Kadr z kongresu ateistycznego w Pradze. Użyty swego czasu przeze mnie w NaTemat
Kadr z kongresu ateistycznego w Pradze. Użyty swego czasu przeze mnie w NaTemat własne
Reklama.
Swego czasu byłem uczestnikiem pierwszego kongresu ateistycznego w czeskiej Pradze. W normalnych warunkach Czesi nie mieli potrzeby tworzenia stowarzyszeń ateistycznych. Nasi południowi sąsiedzi to kraj wybitnie ateistyczny, w zwyczajnych okolicznościach nie mają zatem potrzeby, aby gromadzić się pod szyldem ateizmu.
Głównym impulsem, który zainicjował pierwszy kongres ateistyczny w Czechach, była działalność przewodniczącego Czeskiej Rady Muzułmanów. Otóż wystąpił on o prawo do nauczania islamu w szkołach. Jednocześnie powstały wytyczne dla przyszłych uczniów i nauczycieli. Czescy ateiści zaktywizowali się, gdy dowiedzieli się, że owe wytyczne przewidują kary cielesne dla nie dość gorliwych religijnie uczniów, zaś za dowód braku religijnej gorliwości wychowanków uznano na przykład kolegowanie się z niemuzułmanami.
logo
Kadr z pierwszego kongresu czeskich ateistów, który użyłem w tamtym czasie do artykułu dla NaTemat Własne
Czeski kongres ateistyczny odbył się ponad trzy lata temu. Sądząc po postawach Czechów wobec kryzysu migracyjnego, lęk i protest wobec świata islamu w społeczeństwie czeskim nie wygasły. Do podobnych wniosków co Czesi dochodzi coraz bardziej rosnąca grupa mieszkańców Unii Europejskiej. Czy możemy nazwać tych ludzi rasistami, islamofobami, osobami pozbawionymi empatii?
To nie takie proste. Wydaje mi się, że jednym ze źródeł kryzysu migracyjnego i konfliktów z nim związanych jest naiwnie humanistyczne przekonanie, że wszyscy ludzie są niemal tacy sami jeśli chodzi o empatię wobec innych, również tych, którzy nie podzielają ich wierzeń religijnych i obyczajowych.
Kolejne wydarzania wokół kryzysu migracyjnego pokazują, że w wielu wypadkach jest inaczej. W przypadku znaczącej grupy przyjeżdżających do nas muzułmanów działa mocno wyobraźnia religijno – plemienna, dzieląca świat na swoich i obcych. O ile w obrębie opartej o te same przekonania wspólnoty jest w tym modelu życia społecznego wiele miejsca na lojalność, na wspieranie się w trudnych chwilach, na przyjaźń i serdeczność, o tyle osoby spoza plemienia i „jedynie słusznej wiary” są czasem traktowane wręcz przedmiotowo, jakby nie były ludźmi.
Przykładem na to były zbiorowe gwałty i molestowania przeprowadzone przez niektórych muzułmanów w sylwestrową noc w Niemczech. Albo zdarzające się przypadki wypchnięcia za burtę innowierców przez dominującą w barce grupę muzułmanów. W normalnych warunkach naprawdę ciężko zrozumieć przemoc wśród ludzi, którzy są niejako braćmi i siostrami w niedoli. A jednak! Przedłużeniem tej przemocy są liczne walki w ośrodkach dla uchodźców, gdzie wspólna misja uratowania życia, czy też statusu ekonomiczno - społecznego ustępuje religijno – plemiennej nienawiści.
Wydaje mi się, że zachodzi tu zupełnie inny typ empatii od tej, którą posiadają żyjący w XXI wieku Europejczycy. Empatia wielu muzułmanów osadzona jest silnie w religijnej ortodoksji i przynależności do danej kultury. Często życie czy dobrostan drugiego człowieka są mniej istotne od religijnych gestów, praw i symboli, oraz od plemienno – klanowych elementów tożsamości. Nasi przodkowie też tacy byli, ale zaczęło się to zmieniać dwieście lat temu. Późniejszy rozkwit nacjonalizmów, z kulminacją w postaci nazizmu, był zapewne swego rodzaju reakcją na mentalną rewolucję Europejczyków. Ta nacjonalistyczno – plemienna reakcja w Europie ostatecznie przegrała, pozostawiając po sobie miliony ofiar i wielu ludzi, którzy postanowili już nigdy więcej nie dopuścić do czegoś podobnego.
Niektóre narody Europy, takie jak Niemcy, od kilkudziesięciu lat pracują nad tym, aby ich mentalność była rzeczywiście wolna od uprzedzeń na tle rasowych i kulturowym. Jest to ważne, szlachetne i potrzebne, ale ma też swoją ciemną stronę. Wydaje mi się, że wielu europejskich humanistów stało się bezbronnymi wobec osób, które mają bardziej staromodne spojrzenie na świat i w wielu sytuacjach przedkładają przynależność religijną, klanową i plemienną ponad prawa jednostki.
Śledząc kryzys migracyjny i coraz trudniejszą sytuację społeczno – polityczną w Europie mam wrażenie, że potrzeba wielu śmiałych decyzji, aby nie nastąpiła katastrofa polegająca na stałym i znacznym wzroście przemocy w codziennym życiu mieszkańców Europy, na upadku zaufania do władz, policji i instytucji państwowych, oraz do elit kulturalnych, politycznych i medialnych.
Jedną z tych śmiałych decyzji powinno być uświadomienie sobie, że jednak kultura mocno wpływa na poziom i rodzaj empatii okazywanej przez daną grupę obcym, jak i członkom grupy. Komuś silnie zideologizowanemu takie rozróżnienie może kojarzyć się z rasizmem. Nie powinien to być jednak rasizm, ale rzetelna próba uczciwego odpowiedzenia sobie na naprawdę trudne pytania, oraz odważnego przeanalizowania zjawisk związanych z kryzysem migracyjnym.
Mogę podać przykłady takich pytań:
1. Czy osoba wychowywana 20 i więcej lat w kulturze, gdzie za bluźnierstwo karze się śmiercią jest w stanie zaakceptować fakt, że prawa danej istoty ludzkiej stoją ponad jej religią?
2. Czy możliwa jest edukacja odwracająca u dorosłej osoby wpływ kultury w jakiej się dorastało?
3. Skoro dla danej osoby najważniejszym elementem tożsamości jest przynależność religijna, jak można tę osobę przekonać do innych wartości?
4. Czy można odmienić stosunek do kobiety, jaki wyniosło się z domu, z sąsiedztwa, z całej edukacji i z nakazów religijnych?
5. Czy można (i trzeba) zmienić definicję kobiecego ciała, tak aby nie wzbudzało ono agresji, nie było traktowane jako „szatańskie kuszenie” etc.? Czy można nauczyć większość muzułmańskich mężczyzn, że pożądanie to ich problem, a nie tej, czy innej „kusicielki”?
6. Jak nauczyć sceptycyzmu i krytycyzmu wobec religii osobę, która traktuje jakąkolwiek krytykę religii jako największe tabu?
7. Czy istnieją lepsze i gorsze kultury, lepsze i gorsze idee, lepsze i gorsze religie? Skoro tak, to wygląda na to, że mamy prawo narzucać swoją kulturę przedstawicielom kultury generującej więcej przemocy i niesprawiedliwości. Jeśli nie, to dlaczego u nas jest mniej przemocy i pogardy dla słabszych niż w niektórych innych kulturach?
8. Czy, jeśli edukacja do naszej kultury jest możliwa i zalecana, mamy rzeczywiście środki na wyedukowanie setek tysięcy osób które do tego lubią trzymać się razem?
Takich pytań można mnożyć setki. Ale powinniśmy je sobie zadawać, zwłaszcza, gdy chcemy zachować jakikolwiek stopień otwartości wobec świata islamu. Te pytania są trudne, osobom nawykłym do idealistycznego sposobu myślenia mogą się wydać rasistowskie. Z kolei prawdziwym rasistom takie pytania nie są potrzebne, gdyż mają wrażenie, iż znają wszystkie odpowiedzi.
Pewną nadzieję daje fakt, iż są osoby, które wyrastają z najgorszych elementów kultury islamskiej, zachowując tylko te lepsze. Ta nadzieja jest dość wątła przez to, że takich osób jest obecnie mniej, niż radykalizujących się muzułmanów. Ale być może spokojna analiza zjawisk asymilacji i radykalizacji dałaby pożyteczną wiedzę na przyszłość.
Odmienny kulturowo i moim zdaniem gorszy rodzaj empatii rodem ze świata islamu to jeden problem. Drugim problemem są samonienawidzący się mieszkańcy Zachodu. Wciąż pokutuje silnie powtarzane przekonanie, że to my jesteśmy wszystkiemu winni. Że wciąż trwa neokoloniazm, w związku z czym skolonizowani przez nas ludzie mają prawo do większej agresji niż my i należy patrzeć na ich poczynania znacznie życzliwiej, niż na przemoc naszego autorstwa.
Ja uważam, że tak naprawdę kolonializm już się dawno skończył. Nie był zresztą jedynie tworem naszej cywilizacji. Jeszcze przed Kolumbem ogromna część znanego świata (poza Australią i Amerykami) była skolonizowana przez islam. Jeśli ktoś wątpi, czy kolonializm rzeczywiście się skończył, łatwiej znajdzie w dzisiejszych czasach kolonialne podboje muzułmanów niż ludzi Zachodu. Dotyczy to zwłaszcza Środkowej Afryki, gdzie fala działających w imię islamu zdobywców posuwa się w dół. Oczywiście chrześcijaństwo zachodnie nadal ma swoich misjonarzy, ale jednak ciężko nazwać ich bezwzględnymi zdobywcami, tak jak śmiało można określić na przykład organizację Boko Haram.
Jeśli Zachód w jakikolwiek sposób kolonizuje obecnie świat, to głównie dzięki odkryciom nauki i techniki. Samochód, samolot, komputer i choćby odkurzacz to zachodnie wynalazki. Ale nie sądzę, aby ktokolwiek był siłą zmuszany do ich używania.
Dlatego wydaje mi się, że powinniśmy myśleć trzeźwo. Z jednej strony rozwijać zdobycze humanizmu w naszej etyce i z pewnością nie nawoływać, jak profesor Wolniewicz, do zatapiania barek z uchodźcami. Z drugiej jednak strony nie możemy zakładać naiwnie, że ludzie wychowani w cieniu religijno – symbolicznego okrucieństwa (wiele krajów muzułmańskich skazuje na śmierć za odejście od islamu!), w swej większości sami z siebie przerzucą się na nasze standardy etyczne. No i nie powinniśmy, moim zdaniem, bać się wartościować. Ja uważam, że standardy etyczne obowiązujące w prawodawstwie i życiu społecznych Holandii, Czech czy Polski są znacząco lepsze od tych, z jakimi mamy do czynienia w Arabii Saudyjskiej, w Pakistanie, a nawet w najbardziej liberalnej Tunezji. Być może nie mam racji, ale trzeba choć próbować o tym szczerze rozmawiać.

Ps.: Jeśli zainteresowała Was możliwość dyskusji na temat islamu i jego wpływu na naszą cywilizację, polecam Wam kilka materiałów z RacjonalistaTV