Powszechnie krytykowane przejście Michała Kamińskiego, byłego polityka PiS (czy szerzej prawicy) do Platformy Obywatelskiej to w polskiej polityce nic nadzwyczajnego. Partia Donalda Tuska to najpewniejszy przytułek dla tych, którzy popadli w niełaskę Jarosława Kaczyńskiego, przegrali wewnętrzne walki albo zbyt optymistycznie ocenili swoje szansę na poprowadzenie własnej partii do sukcesu.
Jeszcze w grudniu Michał Kamiński zapewniał, że nie widzi dla siebie partii, z którą mógłby się związać. Kilka tygodni wcześniej tłumaczył mi, że męczą go też trudy sprawowania mandatu, przez ciągłe podróże samolotem jest wiecznie przeziębiony, a jego córki niemal nie widują ojca. Ale jak widać były spin doktor Prawa i Sprawiedliwości jest równie stały w uczuciach, jak Marek Sawicki, który potrafi zaprzeczyć swoim słowom sprzed kilkunastu godzin.
Michał Kamiński, godząc się na start do Parlamentu Europejskiego z list Platformy Obywatelskiej dołączył do pokaźnego grona ex-PiS-owców w szeregach PO. Jeszcze na początku istnienia tych partii takie transfery wcale nie musiały oznaczać moralnego nagięcia czy złamania politycznego kręgosłupa, bo ich programy sporo łączyło (przede wszystkim opór wobec rządzącej lewicy). Dzisiaj jednak partie leżą na biegunach sporu politycznego i przejście z jednej do drugiej to diametralna zmiana.
Ale czasami po prostu nie ma wyjścia. System polityczny jest bezlitosny – działając w pojedynkę można zostać co najwyżej senatorem, a i to udaje się nielicznym (najczęściej mają ciche wsparcie którejś z dużych partii). Dlatego kiedy zbliża się koniec kadencji trzeba zacząć szukać listy, na której znajdzie się tzw. miejsce biorące.
Czasami posłowie zostają na lodzie, bo podpadli prezesowi Kaczyńskiemu, czasami bo przelicytowali w walce frakcji. Nie mają wtedy wyjścia – muszą odejść. A przytułkiem dla bezdomnych polityków PiS chętnie staje się Platforma Obywatelska. Może się pochwalić, że podkradła konkurencji ważnego kandydata. W Platformie nie brakuje też polityków, którzy polityczną drogę dzielili z Jarosławem Kaczyńskim wcześniej – w ZCHN czy Porozumieniu Centrum.
Radosław Sikorski
Polityczny transfer Radosława Sikorskiego był jednym z najmocniejszych punktów kampanii wyborczej z 2007 roku. Niezwykle popularny były minister obrony narodowej w rządach PiS był ważnym wzmocnieniem PO. – Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię! – wzywał z zapałem neofity do walki ze swoim dawnym obozem.
Dzisiaj jest jednym z najostrzejszych krytyków Prawa i Sprawiedliwości. I nie kryje zadowolenia z faktu, że kolejny polityk związany niegdyś z PiS przeszedł do PO.
Witam na listach PO do PE kolejnego uchodźcę politycznego z PiS. Wobec kryzysu na UKR potrzebujemy w UE mocnej reprezentacji ws. Wschodu.
Niezależnie co mówiłby Sikorski w brutalności ataków na PiS nie przebije Stefana Niesiołowskiego, byłego posła Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, do którego należała cała czołówka późniejszego Prawa i Sprawiedliwości. Poza tym ZChN i Porozumienie Centrum ściśle współpracowały tworząc rząd Jana Olszewskiego w 1991 roku. Po słynnej czerwcowej nocnej zmianie ich drogi się rozeszły. Później jeszcze na krótko spotkali się znowu w Akcji Wyborczej Solidarność w 1997 roku.
Marian Krzaklewski
Z AWS-em związany jest też kolejny polityk, który w imię marzeń o brukselskim mandacie zapomniał o swoich mocno prawicowych poglądach. To Marian Krzaklewski. Pięć lat temu były lider AWS wystartował z pierwszego miejsca na liście PO na Podkarpaciu. To trudny dla tej partii okręg, więc nie były zdziwieniem wyniki wyborów – Krzaklewski mandatu nie dostał.
Paweł Zalewski
Znacznie lepiej radzą sobie inni politycy, którzy postanawiają przesunąć do centrum sceny politycznej. A im wyższą sprawowali funkcję w Prawie i Sprawiedliwości, tym łatwiej im to przychodzi. Mało kto pamięta dzisiaj, że Paweł Zalewski był wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości. Z partii odszedł w 2007 roku po konflikcie na temat programu i strategii. W 2009 roku został posłem do PE z list Platformy. Teraz z otwartymi rękami wita Kamińskiego.
Do Michała Kamińskiego: gratuluję umiejętności stosowania zasady - nie możesz pokonać wroga, to się do niego przyłącz;))
W kadencji 2005-2007 Bogdan Borusewicz był senatorem niezależnym cieszącym się poparciem zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej. To dzięki głosom tych dwóch partii został marszałkiem Senatu, choć był postrzegany jako bliższy PiS-owi. Jeszcze w 2006 roku zapewniał, że Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o dobro Polski. W przyspieszonych wyborach w 2007 roku był już kandydatem PO. – Zamiast zapowiadanej bomby wybuchł kapiszon. I to taki przemoknięty – komentował ówczesny premier. W nowym partyjnym rozdaniu po wewnętrznych wyborach został nawet wiceprzewodniczącym Platformy.
Joanna Kluzik-Rostkowska
Wysoko zaszła też była szefowa kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego z 2010 roku. Joanna Kluzik-Rostkowska. Po głośnym i burzliwym odejściu z PiS i krótkiej przygodzie z tworzeniem partii Polska Jest Najważniejsza, posłanka trafiła na listy PO. Cierpienia (jakimi pewnie było słuchanie komentarzy o odwiedzeniu trzech partii w jednym żakiecie) opłaciły się, bo po nieco ponad trzech latach od odejścia z PiS Kluzik-Rostkowska została ministrem w rządzie Donalda Tuska.
Antoni Mężydło
Mocnym punktem w drużynie Prawa i Sprawiedliwości był Antoni Mężydło, niezwykle zasłużony opozycjonista z czasów PRL-u i bardzo popularny w regionie poseł. Po dwóch latach rządów koalicji PiS-LPR-Samoobrona przeszedł do PO. – Nie zmieniłem poglądów, to Prawo i Sprawiedliwość je zmieniło. Nie zapisywałem się do partii Tadeusza Rydzyka – wyjaśniał. Dla nowego ugrupowania zdobył ponad 42 tys. głosów.
Wyborcy mają krótką pamięć łatwo zapominają politykom częste zmiany barw. A ci korzystają z tego, bo kilka chwil cierpienia wobec zadających niewygodne pytania dziennikarzy (bo ci z reguły pamięć mają nieco lepszą) jest warte kolejnych czterech (albo pięciu) lat spokoju.