Kimberly Cheatle, szefowa Secret Service, wysłała do kolegów z tajnych służb USA list, w którym wyjaśnia swoją decyzję o odejściu. Rezygnuje z "ciężkim sercem", ale bierze na siebie odpowiedzialność za dopuszczenie do zamachu na Donalda Trumpa. Jej dymisja pozwoli odetchnąć Secret Service, ale naprawić wizerunek tej służby będzie piekielnie trudno.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W poniedziałek Cheatle zeznawała przez prawie sześć godzin przed komisją Izby Reprezentantów. Wzięła na siebie odpowiedzialność za luki w zabezpieczeniach i przyznała, że incydent ten był "najbardziej znaczącą porażką operacyjną Secret Service od dziesięcioleci".
Po tym przesłuchaniu została wezwana do złożenia dymisji. Republikanie i Demokraci byli tu zaskakująco zgodni.
Cheatle posłuchała. Odchodzi w niesławie
Amerykańscy politycy przyjęli jej rezygnację z różnymi odczuciami. Spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson stwierdził, że jest to "spóźnione". Przemawiając na konferencji prasowej po spotkaniu przywódców Partii Republikańskiej, mówił, że "powinna była to zrobić co najmniej tydzień temu". Ale dodał, iż cieszy się, że "posłuchała wezwania".
Z kolei prezydent Joe Biden stwierdził, że on i jego żona Jill są wdzięczni Cheatle za dziesięciolecia jej służby publicznej.
"Przez całą swoją karierę w tajnych służbach Stanów Zjednoczonych bezinteresownie poświęciła się i ryzykowała życiem, aby chronić nasz naród" – mówił Biden.
Dodał, że "wymaga honoru, odwagi i niesamowitej uczciwości, aby wziąć pełną odpowiedzialność za organizację, której powierzono jedno z najtrudniejszych zadań w służbie publicznej".
Prezydent USA mówił też, że nie może się doczekać niezależnej oceny tego, co poszło nie tak 13 lipca, kiedy nie niepokojony przez nikogo zamachowiec wziął na muszkęDonalda Trumpa podczas wiecu w Pensylwanii i próbował go zamordować. Wyjaśnił też, że wkrótce powoła nowego dyrektora Secret Service.
Kimberly Cheatle wysłała do kolegów z tajnych służb USA list, w którym wyjaśnia swoją decyzję o odejściu.
Pisze, że misją tej służby jest ochrona przywódców narodu i że bierze odpowiedzialność za niedociągnięcia w zakresie bezpieczeństwa, które umożliwiły zamach na życie Donalda Trumpa podczas jego wiecu.
Cheatle twierdzi też, że nie chciała, aby wezwania do jej rezygnacji "odwracały uwagę od wielkiej pracy, jaką każdy z was wykonuje na rzecz naszej istotnej misji". Dodaje, że zawsze na pierwszym miejscu stawiała potrzeby służby, dlatego "z ciężkim sercem" podjęła "trudną" decyzję o ustąpieniu. Dziękuje też swoim kolegom i twierdzi, że zasługują na wsparcie narodu w "realizowaniu naszej kluczowej misji".
Secret Service jest w stadium rozkładu?
Przypomnijmy, że Kimberly Cheatle miała jedno zadanie: naprawić wizerunek Secret Service (USSS). Nie podołała, ale nie ona pierwsza. Tą służbą od lat wstrząsają jakieś skandale. A to grupa agentów zamówi sobie prostytutki, a to pozwolą wsiąść uzbrojonemu ochroniarzowi do jednej windy z prezydentem. Szczytem był atak na Kapitol z 2021 roku, gdy służby nie zatrzymały hordy uzbrojonych zwolenników Donalda Trumpa. A potem ukrywały dowody związane z tym szturmem.
Cheatle to doświadczona agentka, która w USSS przesłużyła ponad 25 lat. Ale chyba podeszła do tematu od złej strony. Postanowiła zatrzymać falę rezygnacji agentów poprzez "przyciąganie zróżnicowanych kandydatów i dawanie szans wszystkim osobom na rynku pracy, szczególnie kobietom".
W jednym z wywiadów Cheatle oznajmiła, że jej celem jest, aby w 2030 roku co najmniej 30 proc. kadr Secret Service stanowiły funkcjonariuszki. Za to zebrała spore cięgi. Zaś ujęcia z nie do końca profesjonalnie zachowującymi się po zamachu kobietami z ochrony Trumpa obiegły świat.
Czy gdyby równie nieprofesjonalnie zachowali się wówczas mężczyźni, Cheatle zachowałaby stanowisko? Raczej nie. Sam fakt, że przez 20 minut od zauważenia podejrzanego zachowania zamachowca do oddania strzałów całe Secret Service nie bardzo wiedziało co zrobić, świadczy o tym, że coś w tej służbie poszło bardzo, ale to bardzo nie tak.
Kim jest Kimberly Cheatle?
Ma prawie trzydzieści lat doświadczenia w amerykańskich tajnych służbach. Po raz pierwszy dołączyła do Secret Service w 1995 r. Jako agentka była zaangażowana w ewakuację ówczesnego wiceprezydenta Dicka Cheneya z Białego Domu – który według wielu był zagrożony – podczas ataków z 11 września 2001 r.
Później została przełożoną oddziału ochrony Joe Bidena, gdy był on wiceprezydentem, a następnie zastępcą dyrektora ds. operacji ochronnych.
Cheatle była pierwszą kobietą na tym stanowisku, nadzorowała ochronę prezydenta i innych ważnych osobistości. Po krótkim okresie pracy w sektorze prywatnym dla PepsiCo, Cheatle została mianowana na szefową Secret Service przez prezydenta Joe Bidena w 2022 r.