– Ze względu na dobro dzieci warto zawiesić funkcjonowanie tych ośrodków, a z pewnością natychmiast przekazać je pod bezpośrednią kuratelę państwa – apeluje dziennikarz Piotr Szumlewicz po czwartkowych doniesieniach “GW”. Czy szokujące praktyki w zabrzańskim Ośrodku Wychowawczym Sióstr Boromeuszek, gdzie zakonnica przekazywała dzieci młodym pedofilom, to dowód, że państwo nie zdało egzaminu?
– Czy przestępcy w sutannach i habitach są uprzywilejowani w Polsce? – grzmiał w piątek na Twitterze Janusz Palikot, komentując bulwersującą historię wieloletniego psychicznego i fizycznego znęcania się nad wychowankami Ośrodka Wychowawczego Sióstr Boromeuszek w Zabrzu. Oburzony polityk przykleił też do drzwi klasztoru sióstr związaną z tą sprawą interpelację do ministra Biernackiego i Krajowej Rady Sądowniczej.
Przykleiłem do drzwi klasztoru sióstr Boromeuszek interpelacje do ministra Biernackiego i Krajowej Rady Sądowniczej! pic.twitter.com/EeARySaqXG
I choć widowiskowe działanie polityka można uznać za wyborczą grę, to pytania o to, gdzie w sprawie ośrodka w Zabrzu były przez lata państwowe instytucje, stawia sobie dziś wiele osób. Trudno się temu dziwić, bo cierpienia dzieci były zbyt duże, a państwo przez lata nie było w stanie ich dostrzec, a później ukarać winnych.
– W tej sytuacji trudno nie podchodzić z niepokojem do losu tysięcy polskich dzieci pozostających pod opieką Kościoła w szkołach, młodzieżowych ośrodkach wychowawczych, placówkach wychowania pozaszkolnego czy młodzieżowych ośrodkach psychoterapii – pisze w piątek w swoim apelu do polskich władz dziennikarz Piotr Szumlewicz.
Gdzie ta kontrola?
Dziennikarz “Bez dogmatu” i Superstacji tłumaczy, że być może “przypadek ośrodka w Zabrzu nie jest odosobniony, a gwałty i przemoc wobec dzieci mają też miejsce w innych ośrodkach”. – Obecnie o tym nie wiemy, ponieważ placówki zarządzane przez Kościół często nie są poddane żadnej kontroli – alarmuje w swoim liście domagając się, by państwo natychmiast zajęło się tą sprawą.
Anna Wietrzyk z kuratorium oświaty w Katowicach tłumaczy w rozmowie z naTemat, że nie jest prawdą, iż instytucje państwa nie sprawują żadnej kontroli nad tego typu kościelnymi ośrodkami. Przyznaje jednak, że jest to kontrola jedynie częściowa. – Dotyczy kwestii pedagogicznych, a nie finansowych, administracyjnych czy organizacyjnych – mówi Wietrzyk.
Rzeczniczka kuratorium dodaje, że ewaluacja i kontrola takich ośrodków jest wyrywkowa, oparta na przykład na mechanizmie losowania. W praktyce dotyczy tylko pewnego procenta całości. – Ale jeśli dotrą do nas jakiekolwiek niepokojące sygnały, wtedy wchodzimy do danego ośrodka i badamy sprawę – mówi Wietrzyk.
Zapewnia też, że kuratorzy nie tylko przyglądają się realizacji podstawy programowej, ale zwracają również uwagę np. na przestrzeganie praw dziecka.
45 ośrodków w prawnej luce
Ks. Arnold Zimnicki jest dyrektorem salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego w Trzcińcu. To placówka dla chłopców “niedostosowanych społecznie bądź z zaburzeniami zachowania”, którzy mieli problemy z prawem. W rozmowie z naTemat ks. Zimnicki jest bardzo zdziwiony stwierdzeniem, że kościelne ośrodki nie są wystarczająco dobrze kontrolowane.
– Kontroluje nas Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, policja, kuratorium. Jesteśmy opłacani przez państwo, więc nie powinno dziwić, że także ono nas nadzoruje – mówi dyrektor. – Dwa dni temu był u nas Sanepid – dodaje zapewniając, że w ośrodku często gośćmi są też studenci.
– Jesteśmy otwarci. To, co się u nas dzieje, nie jest żadną tajemnicą – przekonuje. Jak to więc możliwe, że do 2007 w zabrzańskim ośrodku nie było żadnej państwowej kontroli?
Piotr Szumlewicz w rozmowie z naTemat twierdzi, że to kwestia luki prawnej, która zostawia niektórym kościelnym ośrodkom zbyt dużą autonomię.
Co to za luka? Ponieważ ośrodek w Zabrzu formalnie nie jest domem dziecka, tylko instytucją oświatową, pieczę nad nim sprawuje MEN, a nie Ministerstwo Pracy. “Gazeta Wyborcza” pisze, że w całym kraju takich ośrodków jest 45, z czego 36 prowadzą związki wyznaniowe. “Co tam się dzieje? Nikt nie wie. Te ośrodki tkwią w luce prawnej i nikt w praktyce się nimi nie interesuje” – konkluduje “Wyborcza”.
Będą kontrole
Piotr Szumlewicz przekonuje, że nie chodzi mu o to, że duchowni dopuszczają się nadużyć wyraźnie częściej niż świeccy nauczyciele. – Problem polega na tym, że ci drudzy są kontrolowani przez odpowiednie państwowe instytucje, a pierwsi – właściwie nie – mówi.
Zdaniem Szumlewicza kłopot leży też w zbytniej niezależności Kościoła od państwa i niechęci władz do wchodzenia hierarchom w drogę. Przypomina, że podobny do dzisiejszego list do ministerstw wysyłał już kilka miesięcy temu, po głośnych słowach abpa Michalika o pedofilii. – Nikt mi nie odpowiedział. Nikt nie chciał ruszać tego tematu. To kwestia nastawienia władz – ocenia Szumlewicz.
Minister Edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zapewniała w piątek, że zarządzi kontrolę w ośrodkach. Informację te potwierdziła w rozmowie z naTemat rzeczniczka prasowa ministerstwa: – Po świętach wielkanocnych odbędzie się spotkanie ministra z kuratorami oświaty, na którym to będą omawiane szczegóły kontroli – zapowiedziała Justyna Sadlak.
Gdyby ten ośrodek działał na podstawie ustawy o pomocy społecznej, być może patologie dałoby się wykryć wcześniej. Ustawa zakładała, że wojewoda - jeśli nie było niepokojących sygnałów - raz na trzy lata wysyłał kontrolerów do ośrodka, którzy badali jego funkcjonowanie. I to niezależnie od tego, czy był to ośrodek prowadzony przez Kościół, czy nie. CZYTAJ WIĘCEJ