Tajemniczy mściciel. Jedyny sprawiedliwy. Bezimienny kowboj. Człowiek o mglistej przeszłości, który żyje tu i teraz tylko po to, aby wyrównać rachunki. Z kim? Za co? Tego dowiadujemy się skrawek po skrawku - pomiędzy jednym ciosem a drugim. Bo “Prosta sprawa”, czyli serial na podstawie powieści Wojciech Chmielarza, który debiutuje na
CANAL+, to thriller czystej wody. Bez dopisku: “psychologiczny”.
“Prosta sprawa” powstawała w specyficznych warunkach. Jest początek roku 2020, sam początek covidowego lockdownu. Wojciech Chmielarz, jak wielu z nas, postanawia zrobić “coś”: żeby czas szybciej leciał, żeby zagłuszyć niepewność, żeby w zamknięciu żyło się po prostu łatwiej. Jego recepta to powieść w odcinkach. Ale zupełnie inna, niż te, do których nas przyzwyczaił.
Jeśli jesteście zaznajomieni z twórczością Chmielarza, wiecie, że z reguły porusza się on w domenie thrillerów psychologicznych. Dość wymienić “Żmijowisko” czy “Wyrwę”. Jak jednak wspominał niejednokrotnie w wywiadach, okresy pisania powieści z tak ciężkim bagażem emocjonalnym mocno odchorowuje. Stąd pomysł, aby kolejne przedsięwzięcie było całkowicie pozbawione tego ładunku. Czysty thriller. Bez dopisku: “psychologiczny”.
I taki też był zamysł na “Prostą sprawę”: akcja, w której trup ściele się gęsto, a krew - leje strumieniami, oraz fabuła, której podstawą jest założenie, że dobro zwycięża zło, ale dopiero po tym, jak bohater wspomniane dobro uosabiający, nieźle się napracuje, czytaj: wda się w kilka bójek, zaliczy porządną strzelaninę i, w miarę możliwości, pościg samochodowy.
Jak miało się szybko okazać, potrzeba bezkompromisowej rozrywki była jedną z podstawowych, jakie staraliśmy się zaspokajać w czasie lockdownu. Nic więc dziwnego, że pojawiające się codziennie fragmenty “Prostej sprawy” śledziły dziesiątki tysięcy osób.
Czytelnicy nie tylko dyscyplinowali Chmielarza do umieszczania w sieci codziennie kolejnych “stron”, ale też nierzadko podpowiadali, jak ma się rozwinąć akcja. Sam pisarz przyznawał, że nie do końca był pewien, gdzie poprowadzi go akcja. “Prosta sprawa” miała być przygodą - zarówno dla fanów, jak i dla niego samego.
Teraz ta lockdownowa powieść staje się również gratką dla fanów seriali. Ekranizacja trafia właśnie na mały ekran jako sześcioodcinkowy serial produkcji CANAL+. W rolach głównych zobaczymy Mateusza Damięckiego i Piotra Adamczyka, a w epizodzie - Krzysztofa Zalewskiego czy Daniela Olbrychskiego.
– “Prosta sprawa” przeszła ciekawą drogę – od powieści odcinkowej publikowanej na moim Facebooku podczas pandemii, przez pełnoprawną bestsellerową książkę, po serialową ekranizację. Pisząc tę historię miałem przed oczami moje ulubione filmy Eastwooda. Chciałem, żeby główny bohater był gościem z krwi i kości, który ma serce po właściwej stronie, a jednocześnie nie zawaha się użyć pięści, kiedy musi – komentował Chmielarz.
“Prosta sprawa”: nie taka prosta?
Jeśli nie czytaliście wcześniej “Prostej sprawy” macie poniekąd szczęście, bo to właśnie tajemnica spowijająca każdy krok głównego bohatera jest siłą napędową tego serialu. Ale nie jedyną, więc zagorzali fani Chmielarza również nie powinni być zawiedzeni. Serial ma dokładnie ten sam “vibe” co, książka: czysto westernowy, małomiasteczkowy, a miejscami nawet autoironiczny.
Postacią, która ma do wspomnianej autoironii największe skłonności, jest Kazik, grany przez Piotra Adamczyka. Już po pierwszych scenach z jego udziałem widać, że “człowiek, który został papieżem” (tak, tak, scenariusz nie obyłby się bez obligatoryjnego żartu na ten temat) wprost rwie się do roli, która ma obłęd w oczach i skłonność do przemocy wypisaną na twarzy.
Kazik to uosobienie wyobrażenia o gangsterce rodem z polski “B”: były, skorumpowany do szpiku kości, policjant, który przez całą służbę pieczołowicie szykował sobie plan emerytalny. Jego aktywa? Haki. Na wszystkich: począwszy od komendanta lokalnej policji, na poczciwym taksówkarzu kończąc. Oczywiście, nikt nic nie wie. A jakby chciał się dowiedzieć, to Kazik jest przecież biznesmenem, prowadzi… rolkowisko.
Cichy i spokojny żywot poczciwego gangusa, tfu, biznesmena, zakłóca jednak pojawienie się Inco (Mateusz Damięcki). Jak nietrudno się domyślić, imię głównego bohatera to skrót od “incognito”, bo tak naprawdę jego prawdziwe personalia nigdy tu nie padają.
Ten zabieg nadaje bohaterowi dodatkowe dziesięć punktów do tajemniczości, ale z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że nie był zamierzony. Chmielarz przyznał się, że w trakcie pisania kolejnych odcinków po prostu nie potrafił wymyślić żadnego chwytliwego imienia i nazwiska. Niemniej jednak, na dobre wyszło. Do mrukliwego i małomównego mięśniaka krótkie “Inco” pasuje jak ulał. Tak jak Damięcki do tej właśnie postaci.
– Mateusz Damięcki w tej roli to strzał w dziesiątkę, nie wymagający zbędnego komentarza. Na sceny z takim aktorem na ekranie po prostu się czeka – komentował wybory obsadowe Chmielarz.
Skąd Inco wziął się w Jeleniej Górze, bo właśnie w tym mieście toczy się akcja? Tego do końca nie wiemy, choć retrospekcje z więzienia i więziennego konwoju, mogą stanowić pewne wskazówki. Nic nie jest jednak powiedziane wprost. Pewne jest tylko to, że główny bohater szuka swojego kolegi - Prostego, który pewnego dnia przestał odbierać telefony.
Sprawa jest tym bardziej zagadkowa, że chwilę po tym, jak Inco pojawia się w jego mieszkaniu, pod blok zajeżdżają “koledzy” Kazika. Czacha (Mateusz Kmiecik) i Słonik (Maciej Musiał) dostają od Inco niezłe bęcki. Ich obecność daje jednak do myślenia: Prosty w coś się wplątał. Pytanie tylko, jak gruba jest to sprawa.
– “Prosta sprawa” to przede wszystkim nieprosta, przejmująca historia, w której bohaterowie walczą o najwyższą stawkę – swoje życie. Stają przed ekstremalnymi wyborami, gdzie zaciera się granica między dobrem a złem. Mamy tu wyraziste, charyzmatyczne postaci zagrane przez najlepszych polskich aktorów. A wszystko w anturażu gatunkowego serialu sensacyjnego, mnóstwo scen ucieczek, strzelanin i bójek. Fantastyczni polscy pirotechnicy i kaskaderzy są z nami na planie właściwie non stop. A całość dopełnia malownicza sceneria wciąż filmowo niewyeksploatowanych karkonoskich krajobrazów – tłumaczy Cyprian T. Olencki, reżyser i scenarzysta serialu.
– Kino akcji to zawsze jest wyzwanie – zaznacza z kolei Mateusz Damięcki, nawiązując do swoich wcześniejszych “romansów” z konwencją, na przykład w filmie “Furioza”, który zresztą również wyreżyserował Olencki.
– Bezimienny, którego gram, to facet nie tylko z tajemniczą przeszłością i kodeksem moralnym wpisanym w DNA, ale też sprawny fizycznie, wyszkolony mężczyzna. Biega, skacze, walczy, świetnie posługuje się każdą bronią. Dla mnie oznaczało to godziny ćwiczeń, budowania sylwetki, nauk choreografii scen walk. “Prosta sprawa”, chciałoby się powiedzieć, a jednak w rzeczywistości nic nie jest takie proste, jak się wydaje. Innymi słowy – ta rola to krew, pot i łzy… ale przy ekranizacji tak świetnej powieści, wszystko jest tego warte – opowiada Damięcki.
Premiera serialu już 17. maja na
canalplus.com. Kolejne odcinki będą pojawiać się cyklicznie, w każdy piątek. Finałowy odcinek ukaże się 21. czerwca.
Artykuł powstał we współpracy z CANAL+.