Reklama.
A jest, bo w przeciwnym razie nie poświęcono by jej aż ośmiu artykułów Konstytucji RP! Także Regulamin Sejmu traktuje budżet w sposób wyjątkowy. Przykład? Są tylko dwie ustawy, wobec których nie można zgłosić wniosku formalnego o zamknięcie dyskusji podczas debaty nad nimi: Konstytucja i budżet. To chyba wystarczający dowód na to, że ustawodawca nadaje ustawie budżetowej wyjątkową wagę.
Przez lata całe nikomu nie przyszło do głowy podważanie tego, bo naprawdę ważne jest, komu i na co rząd rozdaje pieniądze podatników. Dlatego właśnie proces legislacyjny ustawy budżetowej musi być całkowicie transparentny.
Dlaczego zatem PiS zdecydował przeprowadzić III czytanie ustawy budżetowej na rok 2017 w sposób budzący tyle wątpliwości, a wręcz urągający standardom demokracji parlamentarnej? I niech nas nie zwiedzie kłamliwe tłumaczenie Kaczyńskiego, który, oprócz "kanapkowego puczu", wymyślił także hasło tej "rewolty". Otóż, wg Kaczyńskiego, opozycja chciała krzyczeć: "kryzys państwa, bo nie ma budżetu". Na jakiej podstawie Prezes PiS uznał, że opozycja nie zna Konstytucji? Sądzi według siebie, czy kontynuuje zasadę Kurskiego, że "ciemny lud wszystko kupi"?
Przecież, zgodnie z ustawą zasadniczą, Sejm ma czas do końca stycznia na przesłanie budżetu do Prezydenta. Co więcej, gdyby ustawa nie trafiła do tego czasu na biurko Prezydenta, ten może, ale nie musi(!), podjąć decyzję o rozwiązaniu Sejmu. Czy Kaczyński chce komuś wmówić, że A. Duda podjąłby taką decyzję bez jego zgody?! Komu? Bo nawet dziecko w to nie uwierzy!
Tak więc rząd może, zgodnie z Konstytucją, realizować wszystkie zadania wynikające z projektu ustawy budżetowej przyjętego przez Radę Ministrów, a nieprzyjęcie budżetu przez Sejm w niczym nie przeszkadza. I nie ma tu żadnej daty granicznej, mówi o tym wyraźnie art. 219 Konstytucji. Tak więc wmawianie opinii publicznej przez Marszałka Terleckiego, że nie można by realizować programu 500+, to tylko kolejne z pisowskich kłamstw.
O tym, że to Marszałek Kuchciński swoim nieodpowiedzialnym, niekompetentnym i zwyczajnie partyjniackim zachowaniem odpowiada za kryzys parlamentarny wiedzą wszyscy, łącznie z PiSem, więc krótko tylko przypomnę, które przepisy złamał Marszałek Sejmu.
Brutalnie łamiąc art. 175 Regulaminu Sejmu, wywołał zdecydowany sprzeciw całej opozycji i to była praprzyczyna wszystkiego. Następnie zamiast wycofać się z ewidentnego błędu, co umożliwiało mu posiedzenie Komisji Regulaminowej, brnął dalej, łamiąc kolejne artykuły już nie tylko Regulaminu, ale także Konstytucji! Złamał art. 50, 172, 184 Regulaminu Sejmu oraz art. 61 i 104 Konstytucji RP.
I właściwie po co? Bo żadnych ważnych przyczyn (co wykazałam wcześniej) nie było. Żeby postawić na swoim? Żeby pokazać, kto tu rządzi? Czy żeby uniknąć dyskusji przy kolejnych poprawkach do budżetu, podczas których posłowie mogliby obnażyć słabości budżetu na 2017 rok? Słabości tak wielkie, że Premier Morawiecki musiałby wreszcie wyjaśnić, dlaczego zamiast dbać o rozwój Polski w 2016 i 2017 roku, za co odpowiada osobiście, plecie androny o Wielkiej Polsce za lat 20, uznając jednocześnie, że PKB to nieistotny bożek elit III RP. Swoją drogą ciekawe, jakimi innymi wskaźnikami, nieznanymi dotąd ekonomii, M. Morawiecki chce opisać tę polską wielkość?
Mam niestety złe wiadomości dla Ministra Finansów i Ministra Rozwoju. Ponieważ nie opublikował jeszcze swojej nowatorskiej teorii ekonomicznej, nieświadomi swojej niewiedzy inwestorzy będą kierować się tym, czym kierują się od wieków, tzn. zaufaniem do państwa, w którym chcą ulokować swoje pieniądze, obojętnie czy w naszych obligacjach, czy w budowanych u nas firmach. A ufać można tylko takiemu państwu, które stoi na straży praworządności, czyli przestrzegania prawa przez wszystkich obywateli, także przez Marszałka Sejmu! Dlatego właśnie przegłosowanie ustawy budżetowej zgodnie z prawem ma ogromne znaczenie dla inwestycji, które są koniecznym warunkiem rozwoju Polski, a w konsekwencji jej przyszłej wielkości.