W ostatnim czasie Monika Goździalska zyskała na popularności nie tylko dzięki udziałowi w "The Real Housewives. Żony Warszawy", ale również przez angaż w świeży projekt Krzysztofa Stanowskiego.
Niedawno celebrytka zwróciła na siebie uwagę - dokładnie 1 lutego, kiedy to na swoim instagramowym koncie opublikowała filmik, na którym dzieli się historią o zdarzeniu, jakiego doświadczyła w samolocie. Do incydentu doszło na pokładzie linii Wizz Air, na trasie Malaga-Warszawa.
Postanowiliśmy skontaktować się z przewoźnikiem i poznać jego stanowisko. Na odpowiedź czekaliśmy trzy dni, a brzmi ona:
Jak zajście przedstawiała sama Goździalska? – Miałam swoje miejsce przy oknie, przy mnie siedziało moje dziecko. Samolot zaczął startować. Jak zwykle miałam włączony flight mode (tryb samolotowy) i jakieś rzeczy do zrobienia, filmy do zmontowania, zobowiązania zawodowe – zaczęła opowiadać była uczestniczka programu "The Real Housewives. Żony Warszawy". Wtedy jakiś mężczyzna miał zwrócić jej uwagę.
– Z tylnego siedzenia odezwał się do mnie facet: "Proszę wyłączyć ten telefon, bo startujemy. Nie widzisz?". Byłam w totalnym w szoku (...) No więc powiedziałam, żeby zajął się swoim telefonem, bo ja mam włączony tryb samolotowy. Do tego zaczął mnie wyzywać. Więc podniosłam telefon, żeby nagrać to, jak się ten człowiek zachowuje. W momencie, kiedy podniosłam telefon, zostałam uderzona – powiedziała.
Celebrytka sprawę zgłosiła do stewardessy. Mężczyznę ponoć został wezwany do "szefowej pokładu". Goździalska opisała, że po chwili dostała informację, iż "pan chce przeprosić, choć ma swoją opinię na temat całego zdarzenia".
– Ten człowiek uderzył mnie na pokładzie Wizz Air, na którym pani jest szefową pokładu. I to nie jest normalne. Proszę wezwać policję zaraz po lądowaniu – domagała się.
– Oczywiście powiedziałam, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie chcę z nim rozmawiać. Proszę o wezwanie policji. Tuż po wylądowaniu wysłałam wiadomości do mojego partnera, do prawnika, ponieważ ta kobieta, szefowa pokładu, nie zareagowała, nie wezwała policji. Wezwali ją mój prawnik i mój partner – przyznała Monika.
W dalszej części Goździalska zwierzyła się fanom, że ma problemy z atakami paniki, a cała sytuacja z uderzeniem znów spowodowała u niej duszności. Ostatecznie wzięła leki uspokajające i jakoś przetrwała ten czterogodzinny lot.
Wychodząc z samolotu, zapewniła obsługę, że tak tego nie zostawi. Celebrytka jest oburzona tym, że "nikt z obecnych w samolocie pasażerów nie zareagował".
Po wylądowaniu w Warszawie mężczyzna, który miał uderzyć Goździalską został "wylegitymowany przez policję". Jak twierdzi sama zainteresowana, tłumaczył się tym, że był "zdenerwowany". Słowa domniemanego sprawcy ponoć zaskoczyły nawet samego mundurowego.
– Czuję się zażenowana tym, że poczucie bezpieczeństwa ludzkiego jest tak bardzo bagatelizowane – podsumowała całe zajście.