Pracownik francuskiego banku ma dostać ponad 700 tys. euro odszkodowania za to, że przez 4 lata kazano mu odbierać służbowy telefon 24 godziny na dobę – nawet w weekendy. Czy w Polsce prawo podobnie chroni pracowników? I czy kodeksowe zapisy mają dużo wspólnego z rzeczywistością?
Francuski odpowiednik Sądu Najwyższego zawyrokował, że informatyk zatrudniony w jednym z banków ma dostać ponad 700 tys. euro w ramach odszkodowania i nadgodzin – podaje Interia.pl.
Teoria a praktyka
– Co do zasady, do odbierania telefonu służbowego jesteśmy zobowiązani tylko w godzinach pracy. Poza nimi to kwestia naszej dobrej woli – tłumaczy ekspert prawa pracy, mecenas Piotr Wojciechowski. I tu zaczynają się schody, ponieważ teoria nie zawsze idzie w parze praktyką. Bo co, jeśli w naszym miejscu pracy niepisaną zasadą jest, że służbowych telefonów po prostu nie wypada nie odbierać? Czy warto ryzykować utratę posady?
– Właściwie nigdy o tym nie rozmawialiśmy wprost, ale to oczywiste, że telefon od szefa odbiera się po prostu zawsze – mówi Paweł, pracownik jednej z warszawskich agencji reklamowych. – Gdybym tego nie zrobił, straciłbym jego zaufanie – mówi Paweł tłumacząc, że kiedy firma prowadzi duży projekt zdarza się, że przełożony dzwoni do niego nawet o północy. – Ale przyznam, że szczególnie mi to nie przeszkadza. Nie uważam, żeby to był mobbing – mówi. – Z drugiej strony często chodzi o straszne pierdoły, co jednak bywa wkurzające – dodaje po chwili.
“Na nieustannej smyczy bywa dziennikarz, kierowca tira, dzielnicowy, właściciel firmy i jej dyrektor albo "ambitny" deweloper” – można przeczytać w jednej z dyskusji na portalu Goldenline.
Do tej listy można by też dodać PRowców, którzy o każdej porze dnia i nocy muszą być gotowi do zażegnania wizerunkowego kryzysu. (Pamiętacie rzecznika MSZ, który irytował się, że “nie jest panienką na telefon”?)
– Problem z telefonami klientów i przełożonych mogą mieć też pracownicy firm serwisujących, elektrycznych, z branży gazownictwa. W tego typu biznesie o każdej porze dnia i nocy co najmniej jeden z monterów czy serwisantów musi być na dyżurze – zauważa Piotr Wojciechowski. Czy ludzie pracujący w tych branżach są więc skazani na pełną dyspozycyjność?
"Dyżur telefoniczny"
– Nie wszystko da się uregulować przepisami. Wiele zależy od kultury pracy w danej firmie – twierdzi Dominika Staniewicz, ekspertka rynku pracy BCC. Dlatego też jej zdaniem warto stawiać na polubowne rozwiązywanie ew. konfliktów między szefem a pracownikiem, który czuje się “nękany” telefonami poza godzinami pracy. – W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi – mówi Staniewicz. Wyprawa do sądu może się nie opłacić tym bardziej, że Kodeks Pracy daje pracodawcom furtkę pozwalającą na telefoniczne dyżury pracowników po godzinach.
Co to oznacza w praktyce? “Po 8 godzinach pracy wracamy do domu i... nie możemy zapomnieć o pracy, bo szef kazał nam pełnić w domu dyżur. Nie mamy prawa napić się piwa, pójść na imprezę ze znajomymi, wyjechać na działkę” – pisze autor tekstu w portalu Gratka.pl. Nie pracujemy, nie dostajemy dodatkowego wynagrodzenia, ale “pod telefonem” musimy być.
– Jedynym ograniczeniem jest wymóg, by pracownik miał w ciągu doby 11 godzin nieprzerwanego wypoczynku – tłumaczy Piotr Wojciechowski. Twierdzi jednak, że pracodawcy (choć prawo ich do tego nie zobowiązuje) starają się na ogół wynagradzać pracowników za takie dyżury.
Rozmawiaj albo odejdź
Warto pamiętać, że wszystkie powyższe rozważania dotyczą tylko osób zatrudnionych na umowę o pracę. Pozostali pracownicy są skazani na łaskę i niełaskę szefa. Dominika Staniewicz twierdzi jednak, że nie ma powodów, by wpadać w panikę: – W żadnym regulaminie nie jest zapisane, że przełożony ma codziennie nękać pracowników telefonami poza godzinami pracy. I to nie jest powszechna praktyka – ocenia.
Czy jednak w krańcowych przypadkach polskie prawo wystarczająco chroni pracownika? Czy taki wyrok, jak w przypadku francuskiego informatyka, byłby w naszym kraju możliwy?
– W Polsce też można by wytoczyć taką sprawę – twierdzi Piotr Wojciechowski. Podkreśla jednak, że nawet w wypadku zwycięstwa skarżącego sąd z pewnością byłby bardziej wstrzemięźliwy i zasądził znacznie niższe odszkodowanie. I tylko, jeśli udałoby się wykazać, że pozostawanie w gotowości do pracy, czyli tzw. telefoniczny dyżur, rzeczywiście zdegradowało życie pracownika.
Co więc pozostaje? Zgodnie z podpowiedzią ekspertki BCC, warto negocjować i postarać się wytyczyć jasne granice swojej dyspozycyjności. Czasem to jedyny sposób, żeby nie dać sobie “wejść na głowę”. – Jeśli jednak osobisty bilans strat i zysków pracownika wykazuje, że szef jest zbyt uciążliwy, a wynagrodzenie czy satysfakcja z pracy zbyt niskie, nie pozostaje niestety nic innego, jak szukanie sobie innego miejsca zatrudnienia – ocenia Staniewicz.
Informatykowi banku Natixis nakazywano bowiem przez ponad 4 lata odbieranie telefonu o każdej porze dnia i nocy - od poniedziałku do soboty - w razie pilnych problemów z siecią komputerową. Skarżący podkreślił, że problemy pojawiały się nieustannie. Twierdzi, że zniszczyło to jego zdrowie, bo zaczął cierpieć m.in. na chroniczną bezsenność i depresję. Praca rozbiła jego małżeństwo. CZYTAJ WIĘCEJ
Praca.gratka.pl
Pracodawca może nas zobowiązać do pozostawania poza normalnymi godzinami pracy w gotowości do wykonywania pracy wynikającej z umowy w zakładzie pracy lub w innym miejscu przez siebie wyznaczonym. Za czas dyżuru pełnionego w domu nie przysługuje pracownikowi wolne ani wynagrodzenie, jeżeli w czasie dyżuru pracownik nie wykonywał pracy. CZYTAJ WIĘCEJ