Podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej 10 stycznia doszło do zakłócenia przemówienia Jarosława Kaczyńskiego przez demonstrantów. Sytuacja wymknęła się spod kontroli - w trakcie składania wieńca przez aktywistę Zbigniewa Komosę doszło do przepychanek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak co miesiąc, prezes Prawa i Sprawiedliwości oraz inni politycy pojawili się na placu Piłsudskiego. Po złożeniu wieńca Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie do zgromadzonych. Tłum próbował jednak zagłuszyć jego słowa, skandując w jego kierunku "kłamca".
Kaczyński podkreślił, że zachowanie demonstrujących jest "zakazane", a służby powinny zareagować.
– Policja nie wykonuje tego zadania, jak sądzę, dlatego że ma taki rozkaz. Z całą pewnością rozkaz z samej góry – powiedział prezes PiS.
Kaczyński ocenił sytuację na placu Piłsudskiego jako "propagandę putinowską". Prezes PiS ocenił, że zachowanie jest niezgodne z prawem i polską tradycją.
– Tu słyszymy bez przerwy "kłamca, kłamca, kłamca", słyszymy propagandę putinowską. W tej sytuacji, która jest niezgodna z prawem, niezgodna z tradycją polskiej kultury, o czym mówi sam premier, mamy do czynienia ze stanem, w którym trzeba sobie jasno powiedzieć: w Polsce Putin ma takie wpływy, że może wszystko. Może tych ludzi tutaj przysyłać po to, by zakłócali te uroczystości – mówił.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że "ci, którzy są wysłannikami Władimira Putina poniosą tego konsekwencje, a także ci, którzy z wysokich i najwyższych szczebli to wspierali".
Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!
Przepychanki podczas miesięcznicy smoleńskiej
Gdy aktywista Zbigniew Komosa próbował złożyć wieniec "pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego", doszło do rękoczynów z innymi osobami, które starały się mu to uniemożliwić.
W rozmowie z "Faktem" Komosa przekazał, że "został zaatakowany, przewrócony, skopany i uderzany parokrotnie". Podkreślił jednak, że nie to jest najważniejsze. Zwrócił uwagę, że mimo zgłoszonego zgromadzenia, nie pozwolono im podejść do "pomnika kłamstwa smoleńskiego", który stoi w przestrzeni publicznej. Jego zdaniem, jeśli coś znajduje się w przestrzeni publicznej, a tylko wybrani mogą się do tego zbliżyć, powinno zniknąć z tego miejsca.
Ostatecznie Zbigniew Komosa oraz inny aktywista, Arkadiusz Szczurek, złożyli wieniec pod pomnikiem smoleńskim.
Jak informowaliśmy na naTemat.pl, Zbigniew Komosa co miesiąc bierze udział w miesięcznicy smoleńskiej, składając wieniec z tabliczką obwiniającą Lecha Kaczyńskiego za śmierć ofiar. Komosa oskarżył także Jarosława Kaczyńskiego o pobicie podczas jednej z miesięcznic.