W nowych mercedesach klasy C każdy klient dostanie w pakiecie audiobook Wisławy Szymborskiej. Słynna poetka czyta na nim swoje wiersze z tomu "Dwukropek". Jak pisze "Gazeta Wyborcza", "w zamian prezes fundacji Michał Rusinek był uprzejmy odebrać kluczyki do jednego z egzemplarzy rzeczonego mercedesa". Brzmi okropnie, prawda? Na szczęście prawda o współpracy fundacji Szymborskiej z mercedesem jest zupełnie inna i na pewno nie zasługuje na krytykę.
Sprawa została opisana tak, jakby Michał Rusinek w zamian za umieszczenie audiobooka w nowych mercedesach dostał dla siebie auto. Z drugiej strony, w tekście nie ma kłamstwa – bo faktycznie to Rusinek, jako prezes fundacji, odbierał kluczyki do samochodu. Tyle tylko, że nie dla siebie, a dla fundacji. I wcale nie był to jej główny profit ze współpracy z mercedesem, w której nie ma nic złego.
Jak fundacja Szymborskiej współpracuje z mercedesem
Jak opowiada mi Michał Rusinek, prezes fundacji im. Wisławy Szymborskiej, wieloletni przyjaciel poetki i nasz bloger, to znana marka – a właściwie jej największy dealer w Polsce, Sobiesław Zasada – sama zgłosiła się do fundacji.
– O nawiązanie współpracy, partnerstwa. To było o tyle miłe, że jako fundacja potrzebujemy czegoś, co nieładnie nazywa się wsparciem logistycznym w czasie gali – wyjaśnia powiernik Wisławy Szymborskiej.
Wsparcie logistyczne polega na tym, że mercedes na czas gali użycza swoich samochodów, by te woziły gości. – Od tego wyszliśmy – podkreśla Rusinek. Była to główna korzyść, jaką fundacja odniosła ze współpracy z Sobiesławem Zasadą.
– Oprócz tego rozmawialiśmy o samochodzie firmowym. Do tej pory uważałem, że to niemoralne, by wydawać pieniądze fundacji na samochody, dlatego weszliśmy w klasyczny układ barterowy. Oni nam wypożyczają samochód na rok, my jeździmy z jego reklamą, a do tego dostajemy wsparcie logistyczne w czasie gali. Z kolei klienci Zasady, którzy kupią ten model mercedesa w jego salonie, dostaną pendrive, zresztą z logotypem fundacji, z audiobookiem pani Szymborskiej czytającej swoje wiersze z tomiku "Dwukropek" – opowiada prezes fundacji o szczegółach współpracy.
Nic złego się nie stało
Jak więc widać, nie ma tu mowy o "sprzedawaniu Szymborskiej" ani tym bardziej tym, że Michał Rusinek przyjął jakiekolwiek korzyści w zamian za audiobooka. Niestety, wrażenie, jakie stworzyła "Wyborcza", zdążyło się rozprzestrzenić i hejtu na Rusinka nie brakuje. Widać to zarówno na Twitterze, Facebooku, jak i w komentarzach internautów.
…a nie potrzeba Rusinkowi nowej nawigacji do Mercedesa? Może Szymborska robiłaby za lektora do nawigacji? #uprzejmości
Rusinek w rozmowie z nami podkreśla jednak, że na zarzuty o "sprzedawanie" dzieł Szymborskiej trudno jest nawet odpowiedzieć.
– Sprawa jest dla mnie oczywista: ten audiobook w żaden sposób nie jest sprzedawaniem Szymborskiej. To w jakimś sensie dotarcie z jej wierszami do kogoś, kto być może nie miał jeszcze z nimi styczności. A zadaniem fundacji jest docierać z jej dziełami do ludzi, więc nie wydaje mi się, by w tej sprawie było coś nie w porządku – podkreśla prezes fundacji.
Sytuację z mercedesem porównuje do innej, z Anną Marią Jopek, która brała udział w akcji BMW promującej muzykę jazzową. Jak przypomina Rusinek, artystkę też wówczas krytykowano za wzięcie udziału w promocji marki, ale nikt nie pamiętał o tym, że BMW dawało wtedy dużo pieniędzy na kulturę, wspierało m.in. koncerty.
Diabeł zwany komercją
Na szczęście, Michała Rusinka i fundację doskonale rozumieją znajomi po fachu. Jak mówi nam Tomasz Jastrun, poeta i przyjaciel samej Szymborskiej, fundacja po prostu poszła "z duchem czasu" i ma do tego prawo. - Generalnie to nie jest jednostkowa sprawa, dotyczy całego naszego życia. Komercja nieustannie nas wciąga. Pieniądze są przekazywane, dawane, a akurat na kulturę jest ich mało, trudno się je zdobywa. To proces na diabelską skalę i to akurat tylko jeden z przykładów – przekonuje poeta.
Jastrun zaznacza, że sam jest w tym wszystkim lekko zagubiony i musi iść na kompromisy w kwestii pracy. – Widać jak proces komercjalizacji, zjadania wszystkiego przez pieniądze, jest wszechwładny. Nie wiem czy to się zatrzyma i w tym sensie mnie to niepokoi. Problem polega na tym, że nie można powiedzieć, że to niemoralne. Niby to trochę jak wchodzenie w pakt z diabłem, ale diabeł jest wszędzie – podkreśla poeta.
– Mogę tylko powiedzieć, że Szymborska nie znosiła komercji, nie byłaby szczęśliwa z współpracy z tą firmą, ale są ludzie odpowiedzialni za tę fundację i upowszechnianie jej poezji i mają prawo działać zgodnie z duchem czasu. Ja tego ducha nie lubię, uważam, że prowadzi do złych rzeczy, ale tak naprawdę nic złego się tutaj nie stało, oprócz umacniania mechanizmu wplatania wszystkiego w biznes – dodaje nasz rozmówca. I zaznacza, że lepiej, by firmy w ten sposób poprawiały swój image niż miałyby szukać sposobów, gdzieś indziej. Odnośnie zaś samego Rusinka, Jastrun przypomina, że powiernik Szymborskiej zasłużył na swoją pozycję nie tylko pracą, ale i przyjaźnią z poetką – i należy ufać jego decyzjom.
Do fundacji nikt nie ma pretensji
Również Krystyna Kofta nie uważa, by w postępowaniu fundacji czy Rusinka było coś złego. Jak wskazuje, w sposobach zdobywania pieniędzy na "szerzenie czytelnictwa" wszystkie chwyty są dozwolone. – Na Zachodzie ludzie przyzwyczajeni są, że multimilionerzy dają pieniądze na różne szczytne cele. Pomagają fundacjom w sprawie chorób, szerzenia czytelnictwa wśród ludzi czy innych sprawach społecznych. U nas wciąż jest to mało rozwinięte – tłumaczy Kofta. Jak podkreśla, jej zdaniem wynika to z tego, że w Polsce wciąż bycie bogatym konotowane jest negatywnie.
– Propagowanie poezji to szczytny cel. Na pewno nie będę miała pretensji, jeśli te wiersze trafią do jakiegoś właściciela mercedesa. Może to będzie ktoś tak bogaty, że po wysłuchaniu audiobooka z wierszami jakoś zacznie wspomagać instytucje i fundacje tego typu, wspomagał czytelnictwo – dodaje Kofta. Hejterom zaś radzi, by zamiast znęcać się nad Michałem Rusinkiem, wpłacili chociaż złotówkę np. na lokalne biblioteki. Wtedy, być może, współpraca z wielkimi firmami nie będzie potrzebna.
Ciekawe, czy odmówiłby przyjęcia merola, gdyby dostał od dilera wiadomość, rozpoczynającą się od słowa "witam", którego - jak powszechnie wiadomo - nie toleruje.
Plantin
Komentarz z wyborcza.pl
Większość z Was nie zwróciła uwagi na zwrot "dzięki uprzejmości fundacji" będzie można usłyszeć Panią Szymborską w mercedesach. Właśnie przez ten zwrot ma to wydźwięk dwuznaczny, bo to nie uprzejmość skoro ktoś w zamian za to zaopiekował się kluczykami do samochodu tejże marki !
warszawa34
Komentarz z wyborcza.pl
Wszystko byłoby w porządku, gdyby samochód był oddany do użytku Fundacji - wszystkim jej pracownikom, a nie osobiście Rusinkowi, bo to niestety budzi podejrzenia pewnej interesowności w działaniu Prezesa Fundacji.