Anulowanie 108 000 lotów w ciągu 8 dni. Zamknięcie przestrzeni powietrznej nad terytoriami dwudziestu europejskich krajów. Setki tysięcy pasażerów bezradnie koczujących na lotniskach. Na wawelski pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej, mający miejsce 18 kwietnia 2010 roku nie docierają m.in. Barack Obama, Nicolas Sarkozy, Angela Merkel oraz delegacje z Indii, Korei Południowej, Meksyku, Pakistanu i Nowej Zelandii. Kryzys w lotniczym eksporcie i imporcie kwiatów, owoców, leków, sprzętu elektronicznego i komputerowego. Straty poniesione przez linie lotnicze sięgnęły wysokości 1.3 miliarda euro. Mijają dwa lata od erupcji islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull, która na ponad tydzień pogrążyła w impasie europejski transport lotniczy i pasażerski. Tymczasem żądni sensacji dziennikarze zastanawiają się, czy w tym roku dojdzie do kolejnej erupcji wulkanicznej na Islandii.
Faktycznie erupcja wulkanu Eyjafjallajökull rozpoczęła się 21 marca 2010 roku i początkowo miała niegroźny charakter hawajski z malowniczymi fontannami bazaltowej lawy, a co za tym idzie stała się nie lada atrakcją turystyczną na Islandii. 13 kwietnia miała miejsce faza eksplozywna erupcji Eyjafjallajökull generująca olbrzymie chmury popiołu sięgające w połowie kwietnia wysokości 7-9 km. Szerzej o wybuchu podlodowcowego wulkanu pisałem tutaj:
Jeszcze zanim stanęły lotniska i samoloty brytyjski fotograf James Appleton udał się na Islandię, aby sfotografować efuzję lawy. Na miejsce dotarł na początku kwietnia przed zamknięciem wulkanu dla ciekawskich. Cztery noce spędził w chatce, która mieściła się w odległości zaledwie jednego kilometra od tryskającej lawą szczeliny Fimmvörduháls. Drugiego dnia pobytu na Eyjafjallajökull udało mu się uchwycić dwa różnorodne źródła światła: erupcję lawy oraz północną zorzę polarną (Aurora Borealis), co stało się zaczynem do powstania kilkunastu urzekających fotografii.