MATERIAŁ REKLAMOWY
Kiedy stanąłem na parkingu redakcyjnym i zobaczyłem Dacię Bigster, wiedziałem, że przede mną jest coś więcej niż tylko zwykła trasa. Czułem, że czeka mnie niezapomniana podróż i to za kierownicą samochodu, który również zapadnie mi w pamięć.
Bigster ma w sobie coś wyjątkowego, coś, co przyciąga uwagę swoim masywnym nadwoziem i elegancką, solidną linią. Nowy design Dacii to naprawdę kapitalny krok naprzód – auto wygląda świeżo, dynamicznie, a jednocześnie nie sili się na niepotrzebne fajerwerki.
I właśnie takie podejście sprawiło, że od pierwszego momentu miałem ochotę wyruszyć w podróż, która zaprowadzi mnie nie tylko przez Polskę, Czechy, Austrię i Słowenię, ale także nad chorwacki Adriatyk. To była wyprawa, którą nazwałem w myślach "Bigster Road Escape".
Pakowanie i start – pierwsze emocje
Każda podróż zaczyna się od pakowania, a to jest moment, w którym wiele samochodów potrafi zawieść. Z Bigsterem było zupełnie inaczej. Otwierając ogromną klapę bagażnika, poczułem satysfakcję, że wszystko, co chcemy zabrać na kilkudniowy wyjazd, zmieści się bez najmniejszego problemu.
Bagażnik w tej wersji hybrydowej ma ponad 600 litrów pojemności, ale dzięki sprytnemu układowi siedzeń Easy Fold (40/20/40) można go konfigurować na wiele sposobów. Składam środkowe oparcie tylnej kanapy i nagle w aucie bez problemu mieszczą się wędki czy narty – elementy, które zazwyczaj są problematyczne. To proste rozwiązanie, ale pokazuje, że Bigster został stworzony z myślą o prawdziwych podróżnikach.
Samo pakowanie było pełne dobrych emocji. Widziałem, że to auto jest gotowe na trasę, a ja razem z nim. Radość z rozpoczęcia podróży wzmocniona była przez fakt, że wreszcie mogę sprawdzić, jak hybrydowy układ napędowy o mocy 155 koni mechanicznych poradzi sobie w trasie liczącej ponad 1300 kilometrów.
Droga przez Polskę i Czechy – Bigster na autostradach
Pierwsze kilometry po polskich drogach od razu dały mi poczucie, że jadę samochodem, który potrafi łączyć komfort i stabilność. Bigster jest dobrze wygłuszonym autem. Cisza w kabinie robi duże wrażenie, szczególnie przy wyższych prędkościach. Wielu producentów oszczędza na wyciszeniu nadkoli, przez co w trasie do kabiny przedostaje się irytujący szum. Tutaj tego problemu nie ma – inżynierowie Dacii zadbali o to, żeby długie podróże były naprawdę przyjemne.
Siedzenia to osobny rozdział. Elektrycznie sterowany fotel kierowcy ma mnóstwo regulacji, dzięki czemu mogłem znaleźć idealną pozycję za kierownicą. Po kilku godzinach jazdy nie odczuwałem żadnego dyskomfortu, a moja pasażerka podkreślała, że fotele są świetnie wyprofilowane i wygodne. To ważne, bo na trasie liczącej ponad tysiąc kilometrów każdy szczegół ma znaczenie.
Multimedia to prawdziwy punkt centralny kokpitu. Duży, ponad 10-calowy ekran jest responsywny, przejrzysty i intuicyjny. Wystarczyło kilka kliknięć, żeby odpalić CarPlay i ustawić trasę. Wszystko działało płynnie, bez zawieszeń i opóźnień. To ważne, bo w podróży nie ma miejsca na nerwy związane z technologią – tutaj wszystko było pod kontrolą.
Jednym z tych detali, które naprawdę docenia się w trasie, jest chłodzony schowek na napoje umieszczony w podłokietniku. W upalny dzień, kiedy słońce grzeje przez szyby, możliwość sięgnięcia po chłodną butelkę wody bez konieczności zatrzymywania się na stacji benzynowej to prawdziwy komfort.
To rozwiązanie, które wydaje się drobnym dodatkiem, ale podczas długiej jazdy okazuje się jednym z ulubionych elementów wyposażenia. Bigster udowadnia tym samym, że został zaprojektowany z myślą o realnych potrzebach kierowcy i pasażerów – takich, które sprawiają, że podróż staje się przyjemniejsza, bardziej komfortowa i zwyczajnie łatwiejsza do zniesienia w każdych warunkach.

Na autostradzie silnik hybrydowy pokazał swoją drugą stronę. Choć w mieście Bigster potrafi jeździć cicho w trybie elektrycznym, to na autostradzie jego dynamika daje sporo satysfakcji. Wyprzedzanie? Żaden problem. Silnik reaguje szybko, a automatyczna skrzynia pracuje płynnie, nie wybijając z rytmu jazdy. Dodatkowo jest tryb B, który zwiększa rekuperację i pozwala częściej korzystać z napędu elektrycznego, co realnie obniża spalanie.
Średnie spalanie podczas podróży? Poniżej 5 litrów na 100 kilometrów. Jak na tak duże auto, to wynik, który imponuje i pokazuje, że hybrydowy układ napędowy w Bigsterze naprawdę działa.
Adaptacyjny tempomat – sprzymierzeniec w trasie
Podróż z Warszawy do Zadaru to wiele godzin za kierownicą. Tutaj adaptacyjny tempomat okazał się prawdziwym zbawieniem. System działa precyzyjnie, utrzymuje odpowiednią odległość od poprzedzającego pojazdu i płynnie reaguje na zmiany sytuacji na drodze. Można też ustawić prędkość zgodną z obowiązującym ograniczeniem – genialne rozwiązanie, które sprawiło, że jazda była mniej męcząca i bardziej bezpieczna.
Alpy i tunele – sprawdzian dla SUV-a
Największe wyzwanie czekało na nas w Austrii i Słowenii. Góry, serpentyny, strome podjazdy i długie tunele – to prawdziwy sprawdzian dla każdego samochodu. Bigster przeszedł go bez problemu. Na offroadzie radził sobie znakomicie, nawet na bardzo wyboistych i kamienistych odcinkach z dużym nachyleniem. Testowałem wersję hybrydową FWD, auto zachowywało się stabilnie i pewnie, dając poczucie pełnej kontroli.
Napęd hybrydowy okazał się wystarczająco mocny, żeby bez stresu wjeżdżać na górskie drogi i bezpiecznie je opuszczać. Bigster dobrze trzyma się zakrętów, a w tunelach cieszy ciszą. To SUV, który nie tylko wygląda solidnie, ale także faktycznie daje poczucie bezpieczeństwa w trudnych warunkach.
Chorwacja – pierwszy widok Adriatyku
Po kilkunastu godzinach jazdy i przejechaniu ponad 1300 kilometrów wreszcie zobaczyłem Adriatyk. To był moment, w którym poczułem ogromną radość. Bigster dowiózł mnie i moją narzeczoną bezpiecznie, wygodnie i bez zmęczenia. Ta podróż nie była męczącym wyzwaniem – była przyjemnością. Samochód sprawił, że mogłem skupić się na widokach i cieszyć się chwilą.
Bigster jako baza wakacyjna – Pakiet Sleep
Jednym z największych zaskoczeń był pakiet Sleep. To rozwiązanie, które zamienia Bigstera w minicampera. Rozkładanie zestawu jest banalnie proste – nie potrzeba żadnych narzędzi, żadnych skomplikowanych operacji. Wystarczy kilka ruchów i w środku pojawia się wygodny materac.
Przetestowaliśmy to rozwiązanie w praktyce i muszę przyznać, że sprawdziło się znakomicie. Ja mam 185 cm wzrostu i bez problemu zmieściłem się z narzeczoną. Materac jest miękki i wygodny, a przestrzeń dobrze przemyślana. Dzięki temu mogliśmy nocować na polach kempingowych, gdzie widok za oknem zmieniał się każdego dnia – raz były to góry, innym razem plaża nad Adriatykiem. To właśnie w takich momentach Bigster pokazuje, że jest samochodem stworzonym dla podróżników.
Trzy rzeczy, które robią różnicę
Kiedy podsumowuję tę podróż, trzy rzeczy przychodzą mi do głowy jako największe atuty Dacii Bigster. Po pierwsze – ogromny, wygodny i nowoczesny ekran multimedialny, który ułatwia sterowanie wszystkim w trasie. Po drugie – wysoki prześwit, dzięki któremu mogłem zjechać z asfaltu i dotrzeć tam, gdzie inne auta by się zatrzymały. Po trzecie – ekonomiczność i niskie spalanie, które sprawiają, że podróż przez pół Europy nie zrujnuje domowego budżetu.
Różne wersje dla różnych kierowców
Warto dodać, że Bigster występuje w różnych wariantach silnikowych, dzięki czemu każdy może dopasować go do swoich potrzeb. Oprócz hybrydy 155 KM, którą jechałem, dostępne są także wersje mild hybrid 140 KM z napędem na przód, mild hybrid 130 KM z napędem 4×4 oraz ECO-G 140 z instalacją LPG. To szeroki wybór, który sprawia, że Bigster może być zarówno oszczędnym miejskim SUV-em, jak i autem na rodzinne wakacje czy wyprawy w trudny teren.
To nie jest zwykły SUV. To Dacia Bigster
Kiedy patrzę na całą trasę z Warszawy do Zadaru, wiem jedno – to nie był tylko test samochodu. To była podróż, która pokazała, że Dacia Bigster ma podróżowanie wpisane w swoje DNA. To auto pakowne, komfortowe, oszczędne i wszechstronne. Dla rodzin, dla podróżników, dla każdego, kto szuka samochodu, który nie zawiedzie w żadnych warunkach.
Bo to nie jest zwykły SUV. To Dacia Bigster.
Materiał powstał we współpracy z Dacia