Sędzia Tomasz Szmydt zbiegł z Polski na Białoruś, by prosić Alaksandra Łukaszenkę o udzielenie mu azylu. W głośnej sprawie szczególną uwagę przykuwa oświadczenie majątkowe byłego współpracownika Zbigniewa Ziobry. Okazuje się, że urzędnik zarabiający ponad 20 tys. zł nie tylko nie ma żadnych oszczędności, ale też zaciągnął ponad 500 tys. zł długu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Oświadczenie majątkowe sędziego Tomasza Szmydta zaskakuje. Dostępne jest ono na stronach sądowych i dotyczy 2022 roku, ponieważ dokumenty za ubiegły rok nie zostały jeszcze opublikowane.
Bohater afery hejterskiej zaznaczył, że nie posiada żadnych nieruchomości, takich jak dom, mieszkanie czy grunty rolne. Co więcej, oświadczył, że nie posiada również żadnych oszczędności ani w walucie polskiej, ani w walucie obcej. Wykazał jedynie, że posiada Skodę Fabię z 2015 roku. To o tyle dziwne, że sędzia zarabiał ponad 22,5 tys. zł każdego miesiąca.
Setki tysięcy złotych długu – oto oświadczenie majątkowe Tomasza Szmydta
Okazuje się, że Szmydt nie tylko nie posiadał środków na koncie, ale wręcz mierzy się z gigantycznymi długami. W oświadczeniu wykazał zaciągnięcie czterech pożyczek i kredytów na łączną kwotę 584 tys. zł.
Na długi sędziego uwagę zwrócił również Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości za czasów Zbigniewa Ziobry.
– Potwierdziło się to, co gdzieś tam w środowisku było mówione, że pan Tomasz Szmydt ma poważne problemy finansowe, ponieważ w oświadczeniu majątkowym wykazuje zero majątku, po stronie aktywów, a po stronie pasywów ma długi bodajże kilkaset tysięcy złotych, które ujawnia, a pytanie jeszcze, czy ma jeszcze jakieś inne długi, których nie ujawnia i wobec kogo – powiedział polityk we wtorek na antenie RMF FM.
Tomasz Szmydt uciekł do Alaksandra Łukaszenki. Miał dostęp do tajnych dokumentów
Jak pisaliśmy w naTemat, w miniony poniedziałek oczy całej Polski zwróciły się na sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, Tomasza Szmydta. Ten bowiem zwrócił się do Białorusi z wnioskiem o udzielenie mu azylu.
– Dlaczego do państwa przyjechałem? Jeśli chodzi o sytuację w moim kraju – jest to wyraz protestu przeciwko temu, jak jest prowadzona polityka Polski wobec Białorusi i wobec Rosji – powiedział już w Mińsku w rozmowie z propagandystami z agencji TASS.
Quiz: W tym roku kolej Luny. Ale czy pamiętasz poprzednie występy Polski na Eurowizji?
"Gazeta Wyborcza" ustaliła z kolei, że Szmydt miał styczność z dokumentami zawierającymi niezwykle wrażliwe informacje. Sprawy, którymi się zajmował, dotyczyły dostępu do tak poufnych kategorii jak: NATO Secret, Secret UE oraz klauzuli ESA Secret (jednej z najwyższych klauzul tajności Europejskiej Agencji Kosmicznej).
Kim jest Tomasz Szmydt? To on poprosił Białoruś o azyl
Tomasz Szmydt to były mąż tzw. małej Emi, czyli Emilii Szmydt, która na zlecenie w sieci krytykowała posłów ówczesnej opozycji i niezależnych sędziów. Jej hejterską działalność wspierał i rozpowszechniał sam Szmydt.
Zanim został szefem wydziału prawnego w nowej Krajowej Radzie Sądownictwa i członkiem specgrupy przy ministrze Ziobrze, należał do Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Jego była żona Emilia Szmydt była sygnalistką, która pomogła ujawnić działania zespołu ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.
Onet przypomina, że w 2022 r. Szmydt postanowił ujawnić nieetyczne działania dobrej zmiany. Rozmawiał z Onetem i OKO.press, potwierdził istnienie grupy Kasta/Antykasta na WhatsAppie. Na niej, wokół Piebiaka skupiło się ponad 20 sędziów sprzyjających ówczesnej władzy.
Później swoje zeznania powtórzył posłom opozycji podczas posiedzenia specjalnej komisji w Sejmie. Najwyraźniej coś poszło jednak nie tak, skoro zdecydował się szukać odpoczynku na Białorusi.