Reklama.
Pani Ministra Mucha w dzisiejszej rozmowie w PR3 odniosła się do tematu pirotechniki na stadionach. Ministra odniosła się bardzo zdecydowanie dając odpór i przy tej okazji odsłaniając całą przebiegłą strategię elementu stadionowego, która stoi za pomysłem z przywróceniem dymu. Nie od parady, a przynajmniej nie tylko, Ministra jest ministrą. Nie trzeba bowiem znać się na sporcie (akurat nie wiedziała nic o dzisiejszych wydarzeniach sportowych z udziałem Polaków), ważne, żeby być umysłowo sprawnym i – gdy zachodzi sytuacja – to dać odpór. Żadnych dymów nie będzie - mówiła Ministra – dążymy do tego, żeby na danym krześle na trybunie siedział dany Kowalski, wtedy możemy go zidentyfikować. A jak będą dymy, to nic nie będzie widać i danego Kowalskiego zidentyfikować się nie da, i nie wiadomo co jeszcze może się za tym dymem na trybunie dziać.
To przenikliwe rozumowanie zakłada, że Kowalski przez dwie godziny na stadionie ma zamiar oglądać dym. To działa w obie strony: jak nie widać Kowalskiego, to Kowalski też nie widzi, między innymi tych biegających z piłką.