W 20. rocznicę podpisania konkordatu prof. Jan Hartman zaapelował, by wypowiedzieć porozumienie z Kościołem. To radykalny postulat, ale z roku na rok przybywa argumentów na rzecz tego, by przynajmniej rozpocząć dyskusję o renegocjacji umowy. – Uznaję zasadność krytyki Hartmana. Potraktujmy ją jako wyzwanie – proponuje w rozmowie z naTemat ksiądz Krzysztof Mądel.
Dlaczego panami nie są? Według filozofa właśnie ze względu na konkordat, który wyłącza i ogranicza polską suwerenność, a także stawia Kościół katolicki na uprzywilejowanej pozycji względem innych związków wyznaniowych. "Większość Polaków ma już ukształtowane poczucie narodowe, że nie godzi się na to, by Polska znajdowała się pod kuratelą innego państwa, niezależnie czy to Rosja, Niemcy czy Watykan" – wnioskuje profesor.
Sądząc po reakcji, jaką wywołał jego tekst, zwolenników dyskusji o konkordacie w Polsce nie brakuje. "Zdecydowanie popieram, tym bardziej, że został przepchnięty niewystarczającą ilością głosów" – pisze Ewa. "Popieram. Konkordat jest niezgodny z konstytucją" – twierdzi Marek. "Gdyby ludzie wiedzieli, czym tak naprawdę jest konkordat, to już dawno by go nie było" – ocenia Agnieszka.
Konkordat w cieniu polityki
No właśnie. Może nie wiedzą, bo jeśli nawet pojawia się u nas temat umowy państwo-Kościół podpisanej w 1993 roku, to jest to zazwyczaj festiwal wzajemnych oskarżeń i zawsze emocjonalnych, a rzadko merytorycznych, argumentów.
Dobrym na to dowodem są powracające co jakiś czas postulaty polityków lewicy. "Ruch Palikota zaapeluje do premiera Donalda Tuska o wypowiedzenie konkordatu" – poinformował w pierwszych dniach czerwca rzecznik RP Andrzej Rozenek. Co do skuteczności takiego apelu wątpliwości raczej mieć nie można, bo skoro ma on twarz Armanda Ryfińskiego i jego spółki antyklerykałów, jest tylko i wyłącznie życzeniem nastawiony na polityczny zysk.
Ta sama sytuacja miała miejsce, kiedy do władzy w SLD doszedł Grzegorz Napieralski. Ten też ze swadą ogłosił, że jeśli dojdzie do władzy, to z konkordatem się rozprawi, na co zareagował biskup Tadeusz Pieronek, stwierdzając, że agresja wobec konkordatu obliczona jest wyłącznie na polityczne poparcie.
Nie otwierać nowej wojny
Po żadnym z wymienionych antykonkordatowych incydentów nie doszło do poważnej rozmowy o kontrowersyjnej umowie. Czy tak samo będzie w przypadku Hartmana? Dominikanin, ojciec Maciej Zięba, w rozmowie z naTemat przyznaje co prawda, że konkordat nie jest doskonały, ale uspokoił chociaż wojnę religijną w Polsce, co nie podoba się środowiskom lewicowym.
– Wyznaczył pewną linię demarkacyjną, która zaistniała między podejrzliwymi wcześniej wobec siebie stronami. Wszystko jest tutaj jasne: sprawy sporne czy złożone rozwiązuje komisja mieszana. Określono, co wolno, a czego nie. W kraju, gdzie Kościół jest znaczącą siłą społeczną, a państwo ma być pluralistyczne, to było i jest dobre rozwiązanie – podkreśla.
Jego zdaniem apel Hartmana w 20. rocznicę podpisania umowy tylko otworzy nowy front wojny religijnej. – Bo są ludzie, którzy chcą kłótni i sporów, a nie dyskusji na argumenty – dodaje.
"Dobrze służy państwu"
Podobnie myśli ks. prof. Wojciech Góralski, ekspert prawa kanonicznego i konkordatowego, który w tekście dla KAI odniósł się do artykułu filozofa. "Lektura artykułu znanego filozofa i publicysty napawa smutkiem i niepokojem. Smutkiem, bo ktoś nie znający wystarczająco problematyki (trudno znać się na wszystkim) zabiera autorytatywnie głos, imputując z takim trudem wypracowanej umowie to, czego w niej nie ma i pomijając to, co w niej jest. Szkoda, że autor, który pisze, że każdy powinien przeczytać konkordat tak opacznie interpretuje jego zapisy" – ubolewa.
I dodaje: "Wydaje się, że piętnaście lat funkcjonowania polskiego, posoborowego konkordatu wyraźnie wskazuje, iż dobrze służy zarówno Kościołowi, jak i państwu".
Potraktować jak wyzwanie
Nie wszyscy w Kościele są jednak tego samego zdania. Jezuita, ksiądz Krzysztof Mądel, przyjmuje krytykę konkordatu i sam zaznacza, że nie jest on dopasowany do dzisiejszej rzeczywistości. – Zdaję sobie sprawę, że dzisiejsze realia społeczne nie do końca odpowiadają gwarancjom zawartym w tej umowie. Ona była potrzebna wtedy, kiedy nastawienie władzy do wartości, religii i Kościoła było wrogie – mówi naTemat.
– Umowy prawne mają to do siebie, że, jeżeli brak im podłoża kulturowego, mogą stać się trochę pustym prawem. Zwłaszcza tak specyficzne jak konkordat. W sytuacji, kiedy społeczeństwo jest pluralistyczne, rola tego porozumienia spada.
Ks. Mądel zaznacza jednak, że konkordat ma też sporo plusów. Jak na przykład taki, że gwarantuje, iż subwencja oświatowa dla placówek katolickich utrzymana zostanie niezależnie od tego, kto będzie u władzy. – Kościół powinien w dyskusji o konkordacie chwalić się i wykazywać, że takie subwencje są dobrze wykorzystywane i w tym sensie to porozumienie ma pozytywny skutek. Tyle że dyskusji nie ma – mówi.