Reklama.
Partia rządząca urządziła blitzkrieg – wojnę błyskawiczną z III RP. W ciągu paru zaledwie tygodni prezes Kaczyński i jego żołnierze (rząd, prezydent, parlamentarzyści) rozprawił się z sądem konstytucyjnym, służbą cywilną, mediami publicznymi, prokuraturą.
Co na to Sojusz Lewicy Demokratycznej? Przecież SdRP (poprzednik SLD) był głównym architektem jeszcze obowiązującego ustroju Polski. Głównym autorem Konstytucji z 1997 roku był Aleksander Kwaśniewski, który do objęcia prezydentury był przewodniczącym Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, a następnie wraz z SdRP stanowczo lobbował za przyjęciem Konstytucji w referendum (przeciw była prawica z Marianem Krzaklewskim na czele). Teraz głos Sojuszu w sprawie łamania Konstytucji, a de facto wygaszania jej obowiązywania ustawami, jest słabowity, a w każdym razie niejednoznaczny. Leszek Miller o „ulicznych” obrońcach Konstytucji z KOD mówi, że ich nie popiera bo widzi w KOD "sporo hipokryzji i fałszu". Szef SLD staje na stanowisku, że skoro PiS wygrał wybory, to może „realizować swoje projekty”. Postawa wielu innych liderów i działaczy SLD względem antyrządowego ruchu jest na zasadzie „jestem za, a nawet przeciw”. Ludzie SLD zdają się mówić, że KOD sam w sobie jest ok, ale nie podoba im się, że widzą tam obrońców neoliberalnego systemu z PO i Nowoczesnej. Podkreślają, że dla lewicy ma być najważniejszy interes pracowników, ubogich, transformacyjnie wykluczonych. Na manifestacjach widzą natomiast głównie wielkomiejską klasę średnią, czyli - jakby to powiedziała Beata Kempa - „syte koty”. W bardzo podobnym tonie wypowiedziała się też partia Razem. „Razemici” uważają, że mamy obecnie w Polsce starcie dwóch prawic i oni – jako jedyna wiarygodna lewica – się w ten spór nie będą mieszać. SLD oraz Razem instytucjonalnie i oficjalnie (jako partie) Komitetu Obrony Demokracji nie popierają, bo po pierwsze od obrony Trybunału Konstytucyjnego jest dla lewicy ważniejsza budowa państwa socjalnego, a po drugie mają swoje ważne sprawy wewnętrzne – SLD wybiera nowego przewodniczącego, a Razem buduje struktury, pracuje oddolnie i planuje jak wydać 14-milionową dotację.
Jako człowiek lewicy z takim postawieniem sprawy przez lewicę się głęboko nie zgadzam.
Na KODzie i pod Amazonem
Po pierwsze, lewica naprawdę nie musi być jednozadaniowa i jednowymiarowa. Nie musi wybierać pomiędzy postulatami socjalnymi, a obroną Konstytucji, Trybunału Konstytucyjnego, urzędników służby cywilnej. To nie jest alternatywa, to da się połączyć. Lewica z powodzeniem może otworzyć kilka frontów, angażować się na wielu płaszczyznach. Tym bardziej, że jest opozycją pozaparlamentarną i nie pozostało jej nic innego, jak wyjście na ulicę. A tam właśnie są teraz obrońcy Konstytucji. Lewica na sztandarach ma – lub powinna mieć – wolność i równość. Co to za wolność bez wolnych mediów, niezawisłych sędziów, niezależnych prokuratorów i urzędników? Co to za równość bez równoważnego trójpodziału władzy i sądu konstytucyjnego, który o konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej i równouprawnienia cyklicznie się upomina (ostatnio przy okazji zakwestionowania za niskiej kwoty wolnej od podatku)? Co prawda zgadzam się z tezą Guya Standinga, że głodny obywatel nie korzysta z praw obywatelskich, bo jest zajęty gonieniem za chlebem, ale nie uważam, żeby walka z prekaryzacją wykluczała walkę o demokratyczne standardy. Bo to, że prekarzyści nie są w pełni udziałowcami demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego, wcale nie oznacza, że takiej demokracji liberalnej nie chcą i można ją porzucić. Przecież jak uda się wydostać ze stanu niepewności (i zasilić szeregi salariatu, klasy średniej, lemingstanu – jak zwał tak zwał), to chętniej korzysta się z praw i wolności obywatelskich. Nie przyjmuje zatem argumentu związkowców i niektórych działaczy lewicowych, że zamiast zaangażowania w Komitet Obrony Demokracji, idź lepiej na pikietę w obronie kierowców Polskiego Busa lub pracowników Amazona. Lewica powinna być i na KODzie i pod Amazonem.
O co lewicy chodzi?
Po drugie, żadna partia nie może w dzisiejszych obrazkowo-tabloidowych czasach przedstawiać tak niejasnego przekazu. Nie może być tak, że na pikiecie w bronie Trybunału Konstytucyjnego słyszę, że „przecież Wy jesteście przeciw TK i popieracie PiS”. Od partii politycznej wymagam stanowczego stanowiska w deseń: popieramy społeczny ruch KOD grupujący oburzonych i sprzeciwiających się działaniom władzy zmierzających do rozmontowania demokratycznego państwa prawnego, które urzeczywistnia Konstytucja z 1997 roku; nie chcemy upolitycznienia ruchu społecznego KOD; jesteśmy przeciwko działaniom władzy wymierzonym w niezawisłość sędziowską, niezależność prokuratury, profesjonalność i apolityczność służby cywilnej etc. Ponadto, dywagowanie o wyższości walki z nierównościami nad zaangażowaniem w obronę – dajmy na to – zasady trójpodziału władzy ostatecznie wygląda na przyjęcie narracji PiS, czyli: zmanipulowane przez liberalne media „syte koty” wyszły na ulicę w obronie status quo, bo tylko oni na tym status quo korzystają. Brak kategorycznego komunikatu lewicy w odczuciu społecznym jest równy popieraniu partii rządzącej.
"Złej baletnicy..."
Po trzecie, co Ci szanowna i nieodżałowana Lewico przeszkadza uczestnictwo platformersów i polityków Nowoczesnej w manifestacjach KODu? Czy oni te zgromadzenia publiczne organizują? Nie. Czy grają tam pierwsze skrzypce? Nie. Gra je Kijowski i jego regionalni koordynatorzy (np. wrocławski koordynator Michał Korczak twardą ręką zarządza przebiegiem manifestacji, dbając o pluralizm i o to, żeby nikogo personalnie – w tym ludzi władzy – nie obrażać). Chcecie zabronić politykom przychodzić na manifestacje? To absurd. Więc – po raz kolejny – nie przejmujcie narracji PiSu, że KOD to przybudówka PO i Nowoczesnej, bo można tam spotkać Petru i Schetynę.
Zadaniem SLD powinna być również (obok walki o prawa socjalne) stanowcza obrona praw i wolności obywatelskich, demokratycznych reguł i fundamentów konstytucyjnych, które m. in. usypało to właśnie środowisko polityczne. Apel ten kieruje też do partii Razem. Wiecie przecież, że wykluczonym można być również ze względu wyznanie, narodowość, orientacje seksualną. Gdy władza zechce ustawami te wykluczenia i dyskryminację pogłębić, a nie będzie sprawnego i niezależnego Trybunału Konstytucyjnego, nie będzie komu się tym ustawom przeciwstawić.
Artykuł ukazał się w tygodniku "Przegląd" z dnia 11.01.2016 r.