To prezydent Ukrainy poprosił Władimira Putina o interwencję zbrojną na Ukrainie... Tak przynajmniej sprzedaje tę historię kremlowska propaganda, w działanie której znowu aktywnie zaangażował się przywódca obalonego ukraińskiego reżimu Wiktor Janukowycz. Według informacji przekazywanych przez Reutersa, to właśnie Janukowycz w specjalnym liście zwrócił się do prezydenta Rosji Władimira Putina z prośbą, by rosyjska armia rozwiązała sytuację w jego ojczyźnie. Ujawnił to ambasador Federacji Rosyjskiej przy ONZ Witalij Churkin.
Sytuacja na Ukrainie zmienia się z godziny na godzinę. Najnowsze doniesienia, na które powołuje się agencja Interfax-Ukraina, mówią, że dowódca Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej postawił ukraińskim żołnierzom ultimatum do godziny piątek nad ranem (czwartej polskiego czasu). Potwierdzał to przedstawiciel Ministerstwa Obrony Ukrainy.
Wojna informacyjna?
Tego korespondenci Interfaxu nie potwierdzili tymczasem w sztabie Floty Czarnomorskiej. Jego przedstawiciel wieści o ultimatum miał nazwać "kompletną bzdurą". Zadaje się więc, że jak na razie na dobre trwa tylko zakrojona na szeroką skalę wojna informacyjna.
Rzekome ultimatum zdążyli już jednak potępić polscy i europejscy politycy. - Nie chcemy rozpoczęcia III wojny światowej. Moim zdaniem, w XXI wieku w tak stabilnej Europie nie może być takiej sytuacji. Krym jest częścią Ukrainy. Wierzę, że mieszkańcy Krymu chcą żyć w granicach państwa ukraińskiego - komentował w "Faktach po faktach" w TVN24 ambasador Ukrainy w Polsce Markijan Malski. - To nie jest dobry scenariusz i droga do rozwiązania tego konfliktu - podkreślał.
Wcześniej, oprócz Radosława Sikorskiego, który ostrzegł Kreml przed "poważnymi konsekwencjami" wypełnienia groźby stojącej za poniedziałkowym ultimatum, ostro skomentował je także były premier Belgii Guy Verhofstadt:
Russian military needs to stand down. Ultimatum unaceptable. Negotiating table is the only place to resolve the crisis. #Crimea#Ukraine
Ostrej reakcji na działania Rosji od rządu i społeczności międzynarodowej domaga się także prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński:
Polska też jest w zagrożeniu
Co ciekawe, w nieco podobnym tonie sytuację na arenie międzynarodowej i opieszałość sojuszników na świecie komentuje także europoseł Platformy Obywatelskiej, Jacek Saryusz-Wolski:
Kiedy tak słucham,jestem coraz bardziej przekonany że Polska powinna podwoić swój budżet na obronę.
O bezpieczeństwo całej Europy Wschodniej obawiają się poważnie bowiem już nie tylko zatwardziali wrogowie Kremla. - Na miejscu krajów bałtyckich i Polski, zacząłbym się obawiać o to, czy zachodni sojusznicy będą w stanie zagwarantować bezpieczeństwo tych krajów. Stany Zjednoczone nie chcą nigdzie interweniować, a Unia Europejska nie jest w stanie obronić ludzi, którzy gotowi są ginąć z europejską flagą w ręku na Ukrainie - mówi wprost wpływowy francuski politolog Raphael Glucksmann w rozmowie z RMF FM.
Nic więc dziwnego, że w poniedziałkowy wieczór poinformowano, iż już we wtorek dojdzie do posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej, która będzie obradowała już nie tylko w sprawie sytuacji na Ukrainie. NATO-owski organ decyzyjny został bowiem zwołany w trybie art. 4 Traktatu, który zobowiązuje Sojusz do reakcji, gdy pojawia się zagrożenie integralności terytorialnej, niezależności politycznej lub bezpieczeństwa któregokolwiek z państw członkowskich
Kaliningrad w gotowości
O ile nieco oswoiliśmy się z informacją o wciąż wzrastającej liczbie rosyjskich żołnierzy na Krymie, tym razem okazuje się, że ich aktywność jest zauważalna także na Bałtyku. Rosyjska Flota Bałtycka rozpoczęła właśnie ćwiczenia, w których weźmie udział 3,5 tysiąca żołnierzy. Stacjonują oni w Obwodzie Kaliningradzkim.
W ćwiczeniach, które odbywają się na lądzie, biorą udział czołgi T-72 i bojowe wozy piechoty BMP-2. – Żołnierze będą ćwiczyć operacje obronne i ofensywne z użyciem różnych rodzajów broni, manewrowanie na polu bitwy, a także budowę fortyfikacji - poinformował Władimir Matwiejew, wojsko rzecznik wypowiadający się dla ITAR-TASS.
Agencja Associated Press poinformowała zaś o zajęciu przez "prorosyjskie wojska" terminalu promowego w Kerczu. Leży on po ukraińskiej stronie Cieśniny Kerczeńskiej, oddzielającej Rosję od Krymu.
Rosjanie nie czekają na rozwój sytuacji. Krok po kroku otaczają kolejne bazy wojskowe na Ukrainie. Na razie odbywa się bez oddania strzałów, które wywołają pełny konflikt zbrojny. Jednak sytuacja jest tak napięta, że wystarczy jeden wystrzał, a dojdzie do rozlewu krwi pomiędzy stronami.
John Kerry by załagodzić sytuację zapowiedział, że we wtorek pojawi się w Kijowie. Amerykański Sekretarz Stanu w ten sposób chce wyrazić swoje poparcie dla nowo powstałego rządu Arsenija Jaceniuka. Natomiast wysokiej rangi urzędnicy administracji Obamy przyznali, że interwencja zbrojna nie wchodzi w grę, jednak Rosja za swoje działania może spodziewać się sankcji dyplomatycznych i gospodarczych.
W sprawie sytuacji na Ukrainie Bronisław Komorowski rozmawiał z Barackiem Obamą. Jak opowiadał podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Jaromir Sokołowski nasz prezydent „podkreślił konieczność sformułowania twardej, adekwatnej i skoordynowanej odpowiedzi Zachodu na rosyjską agresję i naruszenie przez Rosję prawa międzynarodowego”. W „Gazeta.pl” informowano także, że obaj prezydenci wyrazili swoje poparcie dla nowego rządu w Kijowie.
Do grona krytyków Moskwy przyłączyli się Japończycy. Minister spraw zagranicznych tego państwa Fumio Kishida powiedział, że „decyzja użycia sił zbrojnych przez Federację Rosyjską na Ukrainie zwiększa napięcie w regionie. To może przeszkodzić działaniom pokojowym i stabilizacji regionu” powiedział minister. Trzeba dodać, że Japonia toczy spór z Rosją o wyspę Sachalin. Jeśli Putin nie ustąpi, to kto wie, czy Japończycy nie wykorzystają sprawy krymskiej jako argumentu do odebrania Rosjanom tej wyspy.
W miniony weekend pełniący rolę prezydenta Ukrainy Oleksandr Turczynow powołał nowych gubernatorów w 18 regionach Ukrainy. Wśród nich, w obszarach rzekomo prorosyjskich, znalazło się dwóch oligarchów: Rinat Achmetow w Donbassie oraz Igor Kołomojski w Dniepropietrowsku.
Trzeba przyznać, że to był majstersztyk nowej głowy ukraińskiego państwa. Obaj panowie są de facto panami i władcami na swoich terenach. Za „własne” pieniądze budują drogi, lotniska, a także stadiony. Wspierają ubogich mieszkańców regionu. Tak więc przeciągnięcie ich na stronę nowego ukraińskiego rządu oznacza, że Rosja nie ma szans w walce o rząd dusz w tych rzekomo prorosyjskich regionach.
Rinat Achmetow tuż po otrzymaniu nominacji wezwał mieszkańców Donbassu do trwania przy narodzie. Powiedział, że ich obowiązkiem i w ich interesie jest utrzymanie integralności terytorialnej Ukrainy.