Rocznica wyzwolenia KL Auschwitz, która jest Światowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu przebiegła niemal niezauważona przez polskich polityków. Według wielu komentatorów niesłusznie, bo do Oświęcimia i Krakowa przyjechała połowa izraelskiego parlamentu oraz delegacja amerykańskiego Kongresu. Najwyżej postawionym polskim politykiem był tylko wicemarszałek Sejmu. Nie popełniliśmy dyplomatycznego faux pas, ale straciliśmy szansę do politycznego lobbingu.
Media opisywałyobchody 69. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, jako wizytę największej w historii delegacji Knesetu (izraelskiego parlamentu). Jednocześnie ostro krytykowały rząd i prezydenta za wysłanie na uroczystości delegacji o zbyt niskiej randze. Najważniejszymi polskimi politykami byli Wanda Nowicka i Cezary Grabarczyk, wicemarszałkowie Sejmu. Postawę polskich władz ostro ocenił Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego "Rzeczpospolitej".
W podobnym tonie na blogu w naTemat zareagował Paweł Piskorski, lider Stronnictwa Demokratycznego.
Głosy krytyki posypały się wobec rządu również w mediach społecznościowych. Na Twitterze polskich polityków bronił Paweł Graś, były rzecznik rządu, dzisiaj sekretarz generalny PO.
Polowa Knesetu, szef wieksz.w Izbie Repr.USA itd a PO wysyla Grabarczyka i Swiecickiego? To jest szacunek do panstwa? http://t.co/FRPs07tQAb
Okazję do ataku wykorzystali polityczni przeciwnicy PO. PiS do Oświęcimia i Krakowa wysłał Annę Fotygę, byłą minister spraw zagranicznych oraz dwóch jej zastępców.
Jedynie PiS potraktował sprawę przyjęcia gości z Knesetu poważnie - na spotkaniu była dawna szefowa MSZ Anna Fotyga i dwóch jej zastępców.
Jednak nie wszyscy podzielają to oburzenie. – Polskę reprezentowali głównie przedstawiciele polsko-izraelskiej grupy parlamentarnej oraz dwoje wicemarszałków Sejmu i uważam, że była to wystarczająca reprezentacja – ocenia Jan Wojciech Piekarski, były ambasador w Izraelu. – Polska wystawia delegację na wysokim poziomie, ale na 70. rocznicę wyzwolenia obozu, a nie 69. Z tego co wiem w przyszłym roku organizowane są duże obchody z udziałem głów państw i jestem przekonany, że będą także najważniejsi polscy politycy – dodaje.
I wyjaśnia, skąd tak liczna obecność izraelskich posłów. – Wyjątkową rangę tym obchodom nadał pan Johnny Daniels [szef organizacji "From the Depths" – przyp. naTemat], który pozyskał finansowanie amerykańskich filantropów na pokrycie kosztów transportu i pobytu izraelskich polityków w Polsce – tłumaczy tak liczną reprezentację Knesetu ambasador Piekarski. – Ale czy to, że była połowa Knesetu znaczy, że my mieliśmy wysłać 230 posłów i 50 senatorów – pyta retorycznie dyplomata, który jest także blogerem naTemat.
Nasz rozmówca wyjaśnia też, dlaczego nie przyjęto wspólnego stanowiska potępiającego używanie zwrotu "polskie obozy zagłady". – To było nieformalne spotkanie, dlatego nie skończyło się przyjęciem wspólnego stanowiska – mówi. – Poza tym już widzę oburzenie polskiej prawicy, która mówi, że izraelski parlament narusza naszą suwerenność, przyjmując na naszym terytorium jakieś uchwały – dodaje ambasador Jan Wojciech Piekarski.
O ile izraelska delegacja była najliczniejsza, to najwyższą rangę miała amerykańska. Na jej czele stanął lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Eric Cantor. To między innymi od głosów jego ludzi zależy przyjęcie prawa, które umożliwiłoby włączenie Polski do systemu ruchu bezwizowego. Ale w Krakowie nie było nikogo, kto mógłby przekonać Cantora do naszych racji.
– Odradzałbym robienie interesów przy takich okazjach – przestrzega Janusz Reiter, były ambasador RP w Waszyngtonie. – Jeśli już, to można było wykorzystać tę okazję do nawiązania bezpośrednich, nieformalnych kontaktów. Takie wizyty, w przeciwieństwie do oficjalnych, są ku temu doskonałą okazją. Niestety polskie elity nie potrafią tego robić, boją się, wolą formalne kontakty. Choć oczywiście to generalizacja i są wyjątki – wyjaśnia Przewodniczący Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Trudno też, nie będąc w Waszyngtonie, ocenić stosunek Cantora do polskich postulatów. Jednak na pewno warto próbować przekonać jak największą liczbę wpływowych polityków z USA. – Sprawa wiz potrzebuje lobby w Kongresie, ale politycy potrzebują powodów, by się w tę sprawę zaangażować. Przecież decydując się na działanie w jednej kwestii, rezygnują z kilku innych, bo ich czas jest ograniczony. Tymczasem dzisiaj stosunki polsko-amerykańskie są za Oceanem zbyt mało ważne – tłumaczy ambasador Reiter.
Dlatego powinniśmy tworzyć wśród amerykańskich polityków dobry wizerunek Polski i Polaków. Chociaż wizyta Cantora dotyczyła upamiętnienia tragicznego wydarzenia, można było postarać się, by znalazł trochę czasu na zwiedzenie naszej poprzedniej stolicy. I wykorzystać ten spacer, by zaprzyjaźnić się z prominentnym Republikaninem.
Tegoroczne obchody Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na pewno były ważne, prawdziwym testem zaangażowania naszych władz w dialog polsko-izraelski będzie przyszły rok i 70. rocznica wyzwolenia KL Auschwitz. Wtedy nie powinno zabraknąć marszałek Sejmu, ministrów i prezydenta razem z premierem.
szef działu zagranicznego dziennika "Rzeczpospolita"
I ono [spotkanie międzyparlamentarne w Krakowie – przyp. naTemat], jak wszystko na to wskazuje, nie stanie się szansą na to, by potępić używanie kłamliwych określeń „polskie obozy koncentracyjne". Nie tylko dlatego, że nie zostanie przyjęta żadna deklaracja w tej sprawie. Także dlatego, że partie rządzące naszym krajem nie potraktowały poważnie tego wydarzenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Z delegacją izraelską nie spotka się premier (ani też żadni ministrowie – mimo iż z Izraela przyjeżdża aż czterech ministrów) a do Krakowa, gdzie ma mieć miejsce spotkanie z polskimi parlamentarzystami, Platformę Obywatelską reprezentować będzie drugi polityczny garnitur. Czytaj więcej