Gdy na Ukrainie wybuchły protesty, polscy politycy szeroką ławą ruszyli demonstrować swą solidarność z “Euromajdanem”. Niestety, nie tylko dla dobra naszej polityki zagranicznej. W dużej mierze kierowała nimi chęć nabicia sobie punktów w wewnątrzkrajowej partyjnej bijatyce. W efekcie polski głos na Ukrainie jest znacznie słabszy, niż mógłby być, gdyby nasi politycy potrafili ze sobą rozmawiać.
– Zaczęła się partyjna jatka w sprawie Ukrainy – powiedział w poniedziałek w radiu TOK FM Radosław SIkorski. I trudno odmówić mu racji, jeśli tylko spojrzy się na najświeższe polityczne komentarze w tej sprawie.
Małpa, UPA, Jaruzelski
– Za taki brak kompetencji i rozumu powinien być natychmiast zdymisjonowany, to małpa z brzytwą, a nie minister. Co ciekawsze zarzuca korupcję Ukrainie, choć sam przed paroma tygodniami przyznał, ze korupcja jego ministerstwo zżera – pisze na swoim blogu Janusz Wojciechowski, atakując właśnie Sikorskiego za jego niedawny tweet o podróży Jarosława Kaczyńskiego na Ukrainę.
– To oczywiście dobrze, że prezes powiedział miłe rzeczy marznącym na Majdanie Ukraińcom. Ale ten wyjazd był okazją do przywalenia w polskie państwo – o tej samej podróży mówił z kolei w TOK-u Waldemar Kuczyński.
– To UPA, ludobójstwo i samo zło, którym jest UE już są nieważne? Przecież UE odbiera tożsamość narodową, dziedzictwo i ziemie. Jest laicka, zabija nienarodzone i płaci za in vitro. Dlaczego prezes tak źle życzy braciom - ludobójcom Ukraińcom? – ironizował na Twitterze Janusz Palikot kpiąc z poparcia udzielonego Ukraińcom przez lidera PiS.
Bieżące wydarzenia dotyczące Ukrainy z równie dużym zaangażowaniem komentowali też posłowie PiS. Po tym, gdy Kaczyński odmówił udziału w zwołanym przez prezydenta Komorowskiego posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego ws. Ukrainy, Joachim Brudziński postanowił wykpić samą ideę zwoływania tego ciała, sugerując, że zapewne w obradach udział weźmie … generał Jaruzelski.
No to teraz Ukraińcy mogą odetchnąć z ulgą PBK zwołał RBN, teraz ze swoim przyjacielem Palikotem i ZZ(a może jeszcze Jaruzel) PBK coś uradzi
Dlaczego sprawy Ukrainy zamieniły się w kolejną wojnę polsko-polską? Przecież jeszcze w weekend wydawało się, że polscy politycy mówią jednym głosem.
Kaczyński wyjeżdża...
– Ukraina stanęła dziś na rozdrożu, udaję się do Kijowa – ogłosił w sobotę Jarosław Kaczyński decydując się na podróż, którą niektórzy komentatorzy już porównują do wizyty, jaką złożył w 2008 roku Lech Kaczyński w ogarniętej wojną Gruzji. Zresztą lider PiS na kijowskim wiecu bezpośrednio odwołał się do swojego brata, który 9 lat temu w czasie Pomarańczowej Rewolucji także był na Majdanie. I tak jak wówczas, tak i dzisiaj, obecność polskich polityków w Kijowie jest bardzo ważna, a co więcej, doceniana przez samych Ukraińców.
– Obecność przedstawicieli państw UE daje protestującym nadzieję na powodzenie ich walki, a także prowadzi do “umiędzynarodowienia” toczących się w Kijowie zmagań. Co więcej, może też być potencjalnym zabezpieczeniem przed brutalnymi represjami władz – ocenia dr Andrzej Szeptycki z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. I, co bardzo ważne, dodaje, że ukraińskie media i sami Ukraińcy naszą obecność i wsparcie dostrzegają.
Tym bardziej cieszył fakt, że polscy politycy i polityczni komentatorzy zdawali się zgodnie wspierać Ukrainę. Niektórzy ze zdziwieniem kręcili głowami, gdy Adam Michnik chwalił Kaczyńskiego za obecność w Kijowie, nazywając lidera PiS “prawdziwym polskim patriotą”.
Inni przecierali oczy ze zdumienia, kiedy Donald Tusk pisał na Twitterze: “Dziękuję za wspólny i mocny głos w Kijowie Jacka Protasiewicza i Jarosława Kaczyńskiego”. Niestety, rzekoma jedność w sprawie Ukrainy szybko okazała się złudzeniem: pojawiły się tradycyjne zgrzyty, złośliwości, personalne ataki.
...Sikorski kontratakuje, PiS oddaje
Gdy prezes PiS swoim wyjazdem narzucił tempo rozwoju wydarzeń, PO starało się poprzez misję Protasiewicza dotrzymać mu kroku i nadać polskiej obecności w Kijowie ponadpartyjny charakter. Wtedy jednak na Twitterze pojawił się głośny wpis Radosława Sikorskiego, który tak ostro skrytykował Janusz Wojciechowski. Szef MSZ mocno zaatakował w nim Jarosława Kaczyńskiego.
Oczekuję od polityków PiS deklaracji ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR aby przekupić prez. Janukowycza.
– To nie ma nic wspólnego z dyplomacją i polską strategią wobec Ukrainy – szybko odparował rzecznik PiS Andrzej Duda nazywając Sikorskiego “dyletantem w sprawach międzynarodowych”. Później weekendowa “wymiana uprzejmości” między obiema stronami trwała w najlepsze, kulminacyjny punkt osiągając w momencie, gdy Jarosław Kaczyński ustami rzecznika partii poinformował w poniedziałek, że nie pojawi się na posiedzeniu prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, powołanym w sprawie Ukrainy.
Później było już tylko gorzej: pojawiły się epitety, złośliwości i wzajemne oskarżenia. A temperatura będzie pewnie rosła jeszcze bardziej: okazało się bowiem, że Ryszard Czarnecki, którego Jarosław Kaczyński wysłał na spotkanie RBN w swoim zastępstwie... nie został wpuszczony na posiedzenie.
“Niezgoda rujnuje”
Czy “polskie piekiełko” rozpętane wokół ukraińskich protestów powinno nas dziwić? Dr Szeptycki uważa, że nie, bo uprawianie polityki ma to do siebie, że łączy działanie dla dobra wspólnego i partyjnych korzyści. – Nawet, jeśli nasi politycy działają w sprawie Ukrainy dla partykularnych interesów, ostatecznie robią dużo dobrego – mówi. Ale dr hab. Norbert Maliszewski, ekspert marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że gdyby politycy obu stron byli bardziej zgodni, mogliby działać znacznie skuteczniej.
– Polski premier w przeciwieństwie do lidera opozycji nie może pojechać na Majdan. Ale może za to usiąść do stołu z Janukowyczem. Gdyby Kaczyński i Tusk byli w stanie się dogadać, moglibyśmy w sprawie Ukrainy grać na dwa fortepiany – podaje przykład dr Maliszewski.
Niestety, wola “dogadania się” ustępuje jak na razie chęci wbicia szpili politycznemu oponentowi: stąd złośliwy wpis Sikorskiego i demonstracyjna odmowa uczestnictwa przez prezesa PiS w posiedzeniu RBN. Co gorsza, obie te “zagrywki” mają wymierne, negatywne skutki dla skuteczności naszych działań na Ukrainie: Sikorski osłabia swoją pozycję negocjacyjną w ewentualnych rozmowach z Janukowyczem, a Kaczyński świadomie rozbija jedność polskiego stanowiska.
Dr hab. Norbert Maliszewski zauważa, że w krajach o wyższej kulturze politycznej opozycja i koalicja w ważnych kwestiach międzynarodowych starają się mówić jednym głosem, rozliczenia i oskarżenia zostawiając na później. – Niestety w Polsce oprócz proponowania różnych sposobów pomocy Ukrainie dla polityków cały czas ważne jest przede wszystkim zdobywanie głosów na własnym podwórku – ocenia.