Mottem prezentacji Wicepremiera Mateusza Morawieckiego, nazywanej Planem Odpowiedzialnego Rozwoju, są mądre słowa Marszałka Piłsudskiego. Co jednak ciekawsze, w historii II Rzeczypospolitej najbardziej fundamentalne decyzje gospodarcze zapadały w okresie rządów Grabskiego (jeszcze przed powtórną rolą Piłsudskiego i zamachem majowym) oraz dzięki pomysłom Eugeniusza Kwiatkowskiego (czyli po śmierci Marszałka). Dlaczego na to zwracam uwagę? Bo zastanawiam się, czemu ten ozdobnik patriotyczny w dokumencie rządowym ma służyć? Jeśli naszej większej - szerokiej społecznie motywacji do realizacji Planu - to dobrze.
Niestety jednak - na żadnym z 66 slajdów nie ma w ogóle rozpisanych ról dla potencjalnych, aktywnych partnerów tego przedsięwzięcia. Florida pisał: talenty, tolerancja, technologie. Inni - biznes i dialog z nowoczesnymi reprezentacjami pracowników. Jeszcze inni - dla rozwoju kluczowa jest siła dużych organizmów regionalnych z wiodącą rolą miast i kreatywnością władz lokalnych i regionalnych.
U Morawieckiego nie ma innych podmiotów rozwoju, niż państwo, które dominuje nadmiernie - jako inspirator, dostarczyciel finansów (nawet wtedy, kiedy ma je pozyskiwać z biznesu) i wykonawca zadań planu. Nie ma nawet samorządu, szczególnie regionalnego, który do tej pory całkiem nieżle budował strategie rozwojowe i wyrównywał potencjały, czego w prezentacji Wicepremiera nie ma, albo jest troszkę przekłamane. Nie ma w ogóle sił rynku. Ale nie ma też właśnie tego, co uważa się we współczesnych politykach rozwojowych za kluczowe - roli kapitału społecznego, wolności i demokracji jako czynników, które budują gotowość społeczną do włączania się w plany rozwojowe, reformy, i wspólne doświadczanie trudów tych reform.
Jak dać sobie naprawdę radę z problemem demograficznym bez wydłużania wieku emerytalnego i polityki migracyjnej (o czym na slajdach nie ma żadnej informacji)? Jak wzmocnić poczucie bezpieczeństwa na starość, jeśli nie chce się rozwijać naprawdę dodatkowych ubezpieczeń – o czym w prezentacji wspomina się na 1/8 jednego z 66 slajdów, kiedy mowa o stymulacji oszczędności Polaków, co mogłoby okazać się istotne dla realizacji celów inwestycyjnych. Decyzje w szeroko pojmowanych sprawach demograficznych wymagają odwagi reformatorskiej, która nie może być oparta na przymilaniu się społecznym, tylko mocnych argumentach przekonujących także opornych. W Polsce - uświadomienie, że bez zewnętrznych pracowników z innych krajów, może i innych kultur nie poprawią się warunki demograficzne, nie będzie przebiegało łatwo. Wymagać to musi politycznego przywództwa, a nie siania przez polityków lęków przed obcymi. I oczywistym uzupełnieniem tych trudnych działań - musi być mądra polityka prorodzinna dająca rodzicom poczucie wsparcia ze strony państwa w korzystaniu z usług potrzebnych dla rozwoju rodziny ( żłobki, przedszkola, opieka lekarska, szkoły etc.), a nie finansujących za rodziców utrzymanie dzieci, jak program 500 Plus nazwał Jarosław Kaczyński.
Zgadzam się z diagnozą pułapek, jakie przed polskim rozwojem stoją - i jakie Morawiecki przedstawił. Choć nie ma wśród opisu jednego z najważniejszych zagrożeń: zagrożenia peryferyzacją. Tym, że Polska z środkowego miejsca w drabinie rozwojowej Europy, z środkowego miejsca w przesuwaniu się do przodu choćby w indeksach cyfryzacji, co pokazuje gotowość innowacyjną - spadnie albo niżej, albo przestanie się piąć do góry. Albo w ogóle odskoczy, odpłynie gdzieś na bok. Dlaczego tak miałoby być? Bo diagnozie i receptom brakuje osadzenia Planu w zmieniającej się gospodarce światowej i europejskiej. Z jednej strony kluczową tezą polityczną jest podkreślanie niezbędności - większej obecności polskości w firmach i kapitale rozwojowym. Z drugiej natomiast - przy pytaniach: jak wzmocnić rozwój zawsze odpowiedzią slajdową jest - zaprosić inwestycje zagraniczne.
Jest też w slajdowym Planie trochę żalu, że w polskiej gospodarce jest tak dużo małych firm i tęsknota za dużymi podmiotami. I słusznie, ale nie wolno zapominać, że im więcej cyfrowego rozwoju - tym większe będzie znaczenie małych firm, szybko reagujących na nowości start upów., penetrujących krajowy i zagraniczne rynki, umiejętnie adaptujących się do jednolitego rynku europejskiego, w tym i cyfrowego. Ich wciągnięcie w nowoczesność jest kluczem, którego na slajdach nie pokazano. A to oznacza, że nie wiem, czy wicepremier Morawiecki będzie za wzmocnieniem jednolitego rynku w Europie ? Czy będzie go cicho bojkotował, czy głośno negował w imię obrony polskich interesów, co musiałoby być śmieszne - ale retoryka, jakiej używa Wicepremier jest do tego zdolna.
Trzy, cztery lata temu rzucano w Europie hasła reindustrializacji, które Morawiecki powtarza bezkrytycznie. Dzisiaj mówi się: rozwój przemysłu 4.0, czyli tak naprawdę mówi się o cyfrowej industrializacji. I rzeczywiście - ta dźwignia cyfryzacji w przeobrażaniu całej gospodarki jest raz podkreślona (na slajdzie 32), ale już nic nie mówi się właśnie o wadze jednolitego rynku cyfrowego w Europie dla dokonania tej zmiany Tylko ucyfrowiony cały przemysł, i całe usługi, a także inne dziedziny gospodarki - zbudować mogą szanse na nowe przewagi gospodarki europejskiej, a zatem także i - polskiej.
To zresztą ciekawe - obecność wątków cyfrowych w rządowej prezentacji slajdowej. Dobre jest podkreślenie zmian w urzędach, choć wszystkie narzędzia e-administracji tu pokazane - przedstawiałem w 2012 roku. I trochę jak zawsze, szkoda, że platforma e-administarcji powstanie i w pełni zafunkcjonuje dopiero w 2018 roku. Choć kibicuję, żeby te działania na rzecz "paperless" i "cashless" usług administracyjnych i dla biznesu szły jak najszybciej. Tylko, że dzisiaj cyfrowa dźwignia rozwojowa jest już o wiele bardziej bogata. W sprawach zdrowia mówi się o e-recepcie i elektronicznej dokumentacji, niczego się nie mówi o potencjale użycia narzędzi mobilnego zdrowia (aplikacje i możliwości telemedycyny) dla zasadniczej zmiany modelu funkcjonowania opieki zdrowotnej w przyszłości. Jedynym projektem, który nowocześnie wybiega w przyszłość cyfrowej gospodarki jest CyberPark Enigma - pomysł dobry, ale do wykonania w kontekście europejskim, ze wsparciem i kontaktami, a nie w duchu polskiej Zosi Samosi.
Brakuje mi w slajdowej wizji - analizy trendów dalej wybiegających niż 2020 rok. To ostrożność, czy brak przygotowania ? A przecież intencje Planu są długofalowe - na 20/30 lat.
W slajdowej prezentacji (brak wywodu, ciągu argumentów, piarowy charakter - utrudniają zrozumienie przesłanek i pogłębienie dowodów) dominuje ton, który wymusza widzenie gospodarki polskiej - trochę jakby miała funkcjonować autarkicznie. Zamknięta gospodarka - samo nasycająca się głównie zresztą pieniędzmi, trochę jednak (co witam z uznaniem) innowacyjnością. Tylko skąd mają się wziąć: kapitał i innowacyjność? Jeśli - mało precyzyjnie opisany jest niezbędny wehikuł innowacyjności: splot działań nowoczesnej edukacji, badań dla przemysłu, inteligentnych start upów, unowocześnionych starych gałęzi (górnictwo, energetyka w duchu efektywności co czyni dobrze wyzwaniom środowiskowym, przestarzałe formy prowadzenia małego biznesu). I jeśli niezbyt precyzyjnie opisany jest dopływ środków na inwestycje, przy zachowaniu bezpieczeństwa finansowego państwa.
Plany zatem, nawet wielkie w sensie skali nakładów - mogą pozostać tylko planami, gdyby te dwa czynniki: kapitał i innowacje nie spotkały się ze sobą, a przede wszystkim nie dotarły do Polski, nie stały się zastrzykami rozwoju. Dotyczy to szczególnie kapitału - po 2020 roku, kiedy na nowo będzie ustalona redystrybucja rozwojowych środków do krajów europejskich ze wspólnego budżetu UE. Ale dotyczy to również klimatu sprzyjającego innowacyjności. Bo innowacyjność, to nie tylko nakłady, a nawet nie przede wszystkim nakłady publiczne. To wyzwolenie energii w firmach, by finansowały opłacającą się im innowacyjność. To pomysły i kreatywność, to nowi odbiorcy kreatywnych produktów i usług. To wielkomiejskie, albo skupione regionalnie huby, cały ekosystem, gdzie spotykają się: kapitał otwarty na ryzyko, pomysły, nastawieni na wydajność pracownicy, nowe technologie, uczelnie i to coś - ten styl życia, który generuje wartość dodaną w pomysłach i modelach biznesowych. Temu stylowi życia potrzebna jest wolność, równość, swoboda, otwartość wzorców kulturowych, lokalna i globalna tożsamość zarazem.
Są wymienione w prezentacji klastry rozwojowe, inteligentne obszary i sektory - wszystko to, co wypracowano w ostatnich latach prac, po strategii Polska 2030 i z przygotowaniem dokumentów programowych pod pieniądze UE, łącznie z rozwojem polskiego sektora farmaceutycznego i biofarmakologii. Nawet część nazw tych przedsięwzięć jest taka sama. To dobrze, że ten dorobek wymieniono i wskazuje się go jako kluczowy dla rozwoju. Nieelegancko jest - że milczy się o poprzednikach (ale może nie było miejsca na slajdach...).
Oczywiście można inaczej - nie przez partnerstwo i otwartość rynkową - stymulować innowacyjny rozwój, czego przykładem była państwowa polityka Korei Południowej od przełomu lat 50/60. Koreańczycy mieli i mają świetne wyniki. Ale dzisiaj odeszli już od modelu prawie że autorytarnego państwa w polityce. Dzisiaj Koreańczycy odeszli od modelu innowacyjności opartego na naśladownictwie i kopiowaniu - mają własne schematy działania w obszarze B+R. I odeszli też częściowo od modelu przymierza Tronu z Biznesem, co niosło oprócz efektów - koszmary korupcji i wyzysku. Takiego modelu, jak kiedyś w Korei Południowej nie da się zaszczepić w Polsce u schyłku drugiej dekady XXI wieku. A na taki model, jaki ma Korea Południowa dzisiaj - nie jesteśmy jeszcze gotowi. I właśnie to przygotowanie mogłoby być tematem i przedmiotem Planu Wicepremiera. Ale nie jest.
To dlatego propozycja Morawieckiego - oprócz wielu słusznych działań - nie ma modelu zapłonu. Samo dodawanie funduszy - nie wystarczy. Samo łączenie instytucji - nie wystarczy. Samo dobre wykorzystanie tego, co przygotowali już poprzednicy - nie wystarczy. Sama wizja silnego państwa z marzeniowego nadania, albo politycznego rozkazu Wodza - nie wystarczy. I same slajdy jako quasi-dokument - nie wystarczą.
Choć każdemu wysiłkowi, żeby zerkać dalej, niż czasowy wymiar najbliższej kadencji zawsze będę kibicował. Ale trzeba naprawdę odważnie zerknąć w horyzont lat 30 i 40-ych, a nie poprzestawać na 2020.