Tylko nie mówcie, że to nie jest prawdziwy Jeep. Geny się zgadzają, ale jest inny problem
Ustalmy jedno: Renegade naprawdę ma w sobie sporo genów prawdziwego Jeepa. Specjalnie napisałem "prawdziwego", bo rasowa terenówka to kultowy Wrangler albo jego młodszy brat – Gladiator. I naprawdę trudno z tym dyskutować. Nie ma sensu w ogóle porównywanie tych aut, chyba że zestawimy sobie wnętrze albo znaczki na masce. Reszta to dwa różne światy.
Dlatego jeśli czekacie na test w piachu i błocie, odsyłam was do naszego starszego testu Gladiatora. Albo jeśli chcecie zobaczyć Wranglera w nietypowym dla niego miejskim otoczeniu, też mamy to już za sobą.
Renegade ma cechy terenówki, ale koncepcja od początku była trochę inna. To efekt współpracy Amerykanów i Włochów, z nastawieniem na bardziej przyziemne potrzeby. Jeśli Jeep kojarzy się głównie z przygodą w terenie, to część tej łatki postanowiono przekleić na miejski asfalt. I tak oto powstał "SUV klasy miejskiej" z logo Jeepa.
Od początku ten samochód był kanciasty... i taki został. Podobno przy projekcie wzorowano się na Wranglerze i kiedy patrzymy z przodu, wszystko się zgadza. W całości to po prostu bryła z ostrymi kształtami. Kiedyś myślałem, że nie przekonam się do tego stylu. Teraz myślę, że jeśli naprawdę chcieli zrobić terenówkę do miasta z zachowaniem własnych tradycji, to Renegade musiał tak wyglądać.
Jest masywny (ale bez przesady) i ma dość kompaktowe wymiary. 4,3 m długości to jeszcze rozsądny gabaryt na miejskie parkowanie. Szerokość to nieco ponad 1,8 m. Ile w tym Jeepa z wyglądu – oceńcie sami.
Mnie bardziej przyciągnęło wnętrze, w którym aż za bardzo czuć surowość. Nie spodziewałem się skór i miękkich obszyć premium, ale Jeep z miejskim duchem mógłby być przede wszystkim solidniej wykończony. Podszedłem do tego do bólu praktycznie i zastanawiam się, po ilu przejechanych kilometrach poszczególne elementy zaczną się "odzywać" na łączeniach.
Patrząc bardziej romantycznie Renegade ma w sobie też coś przyciągającego. Mój testowy Jeep miał czerwone obszycia i wstawki, co w całości wyglądało nieźle. Układ przycisków rozplanowano sensownie i duży plus za to, że nie zdecydowano się tylko na dotykowe rozwiązania. Są przyciski, plastikowe pokrętła... gdybym znalazł jeszcze wajchę do ręcznego otwierania szyby, wcale bym się nie zdziwił. Oczywiście pół żartem, pół serio.
Za kierownicą poczułem się znajomo i w sumie nie wiem, czy to dobrze dla samej marki. Ponad rok temu jeździłem hybrydowym Compassem i mimo że też nie pokusiłbym się o porównania tych aut, to w kwestii multimediów... tam było lepiej. Jasne, Compass jest nieco droższy, ale to nadal zbliżona półka. Na przykład wirtualny kokpit pozostał w tym samym prostym stylu.
Do Compassa jeszcze wrócimy, w każdym razie Renegade potrzebuje pilnego cyfrowego odświeżenia. A zamiast gąbki pod kolumną kierownicy już naprawdę lepszy byłby zwykły ordynarny plastik.
Bardzo spodobała mi się jednak przestrzeń, jaką oferuje to auto. Jeśli trzymamy się typowo miejskiego charakteru, Renegade jest przestronny i wygodny. Na tylnej kanapie też da się usiąść bez zginania kolan, a przynajmniej takie miałem odczucia z moim 1,85 m wzrostu.
Bagażnik ma pojemność 330 litrów, którą po złożeniu siedzeń możemy zwiększyć do ponad 1200 l. Może nie daje to wielkich możliwości dla rodziny z dziećmi, ale na krótkie wypady powinno wystarczyć.
Zelektryfikowany Jeep to kontrowersyjny temat. Wiadomo, elektromobilność postępuje, więc było jasne, że nawet Wrangler w końcu będzie dostępny z gniazdem do ładowania. Dla mnie to też była egzotyka i byłem ciekaw, jak taki układ sprawdzi się w praktyce. Po hybrydowej przygodzie z Compassem Renegade okazał się wozem z podobnymi problemami.
Najpierw parę faktów z broszurki. W 2023 r. Jeep ma w ofercie dwie wersje Renegade'a PHEV 4xe. Poniżej zostawiam wam dostępne opcje napędu.
- Silnik benzynowy GSE T4 Turbo 130 KM, silnik elektryczny 60 KM. Napęd hybrydowy plug-in 4xe, skrzynia 6-biegowa automatyczna
- Silnik benzynowy GSE T4 Turbo 180 KM, silnik elektryczny 60 KM. Napęd hybrydowy plug-in 4xe, skrzynia 6-biegowa automatyczna
My sprawdziliśmy tę drugą wersję, dostępną w wyposażeniu "Trailhawk". Maksymalnie taki Renegade pojedzie 199 km/h, a do setki przyspiesza w nieco ponad 7 sekund. Auto waży niecałe 1,8 t, więc nazwanie go zwinnym lisem będzie bardzo w punkt.
Kluczowe są tu jednak parametry związane z jazdą "eko". Producent podaje, że Renegade na prądzie będzie w stanie przejechać 43-44 km. Dokładnie to wyliczyli i mniej więcej pokrywa się to z rzeczywistością. Co prawda ja dobiłem tylko do niecałych 40 km, ale być może zdjęcie nogi z gazu w paru momentach poprawiłoby wynik. Podczas pomiaru jechałem w zwykłym miejskim stylu przez zakorkowaną Warszawę.
Naładowany Renegade to faktycznie pojazd, w którym przy pomiarze zużycia benzyny można przecierać oczy. Około 3 litrów w trybie hybrydowym nie powinno jednak budzić zaskoczenia. Komputer pokładowy pomoże wam śledzić te dane na bieżąco i pokaże, ile kilometrów udało się wykręcić przy elektrycznym wsparciu.
I tu dochodzimy do ściany. Słowo "naładowany" jest kluczowe w przypadku Renegade'a, ale też większości hybryd ładowanych z kabla. Przy pustej baterii jazda przestaje mieć jakikolwiek ekonomiczny sens, bo spalanie drastycznie idzie w górę. Trzeba się przyzwyczaić do granicy 8-10 litrów.
Jest jeszcze coś, co sprawia, że przy rozładowanej baterii zasięg tego Jeepa spada w oczach. Zbiornik paliwa ma pojemność 36,5 litra, więc można się tylko uśmiechnąć. Identyczną sytuację miałem podczas testu wspomnianego już Compassa.
W użytkowaniu prowadzi to wyłącznie do irytacji. Kręcąc się po mieście macie stacje pod ręką, można zjechać i zatankować w każdej chwili. W dłuższej trasie to już trochę absurd. Pozornie spore i uterenowione auto stawia w ten sposób pewne ograniczenia.
Wnioski są proste: hybrydowego Jeepa opłaca się ładować przy każdej możliwej okazji. W miejskim klimacie to może się sprawdzić. Ale niestety prawda jest brutalna – podczas przejazdów powyżej 50 km, kiedy wskaźnik z naładowaniem baterii spadnie praktycznie do zera, zostanie wyłącznie irytacja. Duży problem i jednocześnie błahostka, bo chodzi o jakieś 15 litrów więcej w baku. Użytkowanie tego auta byłoby wtedy zupełnie inne.
I tu jeszcze jedno połączenie absurdów. Ten Jeep z małym bakiem najlepiej sprawdził mi się... w 200-kilometrowej trasie. Nie w mieście, nie podczas parkowania w ciasnych uliczkach. Wyjechałem nim na ekspresówkę i poczułem się bardzo komfortowo. Wystarczające osiągi, fajna pozycja za kierownicą – da się to polubić.
Zjazd na polną drogę też dostarcza sporo frajdy. Ponad 20 cm prześwitu daje psychiczny komfort na nierównościach (byle nie przesadzić). To te momenty, kiedy można się przekonać, ile jest Jeepa w Jeepie. I jeśli naprawdę wymyślicie mu challenge w granicach rozsądku, to nie skapituluje na pierwszej górce.
Ile kosztuje hybrydowy Renegade? Ta słabsza wersja zaczyna się od 190 050 w opcji wyposażenia "Limited". Mocniejsza występuje wyłącznie w odmianie "Trailhawk" i jej ceny startują od 212 050 zł. Nie ma co ukrywać – sporo. Jeśli nie zależy wam bardzo na hybrydzie plug-in, to w wersji "miękkiej" hybrydy będzie sporo taniej – od niecałych 130 tys. zł. Tyle że tam będzie też o co najmniej 40 koni mechanicznych mniej.
Wszystko to brzmi tak, jakby Renegade mnie rozczarował. I rzeczywiście mam niedosyt, bo parę technicznych spraw położyło ogólne pozytywne wrażenie. Warto tu jednak wziąć w obronę Jeepa chociaż ze spalaniem, bo patrząc ogólnie, to szerszy problem na rynku w tym hybrydowym segmencie.
Gdybym miał wybierać, wbrew zielonej rewolucji, wziąłbym w pełni spalinowego Renegade'a o mocy 120 KM za niecałe 110 tys. zł w podstawie. Miałbym mniej mocy, ale zaoszczędziłbym kilkadziesiąt tysięcy złotych i nie miał wyrzutów sumienia, że jeśli nie podjadę pod ładowarkę, to cały ten układ przestaje mieć sens.
Uważam, że jeśli rozważać na poważnie jazdę bardziej "eko", lepiej od razu zaryzykować z nowym Jeepem Avengerem, dostępnym także jako pełny elektryk. Tam i wnętrze jest już bardziej współczesne. Taki wybór również wiąże się z ograniczeniami, ale przynajmniej nie będzie to już zabawa w elektromobilność na pół gwizdka.