Napisał do mnie zaskoczony rodzic, że jego dziecko uczęszczające do szkoły państwowej zostało „postawione na baczność” podczas śpiewania hymnu Polski. Miało to miejsce dziś, w dniu zakończenia roku szkolnego. Zaskoczenie rodzica wynikało z przekonania, że w obecnych czasach w dobie różnorodności i możliwości wyborów życiowych jest to anachronizm.
Stanie na baczność i odśpiewywanie hymnów kojarzy się rodzicowi z propagandą poprzedniego ustroju i przymusem formowania dzieci i młodzież w duchu patriotycznym. On zaś tak pojmowanego patriotyzmu nie uznaje, na pewno nie jako przejawu dyscyplinowania uczniów, w tym jego własnego dziecka, które wychowuje w myśl swoich własnych przekonań i światopoglądu.
Zaciekawiło mnie to, bo – przyznam – dotąd nie myślałem o tym, by Hymn Polski odśpiewywany przez dzieci w polskiej szkole mógł być przejawem na przykład nacjonalizmu. W kwestiach modlitw czy krzyży wieszanych obok godła nad tablicą zdanie miałem wyrobione już dawno temu (uważam, że religie nie powinny być obecne w świeckiej szkole). Symboli narodowych jednak publicznie się nie kwestionuje, a takie miejsca publiczne jak szkoła nie wywołują raczej dyskusji. Wiadomo – szkoła polska, to i formowanie w duchu polskości. Godło nad tablicą wisiało odkąd sięgam pamięcią i nikogo orzełek nie raził. Apele także zwykle były uroczyste i Hymn zawsze wybrzmiewał. Tak było zawsze. Jednak dziś nie jest to dla mnie takie oczywiste.
Mało który rodzic zadał sobie trud przeczytania ustawy o systemie oświaty. Służę zatem pomocą: Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa; kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności.
Nawet po wstępie do ustawy widać, jak upolityczniona została polska szkoła. Po pierwsze ustawa nakazuje kierowanie się zasadami Konstytucji RP (gdy Konstytucja jest łamana), Prawami Człowieka (ich respektowanie w Polsce również bywa dyskusyjne), a także – co ciekawe - „za podstawę przyjmuje się „uniwersalne prawa etyki” (ale w odniesieniu do chrześcijaństwa). Jest również wspomniana została „miłość do Ojczyzny i poszanowanie dla polskiego dziedzictwa kulturowego”. Nawet podstawa programowa wychowania przedszkolnego zawiera w jednym z punktów „wychowanie rodzinne, obywatelskie i patriotyczne”.
Druga rzecz, o czym mało kto wie, istnieje taki trend w edukacji, który jest realizowany przez wiele szkół (jeśli nie większość) za pośrednictwem programów edukacji patriotycznej. Na stronie szkolnictwo.pl czytamy: Kształtowanie patriotyzmu jest doniosłym zadaniem nauczyciela, to on bowiem przygotowuje nowe pokolenie Polaków. Kształtowanie postaw patriotycznych - to dziedzina złożonej działalności wychowawczej wymagająca systematycznego pogłębiania wiedzy nauczycieli, znajomości współczesnych osiągnięć teorii potrzeb, teorii wartości i teorii osobowości (link do źródła pod tekstem).
Wszystko się zgadza – polska szkoła, miłość do Ojczyzny, patriotyzm, stanie na baczność podczas śpiewania hymnu Polski. Tylko dlaczego zalatuje to – mówiąc delikatnie – komuną? Może dlatego, że poszerzyły się Polakom horyzonty i światopogląd. Może dlatego, że w dobie demokracji wolność jednostki i jej wyborów stanowi większą wartość niż kolektywne odczuwanie przymusu miłości do Ojczyzny. Przy czym zmieniają się również metody wychowawcze, w których odchodzi się od nakazu stawania na baczność dzieciom. Poza tym do polskich szkół chodzi coraz więcej obcokrajowców, których rodzice wcale nie muszą chcieć, by ich pociechy były wychowywane w duchu miłości do Polski, zwłaszcza że mają swoją ojczyznę.
Za chwilę normą w każdej klasie będą dzieci ukraińskie albo z małżeństw polsko-ukraińskich. Jak wynika z danych Systemu Informacji Oświatowej na początku roku szkolnego 2013/14 do polskich szkół uczęszczało 8174 dzieci cudzoziemskich. Jest to całkiem pokaźne grono dzieci.
To tylko luźne refleksje zainspirowane „zaskoczonym” rodzicem, nie mam przemyślanego tematu, ale coraz bardziej skłaniam się ku temu, że „miłość do Ojczyzny” może być przekazywana w mniej nabożnej formule i sam wzdrygam się na myśl o tym, by ktoś nakazywał mi „stawanie na baczność”, zwłaszcza w kwestiach dotyczących bardziej emocji (w końcu uczucia to indywidualna sprawa, a miłość do Ojczyzny jest uczuciem). Rozumiem jednak, że pewne postawy szkoła powinna kształtować.
Jesteśmy w przede dniu „dobrej zmiany” w edukacji, w której nacisk na formowanie przyszłego patrioty i przyszłej patriotki będzie jednym z jej celów. Pan prezydent Andrzej Duda uwielbia wydarzenia historyczne, rocznice, na których przemawia patriotycznie jak natchniony. Pani Premier Beata Szydło również przy każdej okazji broni Polski i sięga po argumenty historyczne, jak podczas niedawnej przemowy w Auswchitz. Pojawiają się nowe święta patriotyczne, jak choćby obchodzony w szkołach dzień pamięci o żołnierzach wyklętych. Dzieci naśpiewają się Hymnu Polski jeszcze więcej. Wszystko przed nami.