W ciągu ostatnich tygodni środowiska LGBT bojkotowały Mozillę za to, że nowy prezes Brendan Eich wsparł kiedyś kampanię przeciwko małżeństwom homoseksualnym. Teraz przeglądarkę FireFox – i jej producenta – bojkotuje z kolei prawica. Za to, że... pod naciskami LGBT Brendan Eich musiał zrezygnować z kierowania Mozillą. To jeden z największych absurdów politycznej poprawności.
Losy Brendana Eicha, twórcy języka JavaScript, jednego z założycieli Mozilli, zaczynają przypominać farsę. Gdy 25 marca Eich został nowym prezesem firmy, jeszcze tego samego dnia na nią i jej flagowy produkt – FireFoxa – spadła fala krytyki. Środowiska LGBT przypomniały bowiem, że prezes kilka lat wcześniej wsparł tysiącem dolarów, prywatnie, kampanię mówiącą o zakazie małżeństw homoseksualnych w Kalifornii. Co prawda nic z niej ostatecznie nie wynikło, ale homoseksualni działacze i tak oburzali się na Eicha.
Ten próbował wykazać swoją dobrą wolę i wystosował specjalne oświadczenie, w którym przyznał, że w 2008 roku popełnił błąd i chciałby go naprawić. Zapraszał do współpracy środowiska LGBT, obiecywał realizować w Mozilli politykę otwartości i tolerancji. To jednak nie pomogło – i kilkanaście dni później Brendan Eich ustąpił pod naporem krytyki. Jak stwierdził, nikt nie jest ważniejszy od dobra firmy i że w obecnej sytuacji nie byłby w stanie skutecznie kierować Mozillą.
Miał być spokój, jest kolejny protest
"Homolobby", jak naciskających nazywała prawica, odetchnęli z ulgą. Zły prezes ustąpił, możemy znowu używać Firefoxa. Mozilla pewnie też odetchnęła z ulgą – co prawda Eich doskonale nadawał się na stanowisko prezesa, ale przecież nie odszedł całkowicie z firmy, a kogoś na stanowisko CEO zawsze się znajdzie.
Wszystko miało się ułożyć, a o sprawie moglibyśmy zapomnieć, ale... teraz z kolei prawica na całym świecie bojkotuje Firefoxa i Mozillę. Za co? Zerknijcie na fragment z petycji na stronie CitizenGO., gdzie można podpisywać się pod apelami. Pod tym swój podpis złożyło już ponad 60 tysięcy osób:
Mozilla niet, czyli #nozilla
Bojkotujący zwolennicy "tradycyjnych małżeństw" stworzyli nawet specjalny hashtag: #nozilla. Na Twitterze aż roi się od wpisów i grafik pokazujących Mozilli, że decyzja o odejściu Eicha wcale nie musiała być trafna.
I took the NoZilla pledge. I refuse to support a company that does not support freedom of speech and conscience rights #nozilla
Część protestujących nie twierdzi, co prawda, że homoseksualne małżeństwa są złe, ale... przeciwstawiają się zatrudnianiu ludzi lub ich zwalnianiu w oparciu o prywatne poglądy. Wiele osób wskazuje też, że jeśli ci "tolerancyjni" protestujący wcześniej chcą wolności głoszenia poglądów, to powinni też szanować poglądy takie, jak te Eicha z 2008 roku. Oczywiście, od razu odpowiada im druga strona: "Walka z dyskryminacją nie jest dyskryminacją". I koło się zamyka.
No one has to tolerate your intolerance. Fighting against your discrimination is not discrimination. Grow up. #Mozilla#Nozilla
Polityczna, bzdurna poprawność
Oczywiście, wątpliwe, żeby teraz nagle Mozilla przejęła się prawicą. Mleko się już rozlało, a protesty zwolenników "tradycyjnych małżeństw" nie mają aż tak dużej mocy sprawczej, co środowisk LGBT. Zresztą wiele osób to, co prawica nazywa "obroną małżeństw", określa mianem "dyskryminacji" i "nietolerancji". Światopoglądowo sytuacja nie do rozwiązania, dla Mozilli zaś o tyle trudna, że co teraz się nie stanie, to i tak ktoś na firmę będzie słał gromy.
A ja się cały czas zastanawiam: czemu tak bardzo upolityczniliśmy coś, co z polityką niewiele ma wspólnego. Przy okazji rozdmuchano polityczną poprawność, bo obie strony w zasadzie mają swoje racje. Tylko po co kłócić się o to w przypadku prezesa prywatnej firmy produkującej przeglądarkę internetową?
Aż do wielkiej afery z Brendanem Eichem nawet nie wiedziałem, kim dokładnie ów człowiek jest, oprócz bycia twórcą JavaScriptu. Nie obchodzi mnie to, tak samo jak jego poglądy. Przeglądarkę internetową wybieram wedle jej bezpieczeństwa i prędkości działania, co i tak stawia Firefoxa na trzecim miejscu na mojej liście. Na szczęście dla mnie, homoseksualne małżeństwa w żaden sposób nie wpływają na mój komputer.
Nasze stanowisko powinno być jasne: "Nie wspieramy firmy, która jest przeciwko małżeństwu, wolności wypowiedzi i prawu do postępowania w zgodzie ze swoim sumieniem!".
Brendan Eich, dyrektor zarządzający firmą Mozilla (obecnie już były dyrektor), który utworzył przeglądarkę Firefox został zmuszony przez Zarząd do zrezygnowania ze swojej funkcji po tym, jak wsparł słuszną definicję małżeństwa jako związku jednej kobiety z jednym mężczyzną.