nt_logo

E-papierosy w aptekach. W UK szykuje się rewolucja

redakcja naTemat

17 marca 2022, 09:25 · 3 minuty czytania
Wielka Brytania ostro bierze się za walkę z dymem tytoniowym. Plany są ambitne, bo do 2030 roku odsetek osób, które regularnie robią sobie przerwę na tradycyjnego “dymka” ma spaść do 5 proc. wyspiarskiej populacji. Równie ambitne wydają się pomysły na to, jak odzwyczaić społeczeństwo od palenia — przynajmniej patrząc z polskiej perspektywy.


E-papierosy w aptekach. W UK szykuje się rewolucja

redakcja naTemat
17 marca 2022, 09:25 • 1 minuta czytania
Wielka Brytania ostro bierze się za walkę z dymem tytoniowym. Plany są ambitne, bo do 2030 roku odsetek osób, które regularnie robią sobie przerwę na tradycyjnego “dymka” ma spaść do 5 proc. wyspiarskiej populacji. Równie ambitne wydają się pomysły na to, jak odzwyczaić społeczeństwo od palenia — przynajmniej patrząc z polskiej perspektywy.
Fot. Unsplash.com / freestocks
  • Wielka Brytania szykuje się na “vapingową rewolucję”
  • Istnieje duże prawdopodobieństwo, że UK zostanie pierwszym państwem, w którym e-papierosy będą przepisywane na receptę.
  • Z prasowych doniesień wynika, że dyskutuje się o podniesieniu wieku, od którego będzie można kupić papierosy.
  • Rządowa strategia walki z dymem tytoniowym ma zostać ogłoszona na wiosnę. Jej główny architekt — Javed Khan — wierzy, że nowe regulacje pomogą nie tylko zmniejszyć odsetek palaczy, ale i wyrównać szanse pomiędzy bogatymi a biednymi Brytyjczykami.

Palenie to problem, który często postrzegany jest z perspektywy osobistej. Rzucamy, gdy zaczynają nas drażnić przesiąknięte dymem ubrania, gdy uciążliwy kaszel nie daje zasnąć, albo gdy okazuje się, że nasi bliscy nauczyli się w każdej rozmowie przemycać wzmiankę o “tych okropnych papierosach”.

Leczenie chorób odtytoniowych czy POHP stanowi ogromne obciążenie dla systemu opieki zdrowotnej, z kolei przedwczesne zgony tworzą luki w systemach socjalnych czy emerytalnych. Jak duże? Władze UK doszły do wniosku, że wystarczające, aby podjąć działania o charakterze rewolucyjnym.

I nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Jeśli wszystko pójdzie po myśli kluczowych przedstawicieli departamentu zdrowia, Wielka Brytania już niedługo stanie się pierwszym krajem, w którym aptekarze będą mogli wypisywać recepty na e-papierosy.

Vapingowa rewolucja

O tym, że e-papierosy są już na wyspach postrzegane w kategoriach skutecznego zamiennika dla papierosów tradycyjnych świadczą liczby: te spadające (palaczy), i te rosnące (vaperów). Ci pierwsi stanowią około 15 proc., ci drudzy — już ponad 6 proc. Dla porównania, w Polsce pali niemal jedna czwarta społeczeństwa, a liczbę regularnych użytkowników e-papierosów w 2019 roku CEBOS szacował na niecałe 2 proc.

Zwolennicy e-papierosów wskazują więc na Wielką Brytanię zawsze wtedy, gdy potrzebny jest przykład na potwierdzenie skuteczności strategii obniżonego ryzyka. Wiele badań, także tych realizowanych w Polsce dowodzi, że korzystanie z e-papierosów jest mniej szkodliwe niż palenie: wdychanie nikotynowego aerozolu nie przyczynia się do rozwoju schorzeń wynikających z wdychania substancji smolistych.

Mówiąc bardziej obrazowo: na skali ryzyka dla zdrowia, papierosy zajmują miejsce na jej szczycie, a e-papierosy, mniej więcej na wysokości jej pięciu procent. Na marginesie warto zaznaczyć, że jako jeszcze mniej ryzykowne nikotynowe alternatywy wskazuje się saszetki nikotynowe. W Polsce ich dostępność stopniowo się zwiększa, a na rynku możemy je znaleźć na przykład pod nazwą VELO. 

Słusznie nie brakuje głosów mówiących, że przyjmowanie nikotyny w jakiejkolwiek formie, nawet jeśli jest ona o 95 proc. mniej szkodliwa niż papierosy, koniec końców jest jednak szkodliwe. Brytyjczycy zdają się jednak mówić: w tym przypadku korzyści przewyższają straty.

Kampanie społeczne, nawet te, nakierowane na przechodzenie ze “zwykłych” papierosów, na “elektroniczne”, docierają zwykle do osób, które rzucaniem palenia są już potencjalnie zainteresowane, a co najważniejsze — świadome tego, jak palenie wpływa na stan ich zdrowia. Takiej świadomości nie mają mieszkańcy mniej uprzywilejowanych regionów Wielkiej Brytanii i to, zdaniem sekretarza zdrowia, Javeda Khana, stanowi sedno problemu.

Khan to twarz vapingowej rewolucji i jej główny pomysłodawca. Brytyjskiej prasie zdarza się nawet określać go mianem “imperatorem” e-papierosowego świata. Bo i rzeczywiście, jeśli uda mu się wprowadzić w życie proponowane zarządzenia, Wielka Brytania ma szansę stać się e-papierosowym imperium — z tą różnicą, że w tym konkretnym układzie władza będzie działać na korzyść obywateli, a przynajmniej — na korzyść ich zdrowia.

W jednym z niedawnych wywiadów Khan wskazywał na nierówności w prognozowanej długości życia, jakie można obserwować na terenie UK. Średnia życia mężczyzny, zameldowanego w londyńskiej dzielnicy Westminster, od początku wieku wzrosła o 7,4 lata i wynosi obecnie 84,7. Ten sam statystyczny mężczyzna, zamieszkały w Blackpool na północnym-zachodzie kraju będzie żył 74,1 lat (czyli o 2,1 lat więcej, niż dwie dekady temu).

Khan stwierdził, że tego typu nierówności to “moralny skandal”, a ich przyczyna leży poniekąd również w braku szerokiej dostępności mniej szkodliwych papierosowych alternatyw. W biedniejszym Blackpool liczba palaczy sięga bowiem 23,4 proc., a w zamożniejszych londyńskich dzielnicach, takich jak Richmond, nie przekracza 8 proc.

Jednym z rozwiązań, mającym na celu wyrównanie tych dysproporcji jest szerszy dostęp do zamienników. Khan planuje wprowadzić e-papierosy do aptek i wydawać je na receptę. Farmaceuci uzyskają ponadto możliwość wprowadzenia do portfolio swoich usług konsultacje z pacjentami, będącymi w procesie wychodzenia z nałogu. W pilotażowej fazie tego projektu, apteki otrzymywały 10 funtów za każdego konsultowanego pacjenta.