nt_logo

Sieklucka o "przemocowej relacji" w "365 dniach". Nie uwierzycie, co na to Lipińska

Weronika Tomaszewska

22 kwietnia 2024, 15:07 · 2 minuty czytania
– "365 dni" to produkcja ukazująca patriarchalną, przemocową relację, męsko-damską, w której kobieta jest zależna, poddana i zniewolona – powiedziała w nowym wywiadzie Anna Maria Sieklucka, czyli główna bohaterka ekranizacji erotycznej trylogii Blanki Lipińskiej. Co na to sama autorka? Jej słowa zaskakują.


Sieklucka o "przemocowej relacji" w "365 dniach". Nie uwierzycie, co na to Lipińska

Weronika Tomaszewska
22 kwietnia 2024, 15:07 • 1 minuta czytania
– "365 dni" to produkcja ukazująca patriarchalną, przemocową relację, męsko-damską, w której kobieta jest zależna, poddana i zniewolona – powiedziała w nowym wywiadzie Anna Maria Sieklucka, czyli główna bohaterka ekranizacji erotycznej trylogii Blanki Lipińskiej. Co na to sama autorka? Jej słowa zaskakują.
Anna Maria Sieklucka krytykuje "365 dni". Fot. TRICOLORS/EAST NEWS

Książki Blanki Lipińskiej: "365 dni", "365 dni: Ten dzień" oraz "Kolejne 365 dni" doczekały się ekranizacji. Nie zyskały jednak pozytywnych recenzji. Wręcz przeciwnie zdarzyło się, że otrzymały antynagrodę – Złotą Malinę za najgorszy scenariusz.


Sieklucka o "przemocowej i patriarchalnej relacji" w "365 dniach"

W główną bohaterkę, Laurę, wcielała się tam Anna Maria Sieklucka. Aktorka w rozmowie z Wprost ostro wypowiedziała się na temat tej produkcji.

– Dzisiaj, w moim odczuciu, "365 dni" to produkcja ukazująca patriarchalną, przemocową relację, męsko-damską, w której kobieta jest zależna, poddana i zniewolona. (...) Pracując nad tym filmem, miałam 26 lat i sama byłam jeszcze bardzo mocno zanurzona w patriarchacie, w systemie, którego nie do końca byłam świadoma. Ale pomimo tego, to była tylko moja rola, moja praca, nie moje życie – mówiła.

– Tymczasem mężczyźni, jak i kobiety, swoje postrzeganie mnie opierali na niej, wyobrażając mnie sobie w bardzo sensualny i erotyczny sposób. Traktowano mnie w dużej mierze przedmiotowo, przez pryzmat Laury, filmowej postaci, nie mnie – człowieka, aktorkę, kobietę, która ma własne uczucia i emocjonalność – dodała.

Podkreśliła też, że nie utożsamia się z wartościami, pokazanymi w filmie. – Dziś, dzięki pracy nad sobą, terapii, jestem w stanie głośno i szczerze powiedzieć: Tak, nie zgadzam się z wartościami tego filmu – podsumowała.

Co na to Lipińska?

Na słowa Siekluckiej zareagowała już Lipińska. "Myślę, że jak ktoś uważnie przeczyta książkę (która jest od 6 lat na rynku), to dojdzie do bardzo podobnych wniosków, bo taki był jej zamysł. Mam tylko nadzieję, że wyciągnie z tego lekcję, chociaż, jak pokazuje życie, po przeczytaniu książek 70 proc. kobiet w Polsce nadal jest team Massimo" – napisała na InstaStory.

Ponadto autorka zaznaczyła, że w zagranicznych wydaniach umieściła specjalną notkę. "Byłam tym bardzo zaskoczona, że kobiety nie rozumieją, że pierwszy główny bohater w książce jest po prostu 'złem' – pięknym i bogatym, ale złem... I dlatego we wszystkich zagranicznych wydaniach jest na koniec moja nota do czytelnika" – wyjaśniła.

A oto ta notka: "Jeśli nie znalazłeś morału w mojej opowieści, już spieszę wyjaśnić. Trylogia "365 dni" nie gloryfikuje gwałtów i syndromu sztokholmskiego. Massimo, jak widzisz, nie jest kryształowy, a Laura głupia. Przykro mi, jeśli dałeś się nabrać urokowi głównego bohatera, pewnie w realnym życiu też zrobiłeś to nie raz. Ale pamiętaj! Nie wszystko złoto, co się świeci, a pieniądze i wygląd szczęścia nie dają. Liczy się wolność, niezależność, przestrzeń i partnerstwo, a nie dyktatura i drogie buty".Blanka Lipińska

"Wiecie, co jest najgorsze? Że mimo tej notki... setki tysięcy kobiet uważa, że to wszystko, co się stało, było winą Laury, a Massimo jest tu ofiarą. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czego to dowodzi..." – skwitowała.