Krzysztof Varga
Dziennik hipopotama
Krzysztof Varga Dziennik hipopotama Wydawnictwo Iskry
REKLAMA
Grunt to dobry tytuł. Dwa lata z życia pisarza, byłoby zbyt pompatyczne i ogólnikowe. A tak, hipopotam przyciąga naszą uwagę i nawet gdybyśmy Vargi nie lubili, to sięgniemy po nią z czystej ciekawości, oczywiście jeśli gotowi jesteśmy na 620 stron lektury. Nie jest to, przynajmniej z początku, klasyczny dziennik. Przypomina raczej zbiór codziennych felietonów z osobistymi wstawkami. Autoportret polskiego inteligenta w średnim wieku, jego kulturalnych fascynacji i niechęci, jaką wywołuje masowa kultura, sprowadzana jakże często do obserwacji celebrytów. Tak, Krzysztof Varga surowo ocenia polską kulturę, a raczej to, co z niej zostało, również te ostatnie szańce kultury prawdziwej, niszowej, upadającej pod naporem wszechobecnej papki dla mas. O tempora, o mores, zdaje się krzyczeć nam Autor, nie podając jednocześnie żadnego remedium na te bolączki. Czy bowiem można zaradzić głupocie tłumów? Jak dyskutować z kimś, kto zestawia w tatuażu Pałac Kultury z powstańczą kotwicą? Jak prowadzić dialog z człowiekiem o ignorancji tak dalece zaawansowanej, że stanowi ona źródło przekonania o własnej nieomylności? Możemy więc tylko ubolewać nad tym, co nieuniknione i starać się odsuwać to w czasie.
Nie zajmowały mnie jednak w czasie lektury dywagacje Vargi. O wiele częściej porównywałem własne fascynacje literackie z opisywanymi na kartach Dziennika, zawartość półek Autora i sposób, w jaki układał swój księgozbiór. Cóż, pochodzimy obaj z „jednej półki”, nasze daty urodzin dzieli zaledwie kilkanaście miesięcy, łączy nas więc wspólnota pewnych doświadczeń i fascynacji. Chyba właśnie dlatego dzienniki Vargi będą dla mnie ciekawsze niż choćby te Twardocha, z których emanowała nijakość, ośmielona sukcesem. Dlatego pewnie sięgnę raz jeszcze po dzienniki, choćby dla samych fragmentów, dobieranych konkretnymi datami.
Ale to potem, na razie sięgnę po Krudego, tak polecanego przez Vargę. Pewnie warto będzie.