nt_logo

“Palenie jest do dupy”. Psycholog tłumaczy, jakim tekstem nie zniechęcisz dziecka do papierosów

Karolina Pałys

27 maja 2022, 08:35 · 5 minut czytania
Są ludzie, którzy w swoim życiu nie wypalili ani jednego papierosa. Twoje dziecko prawdopodobnie do nich nie należy. Jeśli wierzyć statystykom, grubo ponad połowa uczniów szkół średnich nikotynową inicjację ma już za sobą. Istnieje więc spora szansa, że niedługo, przetrząsając kieszenie dżinsów przed praniem, wyłowicie z nich pomięta paczkę. I co wtedy?


“Palenie jest do dupy”. Psycholog tłumaczy, jakim tekstem nie zniechęcisz dziecka do papierosów

Karolina Pałys
27 maja 2022, 08:35 • 1 minuta czytania
Są ludzie, którzy w swoim życiu nie wypalili ani jednego papierosa. Twoje dziecko prawdopodobnie do nich nie należy. Jeśli wierzyć statystykom, grubo ponad połowa uczniów szkół średnich nikotynową inicjację ma już za sobą. Istnieje więc spora szansa, że niedługo, przetrząsając kieszenie dżinsów przed praniem, wyłowicie z nich pomięta paczkę. I co wtedy?
Fot. Unspalsh.copm / Jeroen Bosch

Popularna odpowiedź brzmi: nic. Przecież nie dzieje się nic takiego. Każdy kiedyś eksperymentował. Dzieci muszą się wyszumieć. To tylko taka faza, wyrosną z tego. A teraz pytanie za 100 punktów: wy z tego wyrośliście?


Kolejny wgląd w ogólnodostępne statystyki: liczba palaczy w Polsce od lat utrzymuje się na stałym, około 25-30-procentowym poziomie. Liczba zgonów spowodowanych paleniem również. Eksperci szacują, że rok rocznie “spala się” małe miasto. 80 tysięcy ludzi umiera na nowotwory płuca czy obturacyjną chorobę płuc, które są spowodowane wdychaniem dymu z papierosów.

I choć od jednego papierosa żaden nastolatek jeszcze nie umarł, to żadna to pociecha i żadne usprawiedliwienie dla tolerowania takiego podejścia przez młodych. Warto pamiętać, że znaczna część nałogowych palaczy z papierosami zaprzyjaźniła się właśnie w czasach wczesnej młodości. Badania GATS przeprowadzone w 2009-2020 roku wskazywały, że aż 36 proc. wszystkich polskich palaczy rozpoczęło swój przed ukończeniem 17. roku życia. Kolejne 55 proc. zaczęło palić pomiędzy 18. a 24. urodzinami.

Popalające dzieci wyrastają więc na palących dorosłych — tego błędnego koła nie potrafimy przerwać od wielu pokoleń. A przecież nie jest tak, że nikt nie próbuje tej sytuacji zmienić. Wręcz przeciwnie: są kampanie społeczne, są programy uświadamiające, są wreszcie szokujące zdjęcia na paczkach papierosów.

Tylko dlaczego młodzi ludzie nie chcę uwierzyć nam na słowo, kiedy mówimy, że, cytując za kultowym plakatem Andrzeja Pągowskiego, “papierosy są do dupy”? Jak tłumaczy psycholog i terapeuta Wiktoria Dróżka, nie do końca rozumiemy, gdzie leży problem.

Rodzicu, zacznij od siebie

Pierwsze pytanie, jakie należy sobie zadać, to czy palący rodzic może w jakikolwiek sposób wpłynąć na swoje spalające dziecko. — Moim zdaniem to się wyklucza — stwierdza psycholog i argumentuje, że skoro młodzi ludzie widzą, że papierosy są dla nas sposobem na radzenie sobie z emocjami, to dlaczego niby nie mieliby spróbować podobnej metody?

— Często słyszę to w gabinecie, jeśli chodzi o uzależnienie od internetu. Wtedy pytam: a ile czasu pan, pani spędza przed komputerem. I wtedy słyszę, że dużo, ale to przecież moja praca. Nie szkodzi. Dziecko też może wykorzystywać komputer do nauki, do wyszukiwania informacji. Trzeba być uczciwym wobec siebie — stwierdza specjalistka.

Po papierosy nie sięgają jednak tylko te nastolatki, które negatywne wzorce wynoszą z domu. W nałóg uciekają również dzieci z “dobrych” rodzin. Przyłapując swojego nastolatka na paleniu warto się jednak zastanowić, czy aby problem nie leży głębiej:

— W przypadku dzieci palących nałogowo, pierwsze co powinniśmy zrobić to zastanowić się, dlaczego dziecko właśnie w taki sposób reguluje sobie emocje. Często jest tak, w rodzinie jest kryzys, ale jego przyczyn szukamy na zewnątrz, albo w dziecku. Jako rodzic zadałbym sobie pytanie, co takiego się dzieje w mojej rodzinie, że moje dziecko ucieka w nałóg — rekomenduje psycholog.

Jak zachować się w takiej sytuacji? Przede wszystkim spokojnie: dajmy do zrozumienia, że dostrzegliśmy problem, ale nie atakujmy dziecka. Unikajmy też kar, które mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

— Dajmy dziecku wolność, ono musi testować życie. Zaufajmy dziecku: jeśli popala, to nie znaczy że zaraz, automatycznie, zacznie pić, brać narkotyki i wpadnie w złe towarzystwo. A nawet jeśli powinie mu się noga, to musi wiedzieć, że może liczyć na rodzica, który przyjmie go z tymi wszystkimi błędami — komentuje Wiktoria Dróżka.

Rodzicielska uważność jest niezwykle ważna, niemniej jednak, aby wypełnić standardy Narodowej Strategii Onkologicznej, która zakłada, że do 2030 roku aż 92 proc. młodzieży nie będzie palić papierosów, potrzebne są szerzej zakrojone działania.

Na hasło: działania profilaktyczne w głowach decydentów z reguły zapala się jaskrawy neon pod tytułem: kampania społeczna. Czy billboardy, reklamy telewizyjne i internetowe to dobry sposób, aby odwieść młodzież od palenia? Tak, pod warunkiem, że są dobrze zrobione. I tu pojawia się problem. Bo co to właściwie znaczy?

Terapia szokowa? Zadziała, ale nie na wszystkich

Parę lat temu w Polsce wystartowała kampania #StopFejkFriends, w której papierosy grały rolę “fałszywych przyjaciół”, którzy nic z siebie nie dają, chcą tylko brać, a do tego sępią kasę i zatruwają relacje.

Choć twórcy kampanii balansowali na granicy cringe’u, to zdaje się, że jej nie przekroczyli. Kampania była widoczna i dość szeroko komentowana. Rzekomo miała nawet przynieść wymierne skutki. Jak odebrały ją nastolatki? Ciężko powiedzieć. Wiktoria Dróżka twierdzi jednak, że już sam pretekst do rozmowy jest ważny:

— Jeśli młody człowiek poczuje, że komunikat skierowany jest do niego, to taka kampania może zadziałać. Tym bardziej że rynek reklamy jest bardzo chaotyczny: dziecko dostaje również sygnały, że palenie może być fajne, modne. A młody człowiek jest sam w tym chaosie: to on musi wybrać, co mu się bardziej podoba. Brak kampanii będzie sygnałem, że nie ma problemu, że to palenie jest fajne. Dyskusja to dobry pierwszy krok. To także punkt zaczepienia dla rodziców, którzy chcą zacząć rozmowę z dzieckiem na temat palenia — komentuje psycholog.

Młodzieżowy język to jeden ze sposobów dotarcia do nastolatków. Inna droga może wieść w bardzo kontrowersyjne rejony. Dekadę temu poprzeczkę ustawiła wysoko kampania Droits des Non-fumeurs, czyli francuskiego stowarzyszenia na rzecz rzucania palenia. Zdjęcia przedstawiały nastolatki z papierosem w ustach, klęczące przed mężczyznami w garniturach. Przesłanie miało być szokująco jasne: paląc robisz dobrze koncernom tytoniowym.

Kampania miała sporą siłę rażenia. Problem w tym, że w medialnej burzy, jaką rozpętała, nie było specjalnie przestrzeni na dyskusję o problemie palenia papierosów. Wskazywano raczej na epatowanie wulgarnością i seksualizację młodzieży.

Szokująca, ale w zupełnie inny sposób okazała się kampania amerykańskiej agencji Centers for Disease Control and Prevention. CDC nagrała kilkanaście spotów z palaczami w rolach głównych. Niemal każdy z filmików ma potencjał aby sprawić że przez ciało przechodzi zimny dreszcz: nie ważne, czy jako pierwszą poznacie historię matki, której dziecko urodziło się dwa miesiące za wcześnie ważąc jedynie 1300 gram, czy kobiety, która w wieku 40-kilku lat porozumiewa się z rodziną za pomocą syntezatora mowy.

Czy tak powinna wyglądać kampania skierowana do młodzieży? Psycholog twierdzi, że terapia szokowa nie jest lekiem na całe zło: — Straszenie nie działa długofalowo, a uzależnienia to bardziej złożony problem. Przykładów, kiedy kampanie szokowały czy zniesmaczały, było wiele, ale problem nie zniknął — stwierdza Wiktoria Dróżka.

Granica finansowa nie wystarczy, ale to jakiś krok w dobrym kierunku

Specjaliści podkreślają, że oprócz działań informacyjnych, profilaktyka powinna również uwzględniać aspekt finansowy. Przeprowadzone przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny badanie PolNicoYouth wykazało, że to właśnie bariera cenowa mogłaby okazać się jednym z najskuteczniejszych broni w walce z paleniem wśród nieletnich.

Tezę tę potwierdza badanie na zlecenie Ministerstwa Zdrowia - „Raport ws. narzędzi zmniejszających palenie wśród młodych”. Wynika z niego, że niskie ceny papierosów to większe prawdopodobieństwo rozpoczęcia palenia wśród młodzieży w Polsce, a papierosy droższe o 10 proc. to nawet 16 proc. mniejsze ryzyko palenia wśród nieletnich.

Warto jednak znów podkreślić: sama podwyżka cen to za mało. Nie jest złotym środkiem. Rozwiązanie problemu palącej młodzieży jest trudne, bo zależy tylko i wyłącznie od nas — dorosłych. — Rodzice często bagatelizują problem, bo przecież “to tylko papieros”. Ale nie tylko. To może być sygnał ostrzegawczy, że w życiu dziecka coś się dzieje — przestrzega psycholog.