Jestem przekonany, że dzisiaj wszyscy Polacy są razem z Ukraińcami. Oby sprawcy tego tragicznego czynu zostali szybko ukarani. Mam nadzieję, że nie będzie ofiar śmiertelnych, a ranni będą mogli wrócić do pełnej sprawności, czego życzę im i ich rodzinom.
Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Dzisiejsze wybuchy wstrząsnęły Ukrainą. Nasz sąsiad do tej pory był krajem powszechnie uznawanym za wolny od ataków terrorystycznych. Skąpe informacje, które do nas docierają wskazują, że miały miejsce cztery wybuchy. Były to eksplozje o niewielkiej mocy, a ładunki umieszczono przy przystankach komunikacji miejskiej lub koszach na śmieci. Piąty został unieszkodliwiony przez służby bezpieczeństwa. Dominuje przekonanie, że ataków dokonała zorganizowana grupa, a nie jedna osoba, która chce w ten sposób wysłać jakieś ostrzeżenie. Póki co, do tych zamachów nikt się nie przyznał. Z jednej strony zamachowcy przygotowali swoją akcję na szeroką skalę, bo zaatakowane zostało centrum miasta w kilku punktach. Z drugiej jednak należy zakładać, że ataki nie miały doprowadzić do dużej liczby ofiar śmiertelnych.
Pierwsze komentarze, pojawiające się u naszych sąsiadów nie wyjaśniają niczego. Niestety świadczą one tylko o bezpardonowej walce politycznej, której nie przerywają na razie nawet tak dramatyczne wydarzenia. Przepaść między rządem a opozycją powoduje, że ważniejsze niż zjednoczenie wobec ewentualnego niebezpieczeństwa i demonstrowanie jedności, jest wykorzystanie tej tragedii do celów politycznych. Opozycja od razu oskarżyła rząd o chęć wykorzystania ataków jako pretekstu do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Argumentacja jest prosta - Janukowycz obawia się porażki w wyborach, chce zatem umocnić swoją władzę metodami siłowymi. Tyle, że zdaje się to być mało prawdopodobne. Do tej pory jego polityka była całkowicie inna. Najpierw wyeliminowano głównego konkurenta politycznego w osobie osadzonej w kolonii karnej Julii Tymoszenko. Następnie Partia Regionów wprowadziła nową ordynację wyborczą, oczywiście napisaną na swoją korzyść. Wprowadzenie stanu wyjątkowego na Ukrainie nie przyniosłoby mu żadnych korzyści. Nawet jeśli uznać, że jego celem byłaby zmiana systemu władzy i otworzenie drogi do dyktatury, trudno sądzić, że prowadziłby grę aż tak ryzykowną i nie dającą gwarancji sukcesu. Janukowycz ma wciąż z tyłu głowy wydarzenia z 2004 roku i Pomarańczowej Rewolucji. Trudno uwierzyć, że mógłby o tym zapomnieć, bo właśnie opór Ukraińców pozbawił go niemal pewnej prezydentury na rzecz Juszczenki. Obecny prezydent musi wiedzieć, że natknąłby się na bardzo poważny społeczny opór, który mógłby zagrozić jego przywództwu. Co prawda w wojsku i organach bezpieczeństwa publicznego pracuje łącznie ok. 550 tys. ludzi, ale te siły zawsze stały z boku wielkich konfrontacji politycznych. Nie widzę też, by Janukowycz miał na chwilę obecną wystarczająco dużo siły, aby zmienić ich podejście.
Rozumiem, iż Janukowycz jest oskarżany w kontekście wyborów, ale przypisywanie mu udziału w zamachach wydaje się irracjonalne także, w kontekście braku możliwości mobilizacji narodu wokół siebie. Pamiętamy wprawdzie straszliwe zamachy na domy mieszkalne w trakcie kampanii wyborczej w Rosji. Putin przypisał je Czeczenom, czego jednak później wiarygodnie nie udowodnił. W zamian coraz więcej poszlak zaczęło wskazywać na ludzi FSB, jako potencjalnych sprawców. W każdym razie, dzięki tym zamachom Putin zjednoczył wokół siebie naród i wygrał wybory. Janukowycz usiłując powtórzyć domniemaną drogę Putina trafiłby w pustkę. Przecież na Ukrainie brakuje tak ewidentnego wroga, dzięki któremu można skupić cały naród przy przywódcy.
Ewentualnych beneficjentów terrorystycznego sukcesu trudno wskazać jednoznacznie. W Rosji przy bombowych zamachach automatycznie obwinia się Czeczeńców, bo to oni w ten sposób prowadzili wojnę o niepodległość. Jednak Ukraina zawsze była traktowana przez nich jako kraj im przychylny i nie widać korzyści, które zamach miałby im przynieść.
Inną możliwością jest zamach fundamentalistów islamskich w rodzaju Al.-Kaidy. Motywy nasuwają się same. Ukraina brała czynny udział w misji stabilizacyjnej w Iraku i konsekwentnie popiera wojnę z międzynarodowym terroryzmem. Byłoby to jednak o tyle dziwne, że żaden z liderów islamskich, w swoich wypowiedziach nie wskazywał jej jako potencjalnego celu ataków.
Kolejnym możliwym tropem mogą być jakieś wewnętrzne porachunki biznesowe. Przy interesach nad Dnieprem przemoc jest pełnoprawnym środkiem realizacji własnych celów. Zdarzają się morderstwa, porwania, a ostatnio coraz częściej stosowane są rabunkowe zawłaszczenia własności, nazywane na Ukrainie „rajderstwem”. Są one później potwierdzane przez wyroki skorumpowanych sądów. Jednak trudno zrozumieć po co mafijne struktury miałyby atakować zupełnie przypadkowych przechodniów. Od przemocy nie jest wolna także polityka ukraińska. W Radzie Najwyższej dochodziło do bójek. Miały miejsca morderstwa na tle politycznym. Lider opozycji Julia Tymoszenko została uwięziona w niedalekim Charkowie. Jednak także i w tym przypadku trudno sobie wyobrazić, aby zamachy miały podłoże wewnątrzpolityczne.
Na razie wiadomo, że zamach bardzo silnie godzi w samego prezydenta Janukowycza i jego ekipę. Ukraińcy przestali się czuć bezpiecznie i obwiniają o to władze, co może się odbić na nadchodzących wyborach. Z drugiej strony wewnętrzne problemy Janukowycza oznaczają także wyraźne jego osłabienie w relacjach międzynarodowych. EURO 2012 miało być wielką imprezą promującą Ukrainę i jej lidera w Europie. Zamiast tego, Janukowycz musi dziś udowodnić, że jest w stanie zapewnić mistrzostwom należyte bezpieczeństwo. Problem jest jednak głębszy. Rząd ukraiński deklaruje wciąż gotowość integracji z UE. Rada Najwyższa przeprowadza reformy, które mają przybliżyć ten kraj do struktur i prawnych standardów Unii. Ostatnio wprowadzono prawo zgodne z Kartą Energetyczną, rozdzielające przesył surowców energetycznych od ich produkcji i dystrybucji. Wiadomo, że godzi to w interesy Gazpromu, który zareagował bardzo nerwowo. Pogłębia to konflikt Janukowycza z Putinem, który chce związać Ukrainę w promowanym przez siebie Związku Euro - Azjatyckim. Dla Kremla rywalizacja ta ma charakter zero - jedynkowy. Każde wewnętrzne osłabienie prezydenta Ukrainy, to punkt dla Putina.
Podsumowując – na dziś nie ma żadnych przesłanek dotyczących sprawców. Można jednak wyraźnie wskazać ofiary. Są nimi oczywiście niewinni obywatele Dniepropietrowska. Politycznie zaś główną ofiarą zamachów jest Wiktor Janukowycz.