Sieńka Skorik to cwaniak jakich mało. Co prawda brak wykształcenia i lekko naiwnego spojrzenia na życie sprawia, że nigdy przywódcą gangu nie zostanie, ale nie daje sobie w kaszę dmuchać. Żyje z dnia na dzień na ulicach Moskwy, nie spodziewając się, by jego życie mogło się jakoś drastycznie zmienić. Do chwili, gdy spotyka Śmierć.
„Kochanek Śmierci” to odsłona dziesiąta odsłona przygód Erasta Pietrowicza Fandorina. Nieuchronnie czytelnicy zbliżają się do zakończenia serii, autora powoli zaczyna zjadać sentyment – coś czuć, że Akunin już wtedy wiedział, że za długo już o Eraście nie popisze. Niestety, trochę odbija się to na jakości powieści, która na nieszczęście dla wszystkich, jest póki co najgorsza.
A szkoda, bo wcale nie musiało tak być i nic – oprócz groźnie wysokiego numerka oznaczającego tom – na to nie zapowiadało. Tajemnicza Śmierć, której każdy kochanek bardzo szybko i w tajemniczych okolicznościach kończy swój żywot. Szajka okrutnego Księcia, gdzie hierarchia wzorowana jest na kartach. Tajemniczy skarb, którego zawartości nie zna nikt, ale każdy się chętnie nim zaopiekuje. Do tego Fandorin, wmieszany nie wiedzieć czemu w sam środek intrygi. Czego by chcieć więcej?
Ano problemem staje się sama akcja, która choć zapowiada się ciekawie, to po drodze się nieco rozmemłała. W którymś momencie traci się orientację. Czytelnik śledzi fabułę, bo cóż ma począć, ale przez owe zdezorientowanie pomieszane z wydzierającą nudą – wszak nie po to się kupowało kryminał, by śledzić zadziwienie Skorika względem traktowania kapeluszy – jakoś traci chęć poznania zakończenia. Które zresztą też nie wynagradza odbiorcy trudu.
Co prawda ci, którzy nastawią się na to, że tym razem to niekoniecznie z kryminałem mieć będą do czynienia, a trochę więcej otrzymają tła obyczajowego i społecznego, tacy czytelnicy czerpać będą rozrywkę i przyjemność z lektury. A i z pewnością spodoba im się ukazanie moskiewskich ulic od strony rzezimieszka czy też jego spojrzenie na klasę wyższą. Prócz tego małe nawiązanie do „Księcia i żebraka” – jednak jedynie w kontekście do nagłych zmian grupy społecznej. Zresztą nawiązań do literatury anglojęzycznej jest więcej, bowiem Akunin najwyraźniej upodobał sobie ichniejszą kulturę i z zapałem odtwarza niektóre elementy u siebie.
Tak więc, Sieńka Skorik – narrator niniejszej książki - to taki rosyjski Oliver Twist. Mieszka na ulicy, żyje z dnia na dzień, niekoniecznie podobają mu się wszystkie działania „przełożonych”. Nawet Erast Fandorin – przepraszam – Erast Nameless, jak każe się akuninowski bohater w tym tomie nazywać, nawet on w niektórych rozmowach czy też monologach skierowanych do młodzieńca daje się ponieść dickensowskiemu moralizowaniu, udzielając, gdzie tylko się da, licznych wskazówek i porad dotyczących życia szeroko rozumianego.
„Kochanek Śmierci” nie jest powieścią doskonałą, w pamięci niektórych zapewne zapisze się jako całkowita klapa. Mimo wszystko jednak trzeba zacisnąć zęby, przeboleć tę powieść i ruszyć z Akuninem w dalszą podróż. Albo jeszcze lepiej – zapomnieć o tym, że to miał być kryminał, wmówić sobie – tak, napisał tym razem jeno powieść historyczną. Bo choć Boris Akunin popełnia błędy, to jednak póki co pozostaje nadal jednym - o ile nie jedynym - z najwybitniejszych współczesnym pisarzem rosyjskim.