nt_logo

Nikt nie czyta kryminałów tak jak on. Poznajcie kulisy pracy Filipa Kosiora

Dawid Wojtowicz

02 maja 2024, 06:59 · 5 minut czytania
Wielu nazywa go najlepszym lektorem w Polsce. Na swoim koncie ma już blisko 700 nagranych audiobooków i liczne nagrody branżowe. Filip Kosior potrafi swoim głosem zamienić każdą powieść we wciągającą, pełną emocji i niuansów historię. Wiedzą to szczególnie miłośnicy kryminałów. Filip mistrzowsko umie bowiem dozować napięcie i sprawić, że chce się słuchać czytanej przez niego książki z dreszczykiem do samego końca. Po to, aby odkryć rozwiązanie zagadki zbrodni. Ale też po to, aby nacieszyć się jego pełnym tajemnicy, głębokim głosem.


Nikt nie czyta kryminałów tak jak on. Poznajcie kulisy pracy Filipa Kosiora

Dawid Wojtowicz
02 maja 2024, 06:59 • 1 minuta czytania
Wielu nazywa go najlepszym lektorem w Polsce. Na swoim koncie ma już blisko 700 nagranych audiobooków i liczne nagrody branżowe. Filip Kosior potrafi swoim głosem zamienić każdą powieść we wciągającą, pełną emocji i niuansów historię. Wiedzą to szczególnie miłośnicy kryminałów. Filip mistrzowsko umie bowiem dozować napięcie i sprawić, że chce się słuchać czytanej przez niego książki z dreszczykiem do samego końca. Po to, aby odkryć rozwiązanie zagadki zbrodni. Ale też po to, aby nacieszyć się jego pełnym tajemnicy, głębokim głosem.
Fot. materiały prasowe / Filip Kosior

Pamiętasz swojego pierwszego odsłuchanego audiobooka?

To były kasety z bajkami, które doskonale pamiętam z dzieciństwa. Opowiadały o przygodach dużego słonia, Benjamina Blümchena. Miałem ich całą kolekcję i odsłuchiwałem je z dużą ekscytacją. Ta seria była bardzo bliska mojemu sercu.

A pierwszy audiobook, który nagrałeś jako lektor?

To też pamiętam, doskonale. Nie była to literatura najwyższych lotów, tytułu i autorki pozwolę sobie zatem nie zdradzić... Było to o tyle ciekawe doświadczenie i dosyć trudne realizacyjnie zadanie, że dano mi do przeczytania książkę, w której występowały same postacie kobiece, nieprzerwanie ze sobą wojujące. Często nawet nie było wiadomo, kto co mówi, przez co musiałem jakoś te głosy rozróżnić, żeby były one czytelne dla słuchacza, a przy tym wczuć się w kobiecą psychikę. Rzucono mnie więc na głęboką wodę [śmiech].

Widzisz przepaść między swoim czytaniem kiedyś a teraz?

Mam taką zasadę, że nie odsłuchuję swoich ani starych, ani nowych książek, natomiast z całą pewnością różnica jest zauważalna. Po pierwsze, z biegiem czasu zmieniła się barwa mojego głosu. Po drugie, jest teraz więcej dezynwoltury w różnych zabiegach, jakie stosuje. Dziś mam już większą pewność tego, że ten patent działa i ludziom się to podoba. I tak w istocie jest, jak widać albo raczej słychać – choćby w czytanych przeze mnie kryminałach.

Na koncie masz dużo tytułów z tego właśnie gatunku. W jaki sposób czyta się kryminał? Na pewno inaczej niż na przykład spokojną beletrystykę czy powieść psychologiczną.

Kryminał rządzi się oczywiście swoimi prawami, bo ma dużo punktów budujących napięcie. W związku z tym trzeba zwracać uwagę na to, aby odpowiednio rozłożyć akcenty: “nie spalić” jakichś wątków, stopniować napięcie. I nie przesadzać z nim w momentach, w których akcja zamienia się w obyczajowy opis życia bohaterów. Trzeba wiedzieć, kiedy należy nakręcić akcję, a kiedy pozwolić jej opaść.

Gdy bohaterowie siedzą w kawiarni, to nie ma potrzeby kreować napięcia głosem.

Absolutnie nie. Trzeba wiedzieć, kiedy opowiada się o bohaterach, a kiedy o wydarzeniach, które wymagają podniesienia u odbiorców poziomu adrenaliny. Gdy pada deszcz nocą, ktoś idzie ulicą i ogląda się za siebie, bo wydaje mu się, że coś usłyszał, to wtedy mogę pograć na emocjach słuchaczy i z wielką radością wykorzystuję te okazje.

Zanim przystąpisz do czytania książki w studio, zawsze się przygotowujesz i czytasz najpierw cały tekst w domu, czy jednak wolisz czytać a vista?

Kiedy zaczynałem w tym zawodzie, starałem się czytać pierwsze 50-100 stron każdej książki, którą miałem później przeczytać na głos. Teraz nie czytam ich już wcześniej, czytam tylko a vista, natomiast zawsze wiem, co to jest za książka, o czym opowiada, kto jest jej autorem. W swoim portfolio mam dużo książek powracających autorów, przez co jest mi łatwiej od samego początku dopasować głos do nastroju powieści. Wiem też, jakiego stylu spodziewać się po konkretnych wydawnictwach. Nie przygotowuję się zatem zbytnio do czytania książek.

Nie obawiasz się, że czytając kryminał autora, którego już znasz, możesz mniej lub bardziej świadomie naprowadzać czytelnika na podpowiedzi tego, kto popełnił zbrodnię albo się do niej przyczynił?

Gdybym czytał je wcześniej, tak faktycznie mogłoby być. Przy czytaniu a vista mam ten problem z głowy. Natomiast zdarza mi się, jak pewnie też części czytelników, która jest obeznana z tym gatunkiem literatury, że nawet bez przeczytania wcześniej książki, rozpoznaję poszczególne tropy, które autor zostawia. Kryminał ma swoje określone schematy. Kiedy pojawia się szczegół, który niekoniecznie ma wpływ na akcję w danym momencie, ale zostaje jakoś podkreślony przez autora, to wiem, że prawdopodobnie on powróci.

Czy zdarza się, że mimo wszystko bywasz zaskoczony zakończeniem opowieści, które czytasz?

Oczywiście. Niejedna książka potrafi mnie zaskoczyć. W zasadzie dobry kryminał tym rozwiązaniem ostatecznym powinien zaskakiwać czytelników. Mam dużą satysfakcję, gdy sam odkryję większość kryminalnej zagadki, a tę "kropkę nad i" postawi już autor.

Przywiązujesz się do swoich bohaterów?

O tak, jak najbardziej. Im dłużej jestem związany z jakimś światem, miastem, komisariatem, tym mocniej przywiązuję się do występujących w nim bohaterów. Nie tylko zawodowo, ale także prywatnie ciekaw jestem tego, jak potoczą się ich losy. Nawet nie tyle interesuje mnie kolejna zagadka kryminalna, ile właśnie prywatne życie bohaterów, które jest drugą silną nogą kryminału – także tego polskiego. Te wątki obyczajowe często nawet przesłaniają samą zagadkę kryminalną, o jakiej opowiada autor.

Masz tak, że któryś bohater nagle staje się twoim ulubionym i fragmenty z jego udziałem czytasz ze specyficzną radością?

Mimo całej sympatii do bohaterów staram się nie przekazywać osobistego stosunku do książek i traktować je wszystkie, jakby mi się szalenie podobały. Taka moja zawodowa rola, żeby czytelnik miał to poczucie, że ja lubię książkę, którą czytam, niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy też nie.

A zdarzyło ci się, że nagle, w jakiś dziwny sposób, zacząłeś żyć życiem fikcyjnego bohatera książki?

Aż tak to nie! [śmiech] Natomiast zdarza mi się, że wydarzenia, o których czytam, np. jakieś drastyczne zbrodnie, są umiejscowione w znanych mi punktach geograficznych. I kiedy potem na przykład odwiedzam takie miejsca, od razu kojarzą mi się one z fragmentem danej książki. W domorosłego detektywa się jednak nie bawię.

Jeśli chodzi o bohaterów opowieści, bliżej ci do Sherlocka Holmesa czy Marcina Zakrzewskiego? W jednego i drugiego wcielasz się dość regularnie.

Przeczytałem całą serię o komisarzu Zakrzewskim autorstwa Mieczysława Gorzki, Sherlocka Holmesa zaś zacząłem i przede mną jeszcze dwie części współczesnej reinterpretacji losów tego legendarnego detektywa. Do kogo jest mi bliżej? Trudno stwierdzić. Staram się z każdym bohaterem trochę utożsamiać, tym bardziej, gdy narracja jest prowadzona właśnie przez nich i powinni być oni jak najbliżej czytelnika.

W Storytel czytasz bardzo dużo kryminałów zarówno polskich, jak i zagranicznych. Co ci się czyta łatwiej i przyjemniej: literaturę oryginalnie polską czy tłumaczoną?

Nie widzę jakiejś większej różnicy. Wszystko zależy od tego, jaka jest to książka, czy jest napisana sprawnie, czy nie, czy ma ciekawą fabułę i bohaterów. Natomiast jest na pewno coś interesującego w poznawaniu nowych miejsc – czy to w literaturze polskiej, czy zagranicznej. Przy umiejscowieniu akcji powieści w realnych lokalizacjach na mapie, czy to polskiej, czy np. skandynawskiej, po prostu odkrywa się je na nowo. A smaczku całości dodaje to, że można powiązać je z ulubionymi fikcyjnymi bohaterami.

Pewnie można się też sporo dowiedzieć o świecie z kryminałów, w których tło odgrywa tak dużą rolę.

To prawda. Już od wielu lat kryminały stają się nośnikiem wielu ważkich tematów, sama intryga nie jest w nich najważniejsza. Stanowi ona jedynie ramę gatunkową, którą posługują się autorzy do pisania o ważnych rzeczach: czy to o problemach społecznych, czy obyczajowości określonych kultur.

"Krew", "zbrodnia", "kara", "winny", "zagadka" czy "narzędzie zbrodni" – powtarzanie, którego z tych słów czy fraz najlepiej nadaje się do rozgrzania aparatu mowy?

Zdecydowanie "narzędzie zbrodni". Wydaje mi się ono komplementarne. Ma dużo zgłosek, które są trudniejsze w wymowie, więc powtarzanie po wielokroć frazy "narzędzie zbrodni" może przynieść znakomite rezultaty, jeśli chodzi o moją dykcję.

A po jakie książki sięgasz, kiedy już znajdujesz czas na prywatną lekturę?

Prywatnie faktycznie bardzo lubię kryminały. Mam ich teraz jednak delikatny przesyt z racji na charakter mojej pracy. Po kryminały bym już pewnie w wolnym czasie nie sięgał. Tęsknię bardzo za literaturą piękną, która w formie audiobookowej ma mniejsze wzięcie. Wymaga ona bowiem większego skupienia, a często z audiobooków korzysta się podczas robienia innych rzeczy: zmywania, sprzątania, biegania czy jeżdżenia na rowerze. Literatura piękna jest bardzo precyzyjnie skonstruowana, z dużym namysłem i opowiada o bardzo ważnych rzeczach. Dlatego zawsze szczególnie się cieszę, kiedy dostaję na nią zlecenie!