
Reklama.
Rodzina Gradowów. Stara, rosyjska inteligencja, która uwierzyła w przyszłość rewolucji, w konieczność zmian skostniałego imperium Romanowów. Nestor rodu jest uznanym lekarzem, którego synowie nie kontynuowali jego zawodu, a jednocześnie pasji. Młodszy jest komsomolskim aktywistą, starszy wybrał karierę wojskową. Jest jeszcze córka, która po muzykującej matce przejęła artystyczne ambicje i interesuje się nowoczesnymi formami teatralnymi. Wydawałoby się, że przed taką rodziną winna otworzyć się przyszłość, że budowana nowa Rosja winna stawiać właśnie na takich ludzi. Jednak w Rosji dojrzewa dyktatura, Dyktatorowi zaś nie są potrzebni ludzie wybitni, a ludzie bezkrytycznie jemu posłuszni. Synowie doktora Gradowa są idealistami. Uczciwość i fachowość jest jednym z ich grzechów. Obaj padają ofiarą pierwszych czystek. Aresztowani, zostali poddani drobiazgowemu śledztwo. Grzechem starszego jest bliska współpraca z Fruznem, młodszy adoptował dziecko kułaków. Te zbrodnie wystarczyły do aresztowania synów, wokół ojca stale zaciska się pętla. Wydaje się, że jego aresztowanie to tylko kwestia dni.
Wasilij Aksionow opisał w Pokoleniu zimy losy pokolenia własnych rodziców. w 1937 roku jego rodzice zostali skazani na 10 lat łagru. Traumę i realia tamtych lat znał więc nasz Autor nie tylko z opowieści rodzinnych, ale i z własnych doświadczeń. Przyznam, że sięgając po tę książkę zastanawiałem się, czy potrzebna jest nam, czytelnikom, kolejna wersja Dzieci Arbatu, czy jest jeszcze miejsce dla pisarza, do artystycznego opisu tamtych lat. Wszak do tego konieczna jest praca historyka, żmudne badanie dokumentów i przywoływanie ich. Bałem się, że czeka mnie lektura z wieloma uproszczeniami i dwubiegunowym przedstawieniem bohaterów. Lektura pierwszych stron dowiodła, że obawy moje były przesadzone. Swobodne wejście w język książki przeniosło mnie do moskiewskiego mieszkania Gradowów, do ich daczy i na Kreml. Wraz z nimi wędrowałem po wielkiej Rosji, czułem oburzenie i ból w czekistowskich kazamatach. Wszedłem w sowiecką Rosję, o której czytałem, ale poznawałem ją, dzięki Aksionowowi na nowo. Na nowo pojmowałem czym właściwie jest dyktatura, pojmując po raz kolejny, że dyktator wyciąga z masy ludzkiej wszelką podłość, umiejętności czynienia zła, w przekonaniu, że wykuwają wielka przyszłość, że budują wielkość swojego narodu, że oto wstają z kolan i ich obowiązkiem jest niszczenie wroga, zwłaszcza tego wewnętrznego. A największym sukcesem dyktatora jest to, że wcale nie musi wydawać bezmyślnej masie żadnych rozkazów i dyrektyw. Masa wyczuwa doskonale jego wolę .
I mego przerażenia wcale nie przykryła żenująco zabawna scena dyktatora leczonego z zatwardzenia.