Zaczęło się bardzo niewinnie: od rozmowy z trzynastolatką o jej planach na weekend. Okazało się, że ma prywatne korepetycje, ponieważ przygotowuje się do testu predyspozycji językowych. Zdziwiłam się, bo dla mnie predyspozycje i zdolności to coś co się ma bez względu na naukę szkolną, a może nawet wbrew niej. Zaczęłam szperać, czytać i dochodzić do tego, co tak naprawdę jest sprawdzane testem, który rozwiązują przyszli gimnazjaliści chcący uczyć się w klasach dwujęzycznych. Rozmawiałam i korespondowałam ze specjalistami. Zadałam sporo pytań, ale nie na wszystkie dostałam odpowiedzi. Wnioski, do których doszłam bardzo mnie zaskoczyły i zaniepokoiły.
2. Może się zdarzyć, że uczeń dostaje się do klasy dwujęzycznej nie dlatego, że faktycznie ma szczególne predyspozycje do nauki języków obcych, ale dlatego, że korepetytor nauczył go jak zdać egzamin. Już od pierwszego dnia nauki musi się skonfrontować ze szczególnymi wymaganiami i ogromnym obciążeniem (blisko 40 godzin lekcji tygodniowo!). Tym samym narażony będzie na zwiększony poziom stresu i porażkę, których by nie było w zwyczajnej klasie, nawet z poszerzonym programem nauczania języka obcego. W efekcie może dochodzić do zaburzenia samooceny, poczucia niskiej wartości, a często niespełnienia pokładanych przez rodziców oczekiwań. A może jest tak, ze rolą mądrego rodzica jest podążanie za dzieckiem, bycie jego mentorem i wspieranie w odkrywaniu siebie i swojego miejsca w życiu?
3. Dlaczego codzienność szkolna nie prowokuje do odkrywania swoich predyspozycji i uzdolnień? Czy potrzebne są aż korepetycje, żeby zacząć bawić się w łamigłówki, gry logiczne i samodzielne myślenie?
4. Zastanawia mnie też etyczny kontekst tej sytuacji. Liczni nauczyciele pełniący funkcje korepetytorów, ćwiczący z uczniami tygodniami zadania bardzo podobne do tych, które będą na egzaminie. Są oczywiście wynajdywani przez zatroskanych przyszłością własnych dzieci rodziców. Co pokazują i korepetytorzy i rodzice w tej sytuacji dzieciom? Jakie to są postawy i wartości? Osiągania celów życiowych za wszelką celę? Posługiwania się wytrychami w osiąganiu zamierzonych celów życiowych?
5. Dzieciom załatwiamy korepetytorów, ćwiczymy w nieskończoność zadania, które mają ułatwić zdanie testów. Kto załatwi za kilkanaście lat tym samym dzieciom korepetycje z poszukiwania pracy i samodzielnego życia?
6. Może i tutaj sprawdza się stare powiedzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze? Są sytuacje, gdy ten sam podmiot przygotowuje testy, z których korzysta szkoła i jednocześnie sprzedaje rodzicom testy do przygotowania ich dzieci. Doceniam przedsiębiorczość, ale czy to jest etyczne?
