Książki i nowele pisane przez Stanisława Lema formowały wyobraźnię i programowały kierunki pracy zawodowej całych pokoleń Polaków. Piszę o tym tak stanowczo, ponieważ jestem jednym z tych "zaprogramowanych" przez Lema entuzjastów nowych technik, którzy potem poświęcili całe życie na to, żeby je tworzyć, rozwijać i wdrażać.
Ryszard Tadeusiewicz. Biocybernetyk z AGH. Zajmuje się naukowym badaniem pogranicza biologii i techniki z pożytkiem dla obydwu.
Książki Lema pochłaniałem bezkrytycznie i entuzjastycznie. Zacząłem od "Astronautów". Nie pamiętam, kiedy ta książka wpadła mi w ręce, ale z pewnością było to w latach wczesno-szkolnych, przed 1957 rokiem. Książka mnie zachwyciła. Wcale mi nie przeszkadzał fakt, że była ona nasycona komunistyczną ideologią, którą potem sam Lem mocno krytykował. Dla mnie wizja "Kosmokratora" lecącego na Wenus z garstką śmiałków, którzy mają powstrzymać inwazję grożącą zagładą ludzkości - była fascynująca! Z wielu elementów wyposażenia tego międzyplanetarnego krążownika największe wrażenie zrobił na mnie mózg elektronowy, który nim sterował - między innymi unikając zderzeń z rojem meteorytów - a potem przyczynił się do rozwiązania zagadki Białej Kuli na powierzchni Wenus. To miało dla mnie więcej powabu, niż atomowy napęd czy zwiadowczy samolot wystrzeliwany z "dziobu" rakiety.
I tak zostałem informatykiem!
Ale zanim wybrałem się na studia, które doprowadziły mnie do prawdziwych komputerów, byłem namiętnym czytelnikiem "Młodego Technika". I właśnie w tym miesięczniku (w którym potem umieszczałem swoje własne artykuły!) w październiku 1958 roku napotkałem opowiadanie Stanisława Lema pod tytułem "Test". Miałem wtedy 11 lat i głowę pełną marzeń, więc przygoda kadeta Pirxa, po raz pierwszy tam opisanego, zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Potem w styczniu 1959 także w Młodym Techniku odnalazłem opowiadanie "Patrol" w którym pilot Pirx rozwiązuje kolejną zagadkę, a w 1960 roku ten sam Młody Technik obdarował mnie opowiadaniem "Terminus". Komandor Pirx zmaga się w nim z upiorami przeszłości zagnieżdżonymi w elektronicznym mózgu robota, który przetrwał katastrofę i śmierć całej załogi statku kosmicznego ale zapamiętał i odtwarza każdego dnia ich dramatyczną walkę o życie.
Nie będę dalej opowiadał o tym, czym mnie zachwycał Pirx w swoich kolejnych wcieleniach, które wychodziły spod pióra Stanisława Lema dość regularnie aż do 1971 roku, bo z prozą Lema trzeba się zetknąć bezpośrednio, żeby smakować jej urok i wdzięk, a nie tylko poznawać samą fabułę. Wszelkie streszczenia dramatycznie zubażają dzieła literackie, bo przecież całą Iliadę też można zamknąć w zdaniu:
Toczyła się wojna między Grekami i Trojanami, którą Trojanie przegrali.
I czytając to zdanie nikt nie pojmie, czemu tym arcydziełem literatury ludzie zachwycają się od ponad dwóch i pół tysiąca lat!
Natomiast zmierzam do wiadomości sprzed kilku dni, która mnie ogromnie uradowała.
Otóż 11 kwietnia bieżącego roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna ogłosiła nazwy dla obiektów, które w październiku 2015 roku odkryła na powierzchni Charona (księżyca Plutona) sonda New Horizons. I okazało się, że jeden z kraterów na powierzchni tego niezwykle odległego ciała niebieskiego (6 miliardów kilometrów od Ziemi, na samym końcu Układu Słonecznego!) został nazwany imieniem Pirxa!
Ponad wszelką wątpliwość jest to nazwa przypisana do postaci z twórczości Stanisława Lema, podobnie jak znajdujący się nieco dalej na wschód znacznie większy krater Dorothy nazwany tak został dla upamiętnienia Dorotki - bohaterki powieści dla dzieci "Czarnoksiężnik z Krainy Oz". Inne nazwy obiektów na powierzchni Charona można odczytać z mapy przedstawionej poniżej:
Warto może przy okazji przytoczyć kilka ciekawostek na temat Charona:
Jest on obiektem dość małym, podobnie jak Pluton, którego jest największym (ale nie jedynym) satelitą. Pluton ma średnicę 2370, a Charon 1208 km. Rozmiary Ziemi wraz z Księżycem oraz Plutona z Charonem przedstawia obraz poniżej:
Oba ciała niebieskie, Pluton i Charon, obiegają Słońce po tak odległej orbicie, że dla nich jeden rok trwa 247 lat 248 ziemskich dni. Za to miesiąc (mierzony okresem obiegu księżyca) trwa na Plutonie zaledwie 6 ziemskich dni. Co ciekawe, dokładnie tyle samo trwa doba na Plutonie, wyznaczona - podobnie jak dla Ziemi - okresem obrotu planety względem własnej osi. Obrotowi planety towarzyszą wschody i zachody Słońca, widocznego na Plutonie jedynie jako nieco większa gwiazda na niebie.
Z powodu dużej odległości od Słońca jest tam bardzo zimno - w skali Celsjusza powierzchnia Plutona ma temperaturę minus 213 stopni. Charon jest jeszcze zimniejszy!