Krzysztof Skiba wieszczy koniec felietonu. Jego zdaniem dziś nie doceniają go ani naczelni, ani czytelnicy, którzy w poszukiwaniu opinii przenoszą się do internetu. Czy już nigdy nie przeczytamy miniatur na miarę Kisiela? – Łatwo powiedzieć, że formuła się wyczerpała, trudniej napisać dobry tekst – mówi nam Agnieszka Morzy, medioznawczyni z UW i blogerka naTemat.
"Felieton jako gatunek po prostu ulega erozji. Czytelnicy kiedyś czekali na to, by przeczytać go w tygodniku. Dziś wydaje mi się, że przenoszą się do internetu" – powiedział mi wczoraj Krzysztof Skiba. Ma rację? Agnieszka Morzy: Ciekawe, jak na tę sprawę patrzą wydawcy, czy robili badania, że faktycznie strony z felietonami są już dziś nieinteresujące. Jeśli z badań prasy wynikałoby, że ludzie nie są zainteresowani felietonem jako takim, wtedy moglibyśmy się obawiać. Ale wydaje mi się, że tak nie jest.
Więc co się dzieje na rynku?
Mam wrażenie, że to nie formuła felietonu się wyczerpała, a nasi felietoniści nie są w stanie sprostać jej wymogom. Łatwo powiedzieć, że formuła się wyczerpała, trudniej napisać dobry tekst. Felieton wywodzi się z eseju, czyli bardzo trudnej formy dziennikarskiej. Dawniej nie każdy mógł pretendować do miana felietonisty, nie każdy był na to gotowy. Czasem trzeba było bardzo wielu lat pracy.
Chce pani powiedzieć, że dziś pisze byle kto?
Nie twierdzę, że nie ma zdolnych ludzi, ale zwróćmy uwagę na fakt, że forma felietonowa jest powierzana osobom niezwiązanym z pisaniem. Na przykład Krzysztof Skiba jest kojarzony z muzyką...
Felietony zaczynał pisać w latach 80-tych, jeszcze w czasach opozycji.
Zgoda, nie odmawiam mu zdolności. Ale warto też zwrócić uwagę, że oczekiwania czytelników są dziś zupełnie inne niż wtedy. Rola felietonu od PRL bardzo się zmieniła. Nie wystarczy już wyrażanie buntu, trzeba pokazać subiektywne spojrzenie, które pociągnie innych.
Zresztą Krzysztof Skiba to niejedyny przypadek. Kojarzę wielu "felietonistów", których znamy z polityki, aktorstwa, jak Maciej Stuhr. Ciężar popularności felietonu został przeniesiony z treści na nazwisko aktora. W tej chwili to nie felieton promuje autora, ale autor swój felieton.
Krzysztof Skiba mówił mi, że rolę felietonów przejmują blogi.
Blogi w pewnym stopniu zawłaszczają rolę felietonu, ale nie zgodzę się, że robią to kompletnie. Blog daje więcej przestrzeni, ale to felieton musi mieć przemyślaną konstrukcję, pointę. To nie jest taka prosta sprawa.
Swego czasu analogiczne problemy miał reportaż. Zainteresowanie newsem wypiera szeroką formę reporterską, ale ona powraca, tym razem w formie książkowej. Mamy na nią prawdziwy boom. Felietony też można publikować w takich zbiorach.
Ma pani na myśli długą książkę - felieton?
Nie, oczywiście zbiory. Felietony to sukcesywna praca pisarska. Dawniej, jeśli ktoś postrzegał siebie jako człowieka pióra, to prowadził systematyczną pracę. Ona nie zawsze musiała ujrzeć światło dzienne. W ten sposób gromadziło się wiele materiałów do publikacji. Myślę, że to wciąż możliwe także dziś.