Reklama.
Redaktor wydał swój wyrok na Wałęsę i wbił mu w oko znaczek z klapy. W przeszłości Redaktor, przyczynił się do utrwalania obrazu Polaków, jako pospolitych złodziejaszków, bo wykradał alkohol z zagranicznego bankietu. Obecny rząd, przez takich jak Redaktor, musi kręcić hollywoodzkie produkcje patriotyczno-narodowe, by wyprostować obraz kraju za granicą.
Redaktor jest niepokorny i prawy, choć w chórze tych pobożnych, którym liczba przyjętych sakramentów nie zgadza się z liczbą żon. To Redaktor decyduje, kto jest dziś naprawdę prawy. On pasuje na zdrajców narodu i obcych agentów. Hańbę nadaje, jak gwiazdki na epoletach, wypatrosza lewaków i obcharkowuje autorytety III RP, dodając im prześmiewcze cudzysłowy.
Redaktor jest Pytią, która pewnie wypowiada wyroki i oddziela ludzi od plew. Czasem ktoś Redaktora przeczołga po sądach, ale jego płody zasiane podczas gwałtu na ofiarach, żyją dłużej od sprostowań. Publika Redaktora nie wierzy sądom, które ich zdaniem, są opanowane przez nieprawą agenturę.
Dawno temu spotkałam Redaktora na bankiecie za oceanem. Impreza była hi-fi z wyjściem na dach, gdzie paliło się papierosy i podziwiało wiosnę w sercu wolnego świata. Redaktor był głośny i źle ogolony.
Zamieniliśmy kilka zdań, jak to Polacy na obczyźnie. Wymieniliśmy się telefonami i trzeba było się wyciszyć, bo ktoś ważny przemawiał. Organizacja, której byliśmy gośćmi zapraszała tylko mówców z pierwszych stron gazet. Gości tego bankietu pewnie stać byłoby, by wykupić dług zagraniczny Polski. Moja grupa zawdzięczała im stypendia.
Odpowiadaliśmy na wiele pytań. Mnie pytano o Wałęsę i Solidarność. Kolega z Kambodży przyjmował kondolencje za czasy Pol Pota, kolega z Argentyny opowiadał o ludziach zrzucanych z samolotów bez spadochronów do morza, koleżance z Rumunii współczuli czasów Caucescu. Byliśmy kopciuszkami, którym kelnerzy w białych rękawiczkach podawali drinki na dachu świata.
Gdy tłum się przerzedził i obsługa zakończyła pracę, nasza grupa kopciuszków poszła odstawić szklanki do pokoju, w którym był opustoszały bar. Tam stał Redaktor i upychał butelkę whisky do kieszeni w marynarce.
- Oszalałeś?! Kradniesz?! - warknęlam.
Redaktor trochę się zmieszał: - No, stoi, to biorę. Napić się chcę w hotelu. Przecież tego nikt nie liczy.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Koleżanka z Bułgarii skomentowała po rosyjsku: - Kakaja sobaka!
Dziś Redaktor wykala oczy Wałęsie i karmi jego posoką tłum prawych i oburzonych. Nastały czasy, gdy ludzie pospolici z ich pospolitymi grzechami ferują wyroki legendom. Przykład idzie z góry.