
Reklama.
Słyszałem już, że nie ma ludzi niezastąpionych. Jednak ta reguła nie odnosi się bynajmniej do przypadku Profesora. Inspirował do działania wielu swoich współpracowników, wolontariuszy z Błękitnego Patrolu, sympatyków ochrony przyrody. Każda rozmowa z Profesorem była początkiem nowych pomysłów. Bez względu na porę doby i dzień tygodnia, zawsze służył pomocą i radą.
Miał również swoich adwersarzy. Przypominał im jednak, że bez ryb nie będzie rybaków. Nasze morze nie jest stawem hodowlanym, bo człowiek nie zarybia bałtyckich wód, więc nie powinien rościć sobie pretensji do odszkodowań za ryby zjadane przez foki. Tymczasem to ludzie doprowadzili do spadku zasobności wód w ryby, do gwałtownego zmniejszenia liczebności fok, zaś bałtyckie morświny, przez ludzi, znalazły się na skraju wyginięcia.
Pamięć o Profesorze przetrwa w budynkach Stacji Morskiej w Helu. W fokarium, które nie jest prywatnym ogrodem zoologicznym, ale miejscem prowadzącym przede wszystkim działalność naukową. W Domu Morświna i planach budowy morświnarium, gdzie trafiłyby morświny wymagające rehabilitacji. W wolontariuszach, których wychował. Przetrwa w mojej pamięci. Każdy, kto miał z nim kontakt nie zapomni o Profesorze.
Współpraca z Profesorem była wielką przygodą. Nie zapomnę wyjazdu na obserwację morświnów w cieśninach duńskich i słów, że ten mały waleń ma psychikę zająca, kiedy czekaliśmy na pojawienie się morświnów. Takim Profesora zapamiętam.
„Morświny to zwierzęta, które niestety się nie narzucają. Trzeba ich szukać. Ich wynurzenia są bardzo ciche. Jeżeli w ogóle nie ma wiatru to słychać czasami fuknięcie wydychanego powietrza, po wynurzeniu, ale żeby je zobaczyć trzeba bardzo dużo poświecić temu czasu. Trzeba mieć cierpliwość, jak ja to mówię większą niż do dzieci. I spędzać wiele czasu na łodzi. Zwykle widzimy je w odległości 150, 200 metrów, ale zdarza się, że wynurzą się przy samej łódce. Gdyby to były młode osobniki, byłyby bardziej nami zainteresowane. Na razie są to dorosłe, które znają już świat, trzymają się z daleka. Mają taką psychikę bardziej zająca. Stronią od ludzi."
Do dziś nie wykasowałem numeru do Profesora. Wciąż przepisuję ten numer do kalendarza na następny rok.
Trochę więcej niż tydzień przed śmiercią rozmawiałem po raz ostatni z Profesorem. Pytał o Turnicki Park Narodowy, umówiliśmy się na spotkanie w Helu. Nie zdążyłem już zobaczyć się z Profesorem. Potem było ostatnie pożegnanie. W tym samym roku wolontariusze Błękitnego Patrolu wypatrzyli pierwsze narodziny foki szarej na polskim brzegu Bałtyku. Na to wydarzenie czekał Profesor.
Kiedy zabrakło Profesora, w moim życiu bezpowrotnie zakończył się pewien rozdział. Oprócz pamięci pozostało przekonanie, że nie ma kompromisów za wszelką cenę i należy być wiernym idei ochrony przyrody, w której najważniejsza jest pasja. Nadszedł czas prawdziwej zmiany.
Ahoj Profesorze!