Z Kijowa stale napływają dramatyczne informacje: ukraińskie siły porządkowe zabiły już co najmniej dwie osoby, na ulicach wciąż trwają starcia. Polskie media piszą, że to już wojna domowa, MSZ ostrzega przed wyjazdem na Ukrainę, a USA wprowadza sankcje. – W centrum miasta panuje kompletny chaos – mówi nam w rozmowie telefonicznej jeden z aktywistów Majdanu.
– Czy to już wojna domowa? Mam nadzieję, że nie – mówi w rozmowie telefonicznej z naTemat Jurko Zozulia, który na Majdanie jest od samego początku. Przyznaje jednak, że sytuacja jest dramatyczna. – W tej chwili na sto procent mogę potwierdzić informacje o śmierci jednej osoby: młody człowiek został zepchnięty z wysokiej bramy będącej wejściem na stadion – mówi.
Media informują jednak o trzech, a nawet czterech ofiarach ostatnich starć między protestantami a siłami porządkowymi: wszyscy to aktywiści Majdanu. Jak dotąd prokuratura Generalna potwierdziła doniesienia o śmierci dwóch mężczyzn, zastrzelonych przy ulicy Hruszewskiego. Władze odcinają się od odpowiedzialności, twierdząc, że siły porządkowe nie mają ostrej amunicji, a za eskalację przemocy odpowiadają sami manifestanci.
“Według premiera [Mykoły Azarowa], skrajnie prawicowi bojówkarze z radykalnej części Majdanu rozpoczęli zamieszki w centrum Kijowa: napadali na funkcjonariuszy, stosowali białą broń, mieszanki wybuchowe, podpalali samochody, budynki, stosowali terror” – pisze Polskieradio.pl.
Jurko Zozulia tłumaczy jednak, że w rzeczywistości przebieg wydarzeń był zupełnie inny, a eksplozja przemocy to wynik rządowej prowokacji: – Władze przywiozły do Kijowa tituszki [“tituszki” to potoczne określenie chuliganów-dresiarzy z prowincji współpracujących z władzą - przyp. red.] z całej Ukrainy. Ci ludzie wszczynają burdy, biją przechodniów, podpalają samochody, niszczą miasto. Za jedną “akcję” dostają po 200 hrywien. Nawet zwykli mieszkańcy Kijowa, dotąd nie związani z Majdanem, organizują się teraz przeciwko nim – mówi Zozulia. A wywołany w ten sposób chaos staje się pretekstem do wprowadzania przez Berkut rozwiązań siłowych.
– To zaplanowany scenariusz. Wszystko co zdarzyło się dzisiaj, z ofiarami śmiertelnymi włącznie a wcześniej brak rozmów miedzy opozycją a prezydentem Janukowyczem, miało doprowadzić do rozprawienia się z Majdanem. To wojna między władzą a społeczeństwem – mówił rano w radiu TOK FM ukraiński dziennikarz Witalij Portnikow.
Reakcje świata: potrzebne sankcje?
Media donoszą, że ostre starcia trwają co najmniej od niedzieli, ale szczególnie dramatyczna był noc z wtorku na środę, gdy po raz pierwszy padły strzały, a milicja zatrzymała ok. 50 osób. Zdarzały się także przypadki dotkliwych pobić. W środę od rana Berkut ponawiał kolejne szturmy na barykady protestujących, używano broni gładkolufowej, wciąż napływają informacje o kolejnych ciężko rannych osobach.
Swoje zaniepokojenie sytuacją na Ukrainie wyrazili przedstawicieli Unii Europejskiej, a Stany Zjednoczone poinformowały, że odpowiedzialni za rozlew krwi zostaną pozbawieni amerykańskich wiz. Pytanie tylko, czy takie reakcje wobec dramatu rozgrywającego się na ulicach Kijowa są wystarczające?
– Stawka jest wysoka. Gra toczy się o demokrację, wolność i reformy na Ukrainie. Nie możemy jednak pozwolić sobie na zbyt radykalne działania, bo mogą one mieć wprost przeciwny efekt od zamierzonego: będą katalizatorami prorosyjskiego kursu władz Ukrainy – twierdzi współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa i bloger naTemat Paweł Zalewski.
Zdaniem Zalewskiego priorytetem jest wycofanie przez rząd nowych ustaw wymierzonych w wolność zgromadzeń oraz ustalenie osób odpowiedzialnych za śmierć manifestantów. – Ewentualne sankcje powinny być wprowadzone wobec konkretnych osób, bo inaczej pchniemy Ukraińców w objęcia Rosji – ocenia Zalewski. Nasz bloger nie ma zresztą wątpliwości, że za najnowszymi działaniami Janukowycza stoi Putin: – Nowe ustawy są kopią przepisów rosyjskich, a z Berkutem współpracują tysiące doradców z rosyjskiego FSB – ocenia.
Co dalej?
Wobec doniesień o kolejnych ofiarach coraz bardziej palące staje się pytanie o to, co dalej z Ukrainą? Niestety wobec panującego w Kijowie chaosu z polskiej perspektywy bardzo trudno na nie odpowiedzieć. Paweł Zalewski zwraca uwagę, że zarówno Janukowycz jak i przywódcy opozycji stracili kontrolę nad tym, co dzieje się na ulicach Kijowa. – Choć opozycja wzywa do zachowania spokoju, część Majdanu bardzo się zradykalizowała i działa w tej chwili na własną rękę – ocenia Zalewski. Potwierdza to zresztą Jurko Zozulia:
Niestety ofiar przemocy milicji może być więcej: ukraińskie media powołując się na lekarzy informują, że jest wiele ciężko rannych osób. Tymczasem Janukowycz wezwał trzech przywódców opozycji na rozmowy. Jak podaje dziennik.pl, spotkanie zaplanowano na 12.45 polskiego czasu. Mniej więcej w tym samym czasie aktywiści Euromajdanu poinformowali na Twitterze, że na ulicach miasta pojawił się pierwszy samochód pancerny.
Brutalność Berkutu jest ogromna. Widziałem jak wyciągano z demonstracji pojedynczych ludzi i przez wiele minut pałowano. Berkut już przestał udawać – widać, jak przekazują sobie zawczasu przygotowane koktajle molotowa. Wielu protestujących jest mocno poparzonych. Rano Berkut przypuścił szturm, rozebrał część barykad. Następnie wycofał się na wcześniejsze pozycje. (...) Dzisiejszy dzień może być decydujący. Jeśli Majdan nie pokaże siły, Berkut będzie wiedział, że może mordować. Trzymajcie kciuki za Majdan. CZYTAJ WIĘCEJ
Jurko Zozulia
aktywista Majdanu
Ludzie są na Majdanie od czterech miesięcy i ciągle czekają na liderów opozycji, którzy zaproponowaliby jakiś plan. Ale cięgle słyszymy tylko jakieś bzdury i puste deklaracje, nikt nie ma pomysłu działania. Straciliśmy wiarę i wzięliśmy sprawy w swoje ręce.