W Czechach prezenty przynosi Ježíšek. Z Santa Clausem nie ma jednak łatwo. Kto ostatecznie wygrywa marketingową wojnę? I co zrobią Czesi o północy w Wigilię?
Politolog mieszkający w Pradze, licencjonowany, alternatywny przewodnik praski, http://www.gawlinskipopradze.pl/
Przedświąteczną korespondencję dedykuję wszystkim, którzy myślą, że Czesi nie obchodzą świąt.
Jak będą wyglądać święta w typowych czeskich domach? Z punktu widzenia Polaka, żadnej egzotyki nie znajdziemy. Karp musi być (najlepszy jest třeboňský kapr - z Trzebonia koło Czeskich Budziejowic), spotkania w gronie rodzinnymi oczywiście też.
Różnice odnajdziemy w programach TV. Zamiast "Kevina" - pohádka - w dosłownym tłumaczeniu bajka, coś co czeska kinematografia opanowała do perfekcji. Rodzaj filmu familijnego z całą masą magii i fantastyki, pełnego królów, księżniczek, czarodziejek, demonów, diabłów i zwykłych śmiertelników, przeżywających niesłychane przygody. Przy oglądaniu zagryza się cukrovím - świątecznymi wypiekami.
Nie może zabraknąć prezentów. Czesi wydadzą na nie w tym roku 50 mld koron (więcej niż Ministerstwo Obrony wyda przez rok). Ježíšek jest nagi, bez względu na to, czy kupimy prezenty za 5, czy 10 tyś. koron - przekonuje w swoim świątecznym tekście publicysta Miroslav Schiffert (w Lidových novinach). Dzieciątko nagie, a duch świąt pusty. Nie trzeba być alterglobalistą, by znienawidzić praskie centra handlowe przed Bożym Narodzeniem. A w nich pojedynek Jezuska z Santa Clausem.
Schiffert napisał zgrabny felieton o tym, jak pojmujemy obdarowywanie i prezenty w ogóle. Ale najciekawsze z mojego punktu widzenia jest jego zestawienie Ježíška - Dzieciątka Jezus z Santa Clausem (specjalnie używa tu tego określenia, bo nie o św.Mikołaja w hagiograficznym sensie tu chodzi, ale o amerykańskiego Santę z reklamy Coca-Coli). Ježíšek to tradycja - Santa symbolizuję komercję. Ježíšek to ciepło i rodzinna strona świąt - Santa to przedświąteczne zabieganie, lans i potrzeba luksusu. Szkoda tylko, że do "koszyka" Ježíška nie trafiają same mandarynki i orzechy, ale także wszelkiego rodzaju gadżety, zbytki i co gorsza - znak naszych czasów - koperty z pieniędzmi.
Obserwacje Schifferta byłyby jak najbardziej pesymistyczne, gdyby nie walka zwolenników Dzieciątka ze zwolennikami Santa Clausa, którą autor nazywa wartością dodaną świąt. By była to walka równa i miała sens - muszą się pojedynkować dwie postacie marketingowe. Dzieciątko dostaje na tę okazję nowe szatki i wychodzi ze żłóbka.
Nasz Ježíšek
Stowarzyszenie Na Rzecz Tradycyjnego Bożego Narodzenia walczy o to, żeby tradycyjny Ježíšek ugruntował swoją pozycję w czeskim społeczeństwie przed świętami. Nie ma lepszego miejsca na promocję, niż przedświąteczne jarmarki, na których spożywa się hektolitry grzanego wina. Po co produkować hałdy plastikowych kubeczków, kiedy można zaproponować odwiedzającym kubki, które mogą sobie kupić i zabrać do domu. Mamy tu dodatkowo element ekologiczny.
Na kubkach logo z Dzieciątkiem Jezus, wzorowane na słynnej figurce Praskiego Dzieciątka z Kościoła Matki Bożej Zwycięskiej. Jest nasz, to on nam przynosi prezenty. Musimy go wspierać, jest słaby i delikatny, bo Santa to mistrz autoprezentacji. Ma renifery, sanie albo od razu ciężarówkę Coca-Coli, wszystko mu to tam migocze, wszyscy go wskazują palcami. Dzieciątko pojawi się po cichu, nikt go nie zauważy... - zabawnie opisała clash świątecznych tytanów Karolína Vránková w Respekcie.
Po co jednak kubeczki i wartość dodana (nawet jeśli to miłe urozmaicenie konsumenckiego szału) jeśli Dzieciątko zdecydowanie wygrywa we wszystkich zestawieniach statystycznych. 92% Czechów przyznaje, że w ich domach prezenty przynosi Dzieciątko Jezus (dane agencji Focus). W 2002 roku agencja Lemon podkreślała fakt, że Ježíšek jest niewidoczny, a czeskie dzieci nic o nim nie wiedzą. Po kilkunastu latach sytuacja diametralnie się zmieniła - Ježíšek jest widoczny w mediach - wspomina się o nim 5 razy więcej niż o Sancie.
Szkoda więc, że Dzieciątka nie pozostawiono w spokoju i wysłano go na wojnę z symbolem świątecznej komerchy.
Hura na půlnoční
Ale tak miało być - komercja i przepełnione centra handlowe mają sens. Ludzie musieli poznać smak zakupów, wszelkich dóbr na wyciągnięcie ręki, dalekich podróży, żeby zorientować się, że wcale nie są w życiu szczęśliwsi - twierdzi pilzneński biskup František Radkovský.
Według niego to największe osiągnięcie czeskiego społeczeństwa przez 25 lat wolności.
Wahadło historii, przechodzące od materializmu do duchowości - zaczyna się przechylać na stronę duchową. Biskup powołuje się tym samym na rosyjskiego socjologa Pitrima Sorokina: gotyk był epoką duchowości - renesans materializmu. Barok był spirytualny, oświecenie znów materialne. Komunizm w Czechosłowacji w wielkiej mierze zabił potrzebę przynależności do kościołów i wyznań. Dzięki komunizmowi Czesi wyprzedzili Zachód w sekularyzacji, ale teraz potrzebują odwrotu - głosi biskup Radkovský.
Przedstawiciele kościoła zawsze są największymi optymistami, choć Radkovský w dalszej części wywiadu w Lidovych novinach nie ucieka od refleksji o kryzysie wiary. Ten kto zawita jednak do większego kościoła w Pradze na půlnoční - Pasterkę, złapie się za głowę z powodu tłumów. Nie bez przesady można napisać, że ludzie walą drzwiami i oknami. W gazetach wydzielone sekcje: Gdzie na Pasterkę? Nie tylko w Pradze, ale także w większych i mniejszych miastach, we wszystkich województwach... Za moment może się okazać, że różni nas tylko świąteczna ramówka.
Wesołych!
Z Pragi
Piotrek Gawliński
Przewodnik po Pradze (http://www.gawlinskipopradze.pl/), od 2008 roku w jednym z najbardziej inspirujących miejsc świata, gdzie stara się rozwijać turystykę alternatywną, także w świątecznym wydaniu.