Reklama.
Dwa powyższe zdania można by uznać za złośliwość opozycji, gdyby nie poniższe fakty.
Minister Finansów powtarza slogany z kampanii wyborczej o uszczelnianiu systemu podatkowego, gdy w tym samym czasie Premier Morawiecki, z przytupem odpalając swój Plan, mówi o ulgach podatkowych na B+R i angażowaniu kapitału polskich przedsiębiorców. Oczywiście można utrzymywać, że jedno drugiemu nie przeszkadza, ale zapytajcie praktyków, tzn. przedsiębiorców i przedstawicieli administracji podatkowej, czy nie widzą tu sprzeczności. Uszczelnianie systemu to zawsze(!) więcej kontroli, a często także rezygnacja z określonych ulg i przywilejów. Tymczasem trudno mówić na poważnie o aktywizowaniu kapitału bez dodatkowych ulg lub przynajmniej ułatwień, a więc mniejszej biurokracji! Problem w tym, że chociaż ponad 90% firm uczciwie wykorzysta sprzyjające rozwojowi zmiany, to niestety, wykorzystają je także oszuści. Przerabialiśmy to kilka lat temu, gdy rząd Platformy Obywatelskiej wydłużył okres zapłaty należnego VAT, skracając jednocześnie czas na zwrot podatku od towarów i usług. Także wtedy, gdy zlikwidowaliśmy 30% sankcję za błędy w deklaracji VAT. Przecież zrobiliśmy to, by stworzyć lepsze warunki dla biznesu, dla naszych rodzimych MiŚ-ów, żeby pobudzić gospodarkę, ale właśnie wtedy luka w VAT powiększyła się. Tak to już jest, dlatego rząd wysyłający sprzeczne sygnały z dwóch najważniejszych (dla gospodarki) ministerstw, mówiący jednocześnie o nadzwyczajnej współpracy między resortami, koniecznej dla wdrożenia Planu Morawieckiego, jest co najwyżej śmieszny.
Dość zabawnie brzmi także dwugłos obu panów, gdy jeden z nich - minister Szałamacha - nawołuje do wydawania pieniędzy, bo liczy na zyski z VAT z programu 500+, który ma wygenerować wyższą konsumpcję, a drugi - Premier Morawiecki - namawia Polaków do oszczędzania, najlepiej długoterminowego, bo to dobre dla akcji kredytowej a i na emeryturze dzięki temu będzie lżej.
Chyba, że to nie chaos, tylko hipokryzja. Hipokryzja, z którą mieliśmy do czynienia w przypadku 500+. Bo przecież już w kampnii wyborczej istniały dwa przekazy: jeden głośny na wiecach, w spotach, debatach i drugi - cichutki, drobnym druczkiem zapisany w programie PiS. Czy to nie jest obłuda i zakłamanie?
Niestety przykładów takiej postawy mamy w PiSie więcej. I wcale nie myślę o Trybunale Konstytucyjnym, służbie cywilnej, prokuraturze, inwigilacji obywateli i tym wszystkim, co dla całego świata jest jednoznacznym łamaniem demokracji. Przejawem zakłamania są także dwa nowe podatki wymyślone przez PiS. Oba wprowadzane pod dumnym hasłem obrony polskich przedsiębiorców, a nawet repolonizacji banków. Efekt? Podatek bankowy zapłacili i jeszcze zapłacą klienci, a także największy polski bank, największy polski ubezpieczyciel, a nawet polska spółka energetyczna, której właścicielem jest Skarb Państwa czyli my-podatnicy. Jeśli to nie jest obłuda, to zostaje tylko kompletny brak umiejętności rządzenia. Trudno powiedzieć, co gorsze.
O podatku "od hipermarketów" (kto dziś pamięta, że taki był marketingowy chwyt w kampanii?) nawet nie warto pisać, bo nie jest ani od hipermarketów, ani od zagranicznych sieci, a donośny krzyk polskich handlowców, w tym księgarzy (!) słychać w całej Polsce. Na szczęście w tym przypadku mamy do czynienia z hipokryzją i chaosem jednocześnie, więc jest szansa, że podatku od handlu nie będzie w ogóle, bo resort Premiera Morawieckiego, jak rozumiem, w imię ścisłej współpracy resortów, nie zostawił na projekcie Ministra Finansów suchej nitki.
Chaos bywa więc zbawienny. Gorzej z hipokryzją.
Ciekawe, czy ustawy Prezydenta Andrzeja Dudy o kwocie wolnej, obniżeniu wieku emerytalnego i kredytach w walucie obcej także padną ofiarą chaosu w drużynie PiS? Bo przecież niemożliwe, żeby Prezydent był hipokrytą?