Podatek handlowy miał uderzyć w hipermarkety, wielkie zagraniczne sieci. Najbardziej boleśnie odczują go jednak polscy przedsiębiorcy. Spółdzielcy, dostawcy, rolnicy, właściciele firm transportowych. Nowa ustawa jest drogą na skróty, która wbrew oczekiwaniom nie prowadzi do celu.
Zamiary PiS były jak najlepsze: opodatkować wielkie sklepy najbogatszych korporacji, czyli zmniejszyć nierówności między zachodnimi a polskimi przedsiębiorcami i jeszcze zarobić pieniądze na programy prospołeczne. W praktyce wyszło jednak niemal zupełnie na odwrót. Przygotowana naprędce - i chyba nie do końca dopracowana - ustawa zakłada, że wystarczy mieć nieco powyżej 1, 5 mln zł netto miesięcznego obrotu, by płacić państwu daninę w wysokości 0, 7 proc. przychodu. Problem w tym, że taki obrót (nie mylić z dochodem!) ma bardzo dużo polskich przedsiębiorstw. Na przykład spółdzielnia Społem, na przykład sklepy w sieciach franczyzowych, bardzo dalekie od zachodnich gigantów. A właśnie na nich odbije się najbardziej podatek od handlu, co może skończyć się masowymi zwolnieniami, a nawet plajtą.
Groźba bankructwa pojawia się wśród polskich firm transportowych i przetwórczych, związanych z dużymi sieciami handlowymi. Już muszą zgadzać się na dostarczanie usług za niższe stawki, bo zleceniodawcy szukają oszczędności na podatek handlowy. W konsekwencji stracą rolnicy, a musimy pamiętać, że aż 65 proc. wyrobów polskiego rolnictwa trafia na polski rynek. Na końcu tego łańcucha są klienci - my wszyscy. Siłą rzeczy każdy z nas odczuje skutki podatku. Wzrosną bowiem ceny w sklepach, na stacjach benzynowych, a w konsekwencji także usług. Relatywnie najmniej stracą zagraniczne korporacje - przy swoich zyskach i zglobalizowanej działalności mniej odczują skutki podatku. Rządzący muszą w końcu zdać sobie z tego sprawę.
Oczywiście intencje PiS były dobre. Klub PSL z pewnością poparłby opodatkowanie hipermarketów, bogatych korporacji. Wyszło jednak inaczej, ustawę napisano na skróty, cała opozycja musi głośno o tym mówić i zwracać uwagę rządzącym. Zgadzamy się, że ekspansja zachodnich sieci handlowych na polski rynek zaszła zdecydowanie za daleko. To stało się jednak już w latach 90, a winny jest mniej lub bardziej każdy rząd ostatniego 25 - lecia, naiwne zapatrzenie w zachodni kapitalizm, niedoświadczenie w demokracji... Trudno będzie znaleźć wyjście z tej sytuacji, ale nie może być to droga na skróty. Z całą pewnością rządzący powinni zacząć od rozmów z opozycją. Wspólnymi siłami szybciej uda się znaleźć jak najbardziej skuteczne i sprawiedliwe rozwiązanie.