Tomasz Siemoniak #TYLKONATEMAT: Oczywiście, że konflikt Rosji z Ukrainą wpływa na bezpieczeństwo Polski

Jakub Noch
Nie jestem z zadowolony z reakcji obecnych władz Polski na wydarzenia na Morzu Azowskim – mówi #TYLKONATEMAT Tomasz Siemoniak. – Przez ostatnie trzy lata Polska straciła pozycję światowego lidera w sprawach Europy Wschodniej, całkowicie ten status roztrwoniono – dodaje były wicepremier i minister obrony narodowej.
W rozmowie z naTemat.pl były wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak ocenia sytuację Polski w kontekście konfliktu między Rosją a Ukrainą. Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta
Polacy z obawą patrzą na to, co dzieje się za wschodnią granicą. Czy Polska jest w jakiś sposób zagrożona?

To jest moment, w którym silniej uświadamiamy sobie, że za naszą granicą od lat trwa konflikt. On ani na moment nie został zamrożony. Mniej mówiło się o nim w mediach, ale to nie oznaczało, że nic się nie działo.
Tak wygląda wojna na Ukrainie. YouTube.com/STREFA KONFLIKTU
Przez te ostatnie wydarzenia na nowo przypominany sobie, iż nasze najbliższe otoczenie na świecie wygląda właśnie w ten sposób... Prawda jest tak, że Rosja od lat prowadzi agresywną, imperialną politykę, a nasi partnerzy zza wschodniej granicy są na to najbardziej narażeni. Oczywistym jest, że to musi wpływać także na nasze bezpieczeństwo.


Gdzie jest zatem granica bezpieczeństwa Polski?

Taką granicą bezpieczeństwa jest oczywiście NATO i gwarancje sojuszników, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Sytuacja na Ukrainie wyraźnie pokazuje Polakom, co daje nam NATO. Ukraina w takim sojuszu nie jest, więc pomimo wsparcia różnych sojuszników, musi radzić sobie de facto sama.

Polska na szczęście ma sojuszników, których wiąże art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Niezwykle istotne było jego silne potwierdzenie w 2014 roku przez ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamę. On bardzo wyraźnie wskazał, gdzie przebiegają linie wyznaczające bezpieczeństwo gwarantowane przez Sojusz.

Czy ostatnie napięcie na linii Warszawa-Waszyngton może pogorszyć jakość sojuszniczych gwarancji?

Kto pogarsza relacje Polski z USA, ten zawsze naraża na szwank nasze bezpieczeństwo. To jest oczywiste. Tak się niestety dzieje teraz przez działania rządu PiS. Na szczęście zobowiązania NATO-wskie są trwalsze niż poszczególne ekipy rządowe.

Należy więc mieć nadzieję, że ze strony USA nie będzie reakcji w postaci opóźnień we wzmacnianiu wschodniej flaki, budowie tarczy w Redzikowie itp. Zawsze trzeba jednak być ostrożnym w relacjach i pamiętać, że nic nie jest nam dane przez USA raz na zawsze. Nawet jeśli objęte zostało to najsilniejszymi gwarancjami.

Pojawiają się głosy, że dziś nie pasuje wam PiS-owska krytyka kierowana pod adresem Georgette Mosbacher, a jeszcze niedawno opozycja nie oszczędzała samego prezydenta Donalda Trumpa.

Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek krytykował Donalda Trumpa za sprawy związane z bezpieczeństwem. Ba, nawet chwaliłem fakt, że mocno potwierdził NATO-wskie zobowiązania USA. Pozytywnie oceniam tę przemianę Trumpa, który porzucił przekonanie, że NATO to staroświecka organizacja i słusznie zaczął domagać się większego zaangażowania wszystkich członków Sojuszu.

Problem polega więc tylko na tym, że niektórzy nie potrafią zauważyć, gdzie leży polski interes i nie odróżniają współpracy sojuszniczej od oceny pojedynczych ruchów politycznych. Jedno z drugim zwykle nie ma nic wspólnego.

W kontekście NATO nigdy nie krytykowaliśmy na opozycji tego, że prezydentem USA jest Donald Trump. A tym bardziej nie krytykowaliśmy faktu, że sekretarzem obrony jest James Mattis – były NATO-owski dowódca, który mocno nasz region wspiera.

Jak ocenia pan dotychczasowe reakcje obecnych władz Polski na wydarzenia na Morzu Azowskim?



Pana też zaskakują ostatnie analizy Ośrodka Studiów Wschodnich, z których wynika, że właściwie nic wielkiego się nie dzieje, a wybuch nowego konfliktu był na rękę zarówno Rosji, jak i Ukrainie?

Są różne analizy i opinie... Osobiście uważam, że kiedy dochodzi do sytuacji, w której po raz pierwszy następuje takie "kinetyczne" starcie – są taranowane okręty i porywane załogi, to jednak mamy do czynienia z czymś innym niż "zielone ludziki" w Donbasie i aneksja Krymu.


Na Ukrainie głośno wzywają, by to Niemcy wzięli na siebie odpowiedzialność za rozwiązanie tego kryzysu. Pojawiają się nawet namowy do wysłania na Morze Azowskie niemieckiej marynarki. To mógłby być skuteczny ruch?

Takie sprawy wymagają działania wielu krajów w ramach struktur narodowych. Żadne państwo samotnie nie powinno podejmować akcji na własną rękę. Takie wezwania proponuję ukraińskim politykom wekslować na Unię Europejską i NATO. Wzywanie pojedynczych krajów do działania jest raczej przeciwskuteczne.

Gdyby nadal był pan wicepremierem i szefem MON, niemieccy partnerzy usłyszeliby z Warszawy radę, by wreszcie zrezygnować ze współpracy z Rosją przy Nord Stream 2?

Oczywiście, że tak! Wczoraj w jednym z najbardziej wpływowych niemieckich dzienników "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pojawił się ważny artykuł na ten temat. Podkreślono, że Rosja ostatecznie straciła wiarygodność i nie powinna być dla Niemców partnerem w tak ważnych przedsięwzięciach.

Za Odrą argumentów przeciw obu Nord Streamom jest coraz więcej. Miejmy więc nadzieję, że po stronie zwolenników tych inwestycji będzie wreszcie poważna refleksja. Zwracam uwagę, że wielu wpływowych niemieckich polityków od dawna krytykuje projekt Nord Stream. Bardzo mocne stanowisko w tej sprawie zajął m.in. Manfred Weber, czyli kandydat Europejskiej Partii Ludowej na nowego szefa Komisji Europejskiej.

To unijna misja pokojowa jest receptą na stabilizację?

Chyba za wcześnie, by o tym mówić. Różne pomysły się już przewijały... Zacznijmy od tego, że do stworzenia sił rozjemczych zawsze potrzeba woli wszystkich stron. Być może aktualna sytuacja otworzy potrzebę nowej rozmowy na ten temat. Może rzeczywiście konieczne będzie rozszerzenie formatu normandzkiego i rewizja porozumień mińskich. Jak jednak wspomniałem, jest za wcześnie na pisanie takich scenariuszy.

Czyli – co można zrobić w tym momencie?

Z punktu widzenia polskich władz, należy zachować bliski kontakt z partnerami z Ukrainy, oraz zapewnić im wsparcie w UE, NATO i Radzie Bezpieczeństwa ONZ. A jeśli chodzi o UE oraz Sojusz Północnoatlantycki, należy szybko wyciągać wnioski z aktualnej sytuacji. Nie można jej bagatelizować. Rozsądek nakazuje widzieć czarne scenariusze i dostrzegać, że strony Rosji to prawdopodobnie testowanie, jak daleko mogą się posunąć.
To w tym rejonie zaatakowała ostatnio Rosja.
Natomiast opinia publiczna w Polsce powinna przyglądać się temu ze spokojem, ale i zrozumieniem, że dwoje naszych sąsiadów jest w ostrym konflikcie. Nie możemy odwracać wzroku i udawać, że to nie nasza sprawa. Obywatele powinni też zadbać oto, by nasi rządzący utrzymywali jak najlepsze relacje z UE i USA. To bowiem gwarancja polskiego bezpieczeństwa.