Reklama.
Od wielu miesięcy w unijnej tematyce dominują niemal niepodzielnie uchodźcy i ludzie podszywający się pod uchodźców. Choć dzieje się wiele ważniejszych spraw. Na przykład wciąż trwa napięcie między Rosją a Ukrainą. Wciąż budowany jest traktat o wolnym handlu atlantyckim TTIP, mocno oprotestowywany przez radykalnie lewicowych aktywistów i słabo promowany przez zwolenników dążenia do gospodarczej unii atlantyckiej. Unia Europejska wciąż nie ma wspólnej i skutecznej armii, zaś niektóre kraje członkowskie w obliczu zagrożeń takich jak Rosja, czy pączkujące konflikty na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce... rozbrajają się. Pojawia się prosta refleksja – czy kraj, który rozbraja się w obliczu tak napiętej sytuacji geopolitycznej nie powinien być ostrzej krytykowany przez władze UE niż kraj, który nie chce przyjmować muzułmańskich migrantów? Obecna sytuacja jest tak dziwna, tak jednotematycznie zafiksowana, że nikt nie zadaje takich pytań, nikt nie tworzy takich porównań, które być może głupie nie są.
Rozumiem, jako obywatel UE, że nie możemy się całkowicie zamknąć na osoby ratujące swoje życie przed wojną. Ale nie rozumiem na przykład, dlaczego Mogherini naciskała wczoraj Turcję, aby wpuściła 35 tysięcy rebeliantów uciekających przed Rosją i Asadem. Rozumiałbym to lepiej, gdyby Mogherini przedstawiła światu, kim są ci uciekinierzy. Czy znów mamy do czynienia z gromadą młodych mężczyzn w wieku poborowym, czy też są to całe rodziny, całe wioski zwykłych ludzi. Rozumiałbym to też lepiej, gdyby wyjaśniono mi, dlaczego ci ludzie muszą uciekać przed Asadem – czy to są cywile, czy byli żołnierze, jeśli żołnierze, to czy nie z ISIS? Bo jeśli z ISIS to jednak Turcja ma rację. A Mogherini nie. Tym niemniej mamy do czynienia tylko z liczbą – 35 000. Ale kogo 35 000?
Rozumiem, jako obywatel UE, że Angela Merkel pierwotnie chciała pomóc Włochom, które nie dawały sobie rady z ilością przebywających na ich terenie uchodźców i imigrantów. Nie rozumiem, dlaczego równolegle do akcji odciążania Włoch nie została wprowadzona akcja skutecznej kontroli granic włoskich. Nie rozumiem, dlaczego Niemcy przyjęły uchodźców również w imieniu innych krajów UE. Powinni powiedzieć na przykład – przyjmiemy 250 tysięcy i tyle przyjąć. Nie powinni byli mówić – przyjmiemy wszystkich a później rozdzielimy ich pomiędzy pozostałe kraje UE.
Nie rozumiem, dlaczego możliwość przegłosowania innych krajów Unii Europejskiej zgodna z Traktatem Lizbońskim została wykorzystana do tak nieistotnej rzeczy, jak rozdział uchodźców. Dlaczego tej mocnej i kontrowersyjnej karty nie użyto dla rzeczy ważniejszych, takich jak wspólna polityka zagraniczna, wspólna armia etc. Moim zdaniem był to polityczny wandalizm, do tego jeszcze całkowicie nieskuteczny, gdyż uchodźcy i tak uciekają z biedniejszych państw UE do bogatszych.
Nie rozumiem, dlaczego część lewicowców i chadeków europejskich uważa, że obywatel unii przebywający w innym kraju unii ma takie same prawa jak imigrant (czasem nielegalny) spoza unii. Nie rozumiem, jakim prawem francuskie gazety przeprowadziły paralelę między uchodźcami a Polakami i Czechami pracującymi w Unii Europejskiej, w innej jej części niż miejsce ich urodzenia.
Nie rozumiem, dlaczego próbuje się usunąć Strefę Schengen, zamiast ustalić, iż osoby nie będące obywatelami UE mają obowiązek zarejestrowania się w każdym kraju pobytu, jeśli przebywają w nim dłużej niż tydzień. Dlaczego nie można uczciwie stwierdzić, że Strefa Schengen obsługuje tylko jej członków, jej obywateli, a nie osoby spoza tej strefy? Nie rozumiem, dlaczego osoba ubiegająca się dopiero o azyl miałaby być traktowana wszędzie jak obywatel UE.
Nie rozumiem dlaczego w Calais terroryzowani są ludzie podróżujący między Anglią a Francją. Nie mam pojęcia dlaczego policja nie może uporać się z tą sytuacją. Każdy kraj europejski stać na ścisłą kontrolę granic i przestępczości wewnątrz swoich granic.
Nie rozumiem, dlaczego deportacja z UE stała się tak ciężka, kosztowna, że wręcz czasem niemożliwa. Nie rozumiem, dlaczego kraj z którego dostali się do nas nielegalni migranci może odmówić przyjęcia z powrotem swoich mieszkańców. Nie rozumiem, dlaczego my mamy przejmować się tą odmową, a nie kraj odmawiający i nielegalni migranci z niego pochodzący.
Nie rozumiem, dlaczego liczne liberalne i lewicowe partie europejskie uczyniły entuzjazm wobec przyjmowania uchodźców elementem swojej tożsamości. Moim zdaniem to jest poważna sprawa, nie radzimy sobie z tym i każdy choć trochę odpowiedzialny za swój kraj (a partia polityczna chce przecież swoim krajem rządzić) powinien być bardzo ostrożny w otwieraniu się na migrantów i bardzo nieufny wobec nich. Nie wiemy, kim oni są, kto udaje, kto nie udaje, częsty jest u nich negatywny stosunek do Europy i jej obyczajów.
Nie rozumiem braku mocnej, wyrazistej i programowo dominującej krytyki feministek europejskich wobec islamu. Od dawna wspieram różne działania feministyczne, ale ta wybiórczość działania europejskich feministek skłania mnie do wielu wątpliwości wobec ich postulatów. To właśnie feministki powinny być pierwszą siłą pilnie obserwującą zagrożenia dla kobiet płynące ze świata islamu. A są jedną z ostatnich... To tak, jakby jakaś lewicowo – chadecka moda przesłoniła rzeczywiste postulaty społeczne i polityczne...
Dziś mamy w Polsce kolejną ulewę wokół uchodźców i imigrantów. Tym razem Mariusz Pudzianowski zaprotestował przeciwko okradaniu i terroryzowaniu tirowców przy Calais. Uczynił to w słowach niezbyt wybrednych, ale w sumie miał rację. Nie rozumiem, dlaczego policja francuska pozwala migrantom na atakowanie tirów. Rozumiem, że przedsiębiorca tracący na tym procederze może w afekcie zagrozić bandytom kijem baseballowym i nazwać bandytów „śmieciami” (choć osobiście uważam, że nikogo nie należy tak nazywać). Rozumiem, że działaczka organizacji HejtStop zwróciła na to uwagę, dziwię się, że zawiadomiła prokuraturę – uważam, że zważywszy na to, iż te mocne słowa wyraziła osoba poszkodowana, nie było to fair. Gdy pod różnymi komentarzami zwolennicy migrantów zaczęli nazywać Pudzianowskiego „bezmyślną górą mięsa”, pojawiła się znakomita okazja, aby HejtStop dowiodło swojego profesjonalizmu i wniosło też do prokuratury oskarżenie wobec hejterów Pudzianowskiego – zwłaszcza, że nie zostali oni w żaden sposób okradzeni przez owego rosłego przedsiębiorcę. Zatem afekt odpada. Z tego co wiem, HejtStop nie zareagowało na hejt w drugą stronę. Teraz do „zabawy” włączył się Paweł Kukiz, zauważający domniemane powiązanie między działaczką Grabarczyk, a imigrantofilią.
"Nie dziwię się pani Joannie... Gdybym był na jej miejscu to też marzyłbym (marzyłabym) o imigrantach w kontekście sylwestrowej nocy".
Te słowa wywołały u wielu lewicowych komentatorów falę oburzenia. Pojawiły się wręcz kazania pisane bardzo patetycznym tonem. Tymczasem ta fala oburzenia to też jest seksizm. Jeśli jakaś kobieta ostro wchodzi w życie polityczne kraju, może się spodziewać mocnych komentarzy. Mogą one również nawiązywać do czyjegoś wyglądu, postury, płci etc. W końcu do niskiego wzrostu Kaczyńskiego tysiące komentatorów nawiązuje z lubością. Ja jestem przeciwnikiem politycznym Kaczyńskiego, ale nie nawiązuję do jego wzrostu, do tego, że jest kawalerem, czy że posiada kota.
Tym niemniej uderzania w wygląd i intymne życie osoby działającej politycznie to jest standard. Gdyby zacząć się tym oburzać, musielibyśmy zajmować się tym non stop, poświęcając ćwierć sekundy na każdy taki przypadek i w ogóle nie śpiąc. Seksistowskie wobec Grabarczyk jest sugerowanie, iż jest to biedna, krucha istota, jako kobieta bezbronna, i stosowanie taryfy ulgowej wobec mocnej mimo wszystko decyzji zawiadomienia prokuratury.
Mam nadzieję, że Europa zmieni zgrabnie kurs i zacznie jednak myśleć o swoich zewnętrznych granicach, nie usuwając jednocześnie Strefy Schengen, która jest wielkim osiągnięciem integracji. Jeśli chodzi o HejtStop, to jest to potrzebna inicjatywa, ale nie powinna być zafiksowana na uchodźcach i imigrantach. Należy być ostrożnym gdy atakuje się afektywną mowę osoby autentycznie poszkodowanej. Należy zauważać, że hejt dotyka również osób, które mają odmienne od naszych poglądy polityczne.