Ilu lekarzy potrzebujemy w Polsce? Naczelna Izba Lekarska podaje zaskakujące dane

Beata Pieniążek-Osińska
14 maja 2024, 06:19 • 1 minuta czytania
Ciągle słyszymy, że lekarzy w Polsce jest za mało. Odpowiedź nie jest taka prosta. I tak, i nie. Faktycznie jest ich za mało w niewydolnym systemie ochrony zdrowia jaki funkcjonuje obecnie. Samorząd lekarski ostrzega jednak, że medycynę studiuje... za dużo osób! Lekarzy trzeba lepiej wykorzystać dając im narzędzia takie jak sztuczna inteligencja, ale też odciążyć np. od papierkowej roboty włączając do zespołu asystentów medycznych.
Skupiliśmy się na zwiększeniu liczby studentów kierunków lekarskich, ale źle funkcjonującego systemu ochrony zdrowia to nie naprawi. Magdalena Pasiewicz/East News

Naczelna Izba Lekarska ostrzega, że chociaż lekarzy obecnie jest w naszym kraju za mało, to medycynę studiuje już za dużo osób. W Polsce kształci się o 120 proc. więcej lekarzy niż 25 lat temu.


Obecne niedobory można i trzeba zmienić, ale drogą do tego nie powinno być - jak podkreślają przedstawiciele NIL - otwieranie "szkółek lekarskich", czyli nowych wydziałów lekarskich na uczelniach do tego nieprzygotowanych.

Chodzi o optymalne wykorzystanie lekarzy, których w systemie mamy poprzez odciążenie ich od papierkowej roboty i włączenie do zespołów np. asystentów medycznych, zapewnienie odpowiedniej liczby pielęgniarek, ale też wdrażanie nowych technologii medycznych.

Chodzi o to, aby lekarz mógł zająć się leczeniem pacjentów, a nie tracił czasu na administracyjne czynności.

NRL pracuje nad propozycjami zmian w ochronie zdrowia i jednym z najpilniejszych problemów jest rekordowo niskie zadowolenie pacjentów z tego, jak działa w Polsce system ochrony zdrowia.

Zbyt dużo przyszłych lekarzy

Jednym z elementów naprawy tego systemu jest zapewnieni odpowiedniej liczby lekarzy i umożliwienie im efektywnej pracy. Odpowiedniej, czyli jakiej?

Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, bo tu nie chodzi o proste zwiększenie ich liczby. Samorząd alarmuje, że uwolnienie kierunków lekarskich przez rząd PiS spowodowało otwarcie wydziałów lekarskich na uczelniach, które nie są do tego przygotowane.

Przedstawiciele NRL poddają w wątpliwość jakość kształcenia na tych uczelniach. Ponadto nikt do tej pory nie szacował ilu takich nowych medyków potrzebuje system. Z analizy Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że w Polsce kształci się o 120 proc. więcej lekarzy niż 25 lat temu.

Samorząd ostrzega, że chociaż obecnie lekarzy jest za mało, to kształcimy zbyt dużo studentów w tym kierunku, co może spowodować, że wielu z nich wyemigruje.

– W ostatnich latach liczba absolwentów kierunku lekarskiego wynosiła ok. 13 na 100 tys. mieszkańców, co jest wartością wyższą niż średnia OECD. Biorąc pod uwagę dalsze zwiększenie limitów przyjęć na studia medyczne w ostatnich latach, można oczekiwać, że osiągniemy jeden z najwyższych wskaźników w OECD, czyli 21 absolwentów na 100 tys. mieszkańców – zwraca uwagę Krzysztof Zdobylak, ekspert ds. transformacji w ochronie zdrowia z Centralnego Ośrodka Badań, Innowacji i Kształcenia NIL.

Może to oznaczać, że w przyszłości polskie uczelnie będą kształcić medyków na eksport. Bo według prognoz resortu zdrowia ok. 2028 r. w Polsce będzie przypadać 4,1 lekarza na 100 tys. mieszkańców. Obecna średnia to 3,6, a w zawodzie pracuje ok. 150 tys. medyków.

- Przy takim systemie, który jest dzisiaj, czyli przy tym, co my dzisiaj robimy jako lekarze, rzeczywiście jest nas za mało, a pielęgniarek jest jeszcze mniej. Kształcić lekarzy i pielęgniarki potrzeba, ale naszym zdaniem, w porównaniu do benchmarku i w stosunku do potrzeb systemu, wykształciliśmy już za dużo – przyznaje prezes NRL Łukasz Jankowski. Dlatego bardziej potrzebne są zmiany w systemie, aby zoptymalizować pracę medyków.

Zastrzega, że NIL zaczął analizy od porównania danych dot. polskich lekarzy do międzynarodowego benchmarku.

Bezpośrednie odnoszenie się do benchmarku liczby lekarzy na 1000 obywateli wymaga założenia, że system w Polsce w 2048 roku będzie równie efektywny jak systemy w innych krajach, uzupełniony zasobami kapitałowymi i osobowymi w innych zawodach medycznych, wykazywał dystrybucję geograficzną lekarzy jak w benchmarku, technologicznie na równi z krajami rozwiniętymi.

Dlatego eksperci NRL podkreślają, że nie należy koncentrować się na samej liczbie lekarzy.

Lekarze na eksport

Naczelna Izba Lekarska ostrzega, że kształcenie zbyt dużej liczby lekarzy spowoduje, że zaczną oni szukać pracy za granicą. Teraz co roku na wyjazd z kraju decyduje się ok. 900 lekarzy, ale większość to obcokrajowcy, którzy ukończyli studia na polskich uczelniach.

Medycy polskiego pochodzenia wyjeżdżają głównie do pracy w brytyjskich szpitalach. Chociaż widać też odpływ np. do Hiszpanii.

Inne zawody medyczne, czyli kompetencje w dobrych rękach

Lekarze obecnie w Polsce mają zbyt mało czasu na leczenia pacjentów, ponieważ muszą wykonywać inne czynności, m.in. administracyjne. Tu rozwiązaniem mogłoby być szersze włączenie innych zawodów medycznych.

– W niektórych państwach, które mają dobre systemy ochrony zdrowia, liczba innych profesjonalistów medycznych na jednego lekarza jest nawet trzykrotnie większa niż w Polsce – podkreśla Krzysztof Zdobylak.

Chodzi m.in. o opiekunów medycznych czy asystentów lekarza, którzy wykonują część pracy lekarzy m.in. uzupełnianie dokumentacji medycznej, wypisywanie recept czy skierowań. W Polsce takich pracowników nie zatrudnia się wielu, bo dyrektorzy placówek medycznych wciąż postrzegają ich w kategorii kosztów, a nie inwestycji w to, aby lekarz miał więcej czasu dla pacjentów.

Krzysztof Zdobylak przekonuje, że placówki, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, zyskują większą satysfakcję pacjenta, zadowolenie personelu medycznego, ale też oszczędności.

Nasza droga na skróty, poprzez zwiększenie absolwentów medycyny może więc okazać się drogą donikąd, bo zmiany wymaga cały system ochrony zdrowia.