Anil Patel, syn bogatego rolnika będącego wzorem do naśladowania i mentorem całej wiejskiej społeczności, od samego początku miał pod górkę. Popychany przez swoje ambicje i oczekiwania ojca kończy studia medyczne, a że jak wielu jemu podobnych marzy o spełnieniu amerykańskiego snu, wyjeżdża pracować w teksańskim szpitalu. By zetknąć się z brutalnymi realiami Ameryki.
„Niełatwo jest walczyć o niezależność, kiedy wszyscy mają wobec ciebie jakieś oczekiwania.”
„Ukochany syn” po części jest postacią tragiczną. To człowiek, który na pierwszym miejscu postawił spełnienie marzeń – powstałych w dużym stopniu przez opowieści ojca – i którego do działań dalszych napędza ambicja oraz ojciec, który swego syna od małego kreował na tego wspaniałego, cudownego i świetnie wykształconego dziedzica. W pewnym momencie czytelnik zaczyna się zastanawiać, ile jeszcze w przypływie niezmiernej dobroci i napływu ambicji, weźmie na siebie Anil Patel, który zdaje się nie chcieć żadnego swojego obowiązku się pozbyć. A zatem – wykańczająca praca w szpitalu, nauka na lekarza, praca zostawiona mu przez ojca. I choć nie da się ukryć, że to chwalebne- spełniać marzenia, to tkwi w tym coś destruktywnego, coś czego – co ważne – zdaje się nie dostrzegać ani Anil ani żaden z jego znajomych czy z rodziny.
Prócz niepokojącego zbliżania się do pracoholizmu, Anil doświadczy w Ameryce przyjęcia dalekiego do takiego, o jakim śnił. Amerykański sen bliższy jest koszmarowi na prawie każdym kroku okazywana jest mu niechęć, z tego tylko prostego faktu, że ośmielił się być obcokrajowcem, o innym kolorze skóry niż ci, którzy z niego szydzą czy poniżają. I choć znajdzie swoje miejsce wśród innych imigrantów, nie da się ukryć, że spotkało go to przed czym uciekał z Indii.
To jedna strona medalu. Drugą jest – nieco gorzej napisana, choć przytłaczająca swoją historią – opowieść Leeny, przyjaciółki Anila i jego młodszej siostry, dla której małżeństwo – zawarte oczywiście zgodnie z obowiązującą tradycją, a zatem przypominające umowę sprzedaży – okaże się piekłem. Co ciekawe, choć oba wątki powieści mają na celu ukazać brutalność świata, nieumiejętność odnalezienia się w świecie przez inność – jakakolwiek by ona nie była – to świat Indii został odmalowany z większą dobitnością aniżeli wszystkie ciemne strony Ameryki.
„Ukochany syn” to próba skonfrontowania dwóch światów, przeciwstawienia sobie tradycji i postępu, które jak się wydaje, nie mogą ze sobą współegzystować. Niestety – to tylko próba, ponieważ Shilpi Somaya Gowda zbyt często pozostawia swoje uwagi zawieszone w próżni. I choć chwalebne jest, gdy daje się czytelnikowi wnioski do wyciągnięcia, to w wielu miejscach aż prosi się o dobitniejszy komentarz. O coś głębszego niż luźne spostrzeżenie, za którym nic nie idzie.
To opowieść o ludziach, których drogi w pewnym momencie się poplątały, którzy zostają wielokrotni postawieni przed wyborem – odpowiedzialność czy poryw serca, tradycja czy postęp, obowiązek czy marzenia. Zawsze są to tylko dwie możliwości. I nigdy żadna nie jest tak do końca właściwa, żadna nie niesie za sobą jedynie pozytywów. Bohaterowie „Ukochanego syna” wiedzą o tym doskonale. I chyba dlatego ich decyzje stają się niekiedy aż tak tragiczne.