"Wczoraj (w niedzielę 28 stycznia – red.) wieczorem policja została wezwana do wiedeńskiego kompleksu mieszkalnego przy Brünner Straße w związku z przemocą w sferze prywatnej. Na miejscu funkcjonariusze zastali ranną kobietę" – opisują magazyn "Weekend", czy dziennik "Kurier".
Natomiast dziennikarzy austriackiej publicznej stacji ORF rzecznik wiedeńskiej Philipp Haßlinger poinformował, że zakrwawiona ofiara została zauważona na dziedzińcu budynku i funkcjonariusze na początku skupili się na udzieleniu jej niezbędnej pomocy. Po zaopatrzeniu kobieta została przekazana ratownikom medyczny i zabrana do szpitala.
W międzyczasie policjanci zauważyli także podejrzanego, który na ich widok uciekł w... kiepskim dla siebie kierunku, bo na strych. Szybkie i bezproblemowe zatrzymanie ułatwił mundurowym także fakt, iż zbiegły w ślepy zaułek mężczyzna był kompletnie pijany.
Po jego zatrzymaniu na jaw wyszły trzy fakty. Okazało się, iż sprawcą ataku jest 49-letni Polak. W pobranej od niego próbce krwi stwierdzono blisko dwa promile alkoholu. Z tą używką imigrant znad Wisły miał podobno problemy od dawna i właśnie jego alkoholizm miał być główną przyczyną agresji.
Jeszcze w niedzielny wieczór mężczyznę przesłuchano. Teraz śledztwem w sprawie zajścia przy Brünner Straße zajmują się funkcjonariusze Policji Kryminalnej w Wiedniu.
Niestety ostatnimi czasy to w Austrii nie pierwsza kryminalna historia z Polakami w rolach głównych. Kilka miesięcy temu wspominaliśmy w naTemat.pl m.in. o zbrodni, jaka wydarzyła się przy autostradzie A12.
W ciężarówce stojącej na parkingu niedaleko miejscowości Inzing najpierw odnaleziono ciało 35-letniego Polaka. Miał on na ciele rany kłute zadane nożem. Kto zaatakował go w ten sposób? Niedługo później austriacka policja zatrzymała 36-letniego podejrzanego o zabójstwo. Jak się okazało, to także był Polak.
Także w przypadku tego dramatu istotną rolę miał odegrać alkohol. Z ustaleń austriackich służb wynikało, ze kierowcy z Polski na autostradowym parkingu "pili przez cały wieczór i noc przed zabójstwem". Ze względu na upojenie sprawcy, trudno było jednoznacznie wyjaśnić, co wydarzyło się przy A12.