Pomysł 500 zł plus jest pomysłem propagandowym i ideologicznym. Dzietności on nie zwiększy. Przyczynił się jednak niewątpliwie do wygranych wyborów PiS i to jego jedyna zaleta (z punktu widzenia wygranych). PiS zapewne chciałoby, by polski naród rósł w siłę a polskie kobiety rodziły na potęgę. Bo PiS jest partią wodzowską a wodzowie lubią duże narody i płodne kobiety. Jest to również pomysł ideologiczny, bo chodzi nie tylko o liczebność narodu polskiego, ale również o tradycję i tradycyjną rodzinę, taką jaką wspiera Kościół. Podstawą społeczeństwa nie jest dziś jednostka, ale rodzina i to z sakramentem, gdzie mama rodzi, wychowuje i pracuje nieodpłatnie na rzecz mężczyzny, a mężczyzna jest jedynym żywicielem rodziny lub, bardziej tradycyjnie – jak opisują to niektóre podręczniki wychowania do życia w rodzinie – „magiem, wodzem, politykiem”.
PiS nie jest zainteresowane samotnymi matkami, z jednym dzieckiem, bo jedno dziecko nie poprawia naszej demografii a samotna matka z pewnością nie jest „matką tradycyjną”, więc po co się nią przejmować. W dodatku samotne matki nie stanowią żadnej siły politycznej, więc PiS spokojnie może mówić głosem swojej rzecznik, że jeśli chcą być brane pod uwagę, to niechaj wyjdą za mąż i rodzą po bożemu. Pamiętam jak kiedyś jedna z moich znajomych, katoliczka, wychodziła za mąż za ateistę, ślub miał być „mieszany”. Poszła więc do księdza omówić ceremonię, a ten zapytał o planowaną datę ślubu. Powiedziała, że czerwiec. Na to ksiądz, że zostało jeszcze dwa miesiące wiec niech zostawi tamtego i szuka sobie jakiegoś dobrego katolika, a on termin zarezerwuje. Tak właśnie myśli pani rzecznik.
PiS nie jest też zainteresowane in vitro, co jednak pokazuje, że ideologia jest ważniejsza niż demografia. PiS nie chce bowiem powiększać narodu kosztem utraty poparcia hierarchów. Ktoś, kto myśli, że wydłużenie do roku urlopów macierzyńskich lub bonus w postaci gotówki zwiększy chęć posiadania dzieci to się myli. W każdym razie na dłuższą metę. Gdy PO wydłużyło urlopy macierzyńskie jedynym efektem była utrata pracy przez kobiety, które łakomie się na te urlopy rzuciły. Tylko co potem? Liczyć na męża, przy tak dużej liczbie rozwodów i tak niskiej spłacalności alimentów? Czy liczyć na państwo, które da 500 złotych i każe siedzieć w domu, bo PiS ceni tradycję a nie pracę i niezależność kobiet. Trochę jak w islamie. PiS jest wrogiem żłobków, przedszkoli (te 500 zł na dzieci wystarczyłoby do zaspokojenia więcej niż połowy zapotrzebowania na przedszkola) i lubi, by dzieci nie uczyły się zbyt wcześnie (do siedmiu lat widzi je u boku mamusi). Byleby dzieci zbyt wcześnie się nie uczyły a kobiety miały czym się zajmować w domu i nie zajmowały mężczyznom miejsc pracy.
Gdyby komukolwiek zależało na podniesieniu współczynników demograficznych to zobaczyłby jak to się robi we Francji, gdzie jest najwyższy współczynnik przyrostu naturalnego przy jednoczesnym szacunku wobec wszystkich praw kobiet. Znacząca część kobiet wychowujących dzieci pracuje, nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce. Mają zapewnioną opiekę żłobkową, przedszkolną, domową. A państwo inwestuje w naukę, kulturę, sport i przyszłość dzieci a nie bezpośrednio w domowe budżety, nad którymi tradycyjnie władzę ma mężczyzna. I ten, co pracuje i ten, co pije. I ten co jest sprawcą przemocy i ten co kocha, choć ma własne potrzeby. Dziecko poczeka. 500 złotych przyda się na coś innego.
Poza tym kobiety chętniej rodzą nie tylko wtedy gdy mają zapewnione długoterminowe bezpieczeństwo socjalne dla siebie i dla dzieci, ale również wtedy gdy traktuje się je podmiotowo, jako istoty wolne, które mogą się realizować na różne sposoby nie tylko w macierzyństwie. W Wielkiej Brytanii kobiety mają pracę, wszystkie prawa reprodukcyjne (edukację seksualną, antykoncepcję, prawo do aborcji, do bezpłatnego in vitro), niezależność. Mogą więc wybierać i najczęściej wiedzą, kiedy się zdecydować na odpowiedzialne rodzicielstwo. Tam jest łatwiej. Tu kobiety traktowane są jak inkubatory a przymus rodzenia spowodowany brakiem praw reprodukcyjnych – ubezwłasnowolnia je. Wydamy więc miliardy z naszych własnych kieszeni, żeby zafundować PiSowi sny o demograficznej potędze. I na snach się skończy. A żłobków jak nie było tak nie będzie.