Ihor Kołomojski, jeden z najbogatszych ludzi na Ukrainie i gubernator obwodu dniepropietrowskiego, ogłosił w czwartek, że z własnej kieszeni będzie fundować nagrody za schwytanych w okolicy rosyjskich żołnierzy. W sobotę zatrzymano już pierwszego Rosjanina, a Kołomojski dotrzymał słowa i wypłacił… 10 tysięcy dolarów.
Kołomojski ogłosił w czwartek szczególny “cennik” mający pomóc lokalnym władzom w zwalczaniu pro-rosyjskich aktywistów, pośród których podejrzewa się obecność pochodzących ze wschodu agentów, a nawet żołnierzy.
Za zdeponowany u władz karabin maszynowy każdy obywatel dostać ma tysiąc dolarów. Za CKM – 1,5 tys., a za granatnik nawet 2 tys. Ale nagroda będzie jeszcze wyższa, jeśli do aresztu doprowadzi się któregoś z rosyjskich żołnierzy – nazywanych potocznie “zielonymi ludzikami”.
Jeszcze wyższa nagroda (200 tys. dolarów) wręczona będzie osobom, które odbiją z rąk separatystów któryś z zajętych budynków lokalnych władz. Kołomojski zadbał o rozpropagowanie swojej akcji – na Twitterze znaleźć można zdjęcia przedstawiające ogromną reklamę z hasłem “10 tys. dolarów za Moskala”.
W sobotę rano służby prasowe Euromajdanu powołując się na ukraińskie media poinformowały, że pierwsza nagroda za “zielonego ludzika” została już wypłacona.
Jednocześnie “Ukraińska prawda” donosi, że w Słowiańsku przywódca miejscowych separatystów poprosił mieszkańców o donoszenie jego ludziom o podejrzanych osobach, szczególnie takich, które mówią po ukraińsku. Zabronił też agitacji partiom Udar, Swoboda i Batkiwszczyna.
"Za każdego przekazanego nam zielonego ludzika, będącego najemnikiem, który wtargnął na naszą wspólną ziemię i próbuje wciągnąć nas w bratobójczą wojnę, oferowana jest nagroda 10 tysięcy dolarów". CZYTAJ WIĘCEJ