Na Nefliksie możemy już obejrzeć nowy polski serial kryminalny "Wzgórze psów", które jest adaptacją głośnej powieści Jakuba Żulczyka. Po premierze część widzów skrytykowała produkcję za "słabe udźwiękowienie". Autor książki postanowił odpowiedzieć na uwagi fanów i wyjaśnić im, jaki może być powód ich niezadowolenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy w naTemat, serial"Wzgórze psów" opowiada historię Mikołaja Głowackiego, uznanego pisarza po trzydziestce, który wraca po latach nieobecności do swojego rodzinnego miasta. To właśnie stamtąd uciekł przed tragicznymi wydarzeniami, których wspomnienie ściga go do dnia dzisiejszego. W podróży towarzyszy mu żona Justyna, dziennikarka śledcza pracująca dla największego dziennika w Polsce.
Powodem wizyty w Zyborku jest szczególna okazja – urodziny Tomasza, ojca Mikołaja i wpływowego miejskiego aktywisty, który wspólnie z innymi sąsiadami walczy z lokalną korupcją. Im dalej w las, tym na jaw wychodzi coraz więcej powiązań między niedawnymi morderstwami w mieście, a zbrodnią sprzed lat.
Jakub Żulczyk o "słabym dźwięku" w serialu "Wzgórze psów"
Nie od dziś wiadomo, że Polacy mają problem z udźwiękowieniem w wielu rodzimych produkcjach. Krytyka dotycząca jakości dźwięku dopadła również "Wzgórze psów" Robertem Więckiewiczem("Wałęsa. Człowiek z nadziei") i Mateuszem Kościukiewiczem ("Bez wstydu"). W odpowiedzi na skargi widzów Jakub Żulczyk zamieścił obszerny wpis w mediach społecznościowych, w którym postarał się wyjaśnić, dlaczego adaptacja jego książki brzmi tak, a nie inaczej.
"Hejt na polskie produkcje za źle słyszalne dialogi trwa od lat. (...) Muszę tutaj jednak stanąć w obronie moich koleżanek i kolegów, nie tylko autorów dźwięku we 'Wzgórzu', ale polskich filmowców w ogóle" – zaczął pisarz, podkreślając, że nie chce robić z widzów "głupków".
Jako jedną z pierwszych przyczyn tylu kontrowersji wymienił specyfikację miksu. "Zdecydowana większość ludzi ogląda streaming na telefonie ze słuchawkami w uszach. Stety, bądź niestety tak jest i to ten użytkownik jest najważniejszy i do niego, nie do widza 'telewizorowego' jest dostosowana wymagana specyfikacja" – napisał.
W dalszej części wpisu Żulczyk zwrócił uwagę na kwestię samych telewizorów. "Bardzo trudno jest zmiksować tyle informacji dźwiękowej tak, aby była dobrze słyszalna na basicowych głośnikach. Seriale produkuje się dzisiaj podobnie jak filmy" – wskazał współtwórca serialu "Belfer".
Przypomnijmy, że za kamerą popularnego serialu serwisu Netflix stanął twórca filmu "Wszystko, co kocham" Jacek Borcuch i reżyser hitu "Sexify"Piotr Domalewski. W obsadzie – oprócz Więckiewicza i Kościukiewicza – wymieniono również Jaśminę Polak ("Mowa ptaków"), Wojciecha Zielińskiego ("Nie opuszczaj mnie"), Andrzeja Konopkę ("Kler") oraz Helenę Sujecką ("Chce się żyć").
Wychował nas śp Tomasz Knapik, który mówił GŁOŚNO i WYRAŹNIE. Tak czy siak, my jesteśmy nieprzyzwyczajeni do słuchania dialogów z oryginalnej ścieżki dźwiękowej. Nasz mózg ich nie lubi, jest zmuszony do wysiłku. To trochę jak jazda samochodem bez google maps dla kogoś, kto jeździ od zawsze na nawigacji.