Zwycięstwo rządzącej Węgrami partii Fidesz było pewne, otwarta pozostawała tylko kwestia jego rozmiarów. Po podliczeniu 96 proc. głosów okazuje się, że na Viktora Orbána głosowało 44 proc. Węgrów. To daje mu wygraną nie tylko drugi raz z rzędu, ale i 133 miejsca w parlamencie.
Polityczny idol Prawa i Sprawiedliwości i polityczny przyjaciel Platformy Obywatelskiej Viktor Orbán przez kolejną kadencję będzie rządził Węgrami. Jego Fidesz zdobył 44 proc. poparcia – wynika po przeliczeniu 96 proc. głosów. To daje 133 mandaty partii Orbana w parlamencie, gdzie zasiada 386 osób.
Taki wynik to efekt głównie obniżek cen energii w domach o 20 proc. od początku 2013 roku, ale także zmniejszenie deficytu finansów publicznych do 3 proc. PKB - to najniższy deficyt od 10 lat, informuje TVP.Info. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że odbyło się to dzięki nałożeniu nowych podatków - to jednak obywatelom najwyraźniej nie przeszkadza.
Orban stwierdził po ogłoszeniu wyników, że "to nie było po prostu jakieś zwycięstwo", a "wszechstronna" wygrana, której znaczenia "jeszcze nie jesteśmy w stanie w pełni docenić". Podkreślił przy tym, że wygrana Fideszu to jasne "nie" dla "nienawiści i sugestii opuszczenia Unii Europejskiej".
Orban tłumaczył, że miejsce jego kraju jest w Unii, ale tylko pod warunkiem, że u władzy jest silny rząd narodowy. - Kogo nie ma przy stole, ten trafi do jadłospisu - obrazowo wyjaśnił konieczność bycia w UE węgierski premier. Zaznaczył przy tym, że UE wcale nie trzeba kochać.
Co teraz czeka Węgry? Według amerykańskiego think tanku Stratfor, o czym pisze TVN24, nowy-stary rząd ma położyć nacisk na interwencjonizm w gospodarce, wywierać presję na banki i inne instytucje publicznie, a także utrzymać niski kurs forinta - by pobudzać eksport.
Końcowe wyniki są nieco niższe, niż podawały wstępne sondaże. O ile jednak w procentach można zauważyć różnicę, to już liczba mandatów, którą weźmie Fidesz, jest zgodna z przewidywaniami.
Zjednoczona w koalicji lewica zdobyła 25,73 proc. głosów. Niewiele więcej niż skrajni nacjonaliści z Jobbiku. Ta partia zebrała aż 20,66 proc. głosów, czyli aż o połowę więcej niż cztery lata temu. Zachodnie media piszą o tym mało entuzjastycznie, wskazując, że w innych krajach Europy musimy spodziewać się wzrostu nastrojów nacjonalistycznych czy wręcz faszyzujących.
@lkwarzecha 48% dało Fideszowi pewnie 133 mandaty, a więc równo większość konstytucyjną 2/3. Ale Orbán już nie potrzebuje takiej większości.