Reklama.
Było też jasne dla wszystkich, że Polska wypełnia zasady państwa prawa - reguły służby cywilnej wypracowano przed wejściem do UE, model decentralizacji państwa z wdrożoną zasadą pomocniczości dopełniono decyzjami rządu Buzka. Rozdział władz (wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej) oraz mechanizmy kontrolne wobec władzy - rola Trybunału Konstytucyjnego i np. Rzecznika Praw Obywatelskich wpisano do polskiego prawa i sprawdzono ich zgodność z kanonem państwa prawa po analizie kryteriów kopenhaskich, przy wchodzeniu do UE.
I nagle pojawiło się - nocne zmiany pozycji Trybunału Konstytucyjnego, paraliżowanie go w wykonywanych funkcjach oraz podważanie niezależności. Nie mówiąc właśnie o zasadach niezależności i kompetencji w doborze kadr w służbie cywilnej, czy problemach z pluralizmem w mediach publicznych, co już widać w praktyce. Jeśli chciano poprawić sprawność działania TK, to można to było zrobić bez tej szalonej destrukcji.
To jeszcze nie jest zamach na demokrację. Wybory demokratycznie wyłoniły nowy obóz rządzący w Polsce. I ten obóz ma prawo zmieniać różne polityki - czy to mądrze, czy nie - to już inna sprawa. Czy to służy przyszłemu rozwojowi Polski - to czas pokaże, choć decyzje o 6 latkach i cofanie wieku emerytalnego, to błędy w świetle wyzwań demograficznych. Ale tak to jest w demokracji.
Natomiast zwycięskie wybory nie dają jeszcze prawa do podważania fundamentów funkcjonowania państwa. Budowaliśmy je od 1989 roku, z sukcesami, i porażkami, ale w duchu dobra wspólnego oraz kanonu wartości, jaki ma swój rodowód w europejskim i chrześcijańskim dziedzictwie. Państwo prawa jest ważną częścią tego kanonu, a jedną z najważniejszych instytucji pilnowania reguł demokracji i państwa prawa jest rola Trybunału Konstytucyjnego. I w tych sprawach pojawiły się zagrożenia.
One budzą pytania i wątpliwości, do których nasza rodzina europejska ma prawo. Nie powinniśmy na to reagować z agresją, z nieuzasadnionym poczuciem kompleksów polskich - czujemy że jesteśmy gorsi i reagujemy obronnie na wszelkie słowa krytyki ? Wydawało się, że takie kompleksy dawno już wyparowały z naszych głów, że dominuje rozumna duma. W przeddzień debaty ujawniły się z całą mocą nowe uzasadnienia - że ta debata i postawa Komisji Europejskiej uruchamiającej procedurę sprawdzenia, jak wygląda w Polsce respektowanie reguł państwa prawa - to spisek różnych krajów. Spisek, żeby ukryć problemy z uchodźcami ( Niemcy) i sił biznesowych burzących się na wieść o podatku od sklepów (czyli Portugalia - bo Biedronka, Francja - bo Auchan, Wielka Brytania - bo Tesco). No, dajcie spokój! To paranoja, ale jak słyszę to z ust prominentnego polityka partii rządzącej, to zaczynam się zastanawiać, gdzie jest jakaś odrobina rozsądnej równowagi i przyzwoitości intelektualnej...
Ta debata nie jest przeciwko Polsce. Jest przeciwko konkretnemu postępowaniu partii rządzącej w konkretnych sprawach. Dlatego trzeba wyciszyć emocje, którym też ulegli politycy zachodniej Europy, choć nie ulegli politycy z instytucji europejskich. Komisja Europejska wykonuje to, co do niej należy. I robiła tak w przypadku wielu krajów, choć reguły i mechanizm postępowania były inne, niż teraz. Ale emocje trzeba też wyciszyć po polskiej stronie - i to nie w głosach opozycji. Od początku w Parlamencie Europejskim mówiliśmy (Platforma Obywatelska), że może na debatę za wcześnie. Ale skoro jest, to trzeba w oparciu o fakty wyjaśniać, jak jest. Fakty niestety kolą w oczy
polityków PiS. Dlatego oni nie wygaszają emocji. Tak, jak nie wygaszali emocji, ani dbali wtedy o to, czy to szkodzi imieniu Polski - gdy poseł Ziobro i inni: przedstawiali takie zarzuty wobec rządu polskiego, w które nikt nie chciał uwierzyć.
polityków PiS. Dlatego oni nie wygaszają emocji. Tak, jak nie wygaszali emocji, ani dbali wtedy o to, czy to szkodzi imieniu Polski - gdy poseł Ziobro i inni: przedstawiali takie zarzuty wobec rządu polskiego, w które nikt nie chciał uwierzyć.
Jesteśmy w kraju podzieleni. Te podziały na dłuższą metę nam zaszkodzą - nam samym, naszej narodowej energii. Podważanie reputacji Polski przez decyzje, które budzą obawy i niesmak w świecie, to nie jest dobra droga. Teraz - jest debata. Gdzieś musi się znaleźć czas na namysł. To apel do wszystkich. A w demokracji, takiej, która szanuje obywatelską troskę i niezgodę - to zawsze przede wszystkim apel do sprawujących władzę.